Wojna czy operacja specjalna?
Od początku "specjalnej operacji", którą Rosja przeprowadza w Ukrainie od 24 lutego, prokremlowskie media milczą na temat poniesionych strat na froncie. Dane podawane są nieregularnie, "odświętnie". Ich zdaniem z powodu trwającej "wojny" (już nie specjalnej operacji) takie dane mogłyby narazić państwo na niebezpieczeństwo.
Ukraińcy natomiast regularnie informują o poniesionych stratach - głównie cywilach, w tym kobietach i dzieciach. Nasi wschodni sąsiedzi do wiadomości publicznej podają dane o swoich stratach, ale także i wroga. Niestety liczby obu stron kolosalnie różnią się od siebie. Zatem prawdy trzeba szukać gdzieś pomiędzy.
Nacjonaliści czy prokremlowscy fanatycy?
Zdaniem wielu rosyjskich mediów, operacja militarna przebiega zgodnie z planem. Żołnierze wchodzący do ukraińskich miast witani są z otwartymi rękami. Naprawdę. Prowadzący wiadomości putinowskiej propagandy tłumaczą, że tylko 20 procent Ukraińców ma podejście nacjonalistyczne. Wobec czego należy się ich pozbyć - wypędzić z Ukrainy, by uzyskać ziemie, które od dawna w teorii należą do nich. Wtedy Rosja połączy się w historyczną terytorialną całość - wszyscy Słowianie będą mogli żyć w spokoju obok siebie.
Społeczeństwo Zełenskiego w żadnym stopniu nie utożsamia się z Kremlem. To akcenty mediów ukraińskich. Ukraina nie zamierza przyjmować żądań strony rosyjskiej - woli walczyć o swój kraj do ostatniej kropli krwi. Prawdą jest, że kobiety i dzieci uciekają przed wojną za granicę, jednak równolegle napływają mężczyźni, którzy wcielają się do armii - to ważny, mobilizacyjny przekaz. Nawet emerytowani żołnierze, pomimo swojego wieku, chcą ponownie dołączyć do wojska. Międzynarodowe legiony ukraińskiej obrony terytorialnej wspierane są przez inne narodowości. Ukraińskie MON 7 marca poinformowało, że do jednostki międzynarodowej zgłosiło się już łącznie ponad 20 tys. ochotników z 52 państw.
Bękarty wojny czy płatni zabójcy?
W tym aspekcie pojawia się bardzo wiele sprzeczności dotyczących świadomości żołnierzy rosyjskich na temat wojny w Ukrainie. W początkowej fazie konfliktu świat zalewały doniesienia, że większość walczących tam młodych mężczyzn - jak wynika z ich słów - została wysłana na ćwiczenia. Rzekomo nie mieli pojęcia o trwającej wojnie oraz o tym, że jadą tam zabijać. Część żołnierzy oddała się do niewoli dobrowolnie, piętno zabijania godziło w ich wartości moralne. Nie brakowało również wiadomości młodziutkich żołnierzy wysyłanych do swoich matek, co odnotowywano w ukraińskich przekazach. Co pisali młodzi Rosjanie? Kreowali brutalną ukraińską rzeczywistość, podkreślając, że są zmuszani do zabijania.
Jednak rosyjska propaganda słynie z kłamstw i manipulacji. Przykładami można sypać z rękawa. Rosyjski pilot, który przymierzał się do bombardowania ukraińskich miast, zaprzeczył o podejmowanych rzekomych krokach mających zaszkodzić zachodniemu sąsiadowi. Rosjanin reasumował, że tylko monitorował stan miast. Żołnierze są wyjątkowo zgodni w zeznaniach - każdy z nich wymienia słowo ćwiczenia, manewry wojskowe i żadnym przypadku nie pada słowo wojna. Przecież wiadomo, że nieświadomego i zesłanego na front wojenny militarnego szybciej odda się do niewoli niż zabije - takie prawo łaski. Adekwatnym przykładem putinowskiej manipulacji jest Rosyjskie Centrum Nauki i Kultury, mające swoją siedzibę w Gdańsku. Placówka w komunikacie poinformowała, że Rosja wysyła do ukraińskich miast pomoc humanitarną - prawda szyta grubymi nićmi.
Lepiej oddać za darmo niż zostać okradzionym
Ukraińcy radzą sobie z Rosjanami na własne sposoby. Romowie kradną czołgi, rolnicy wywożą sprzęt, a lokalni przedsiębiorcy rozdają żywność za darmo mieszkańcom. Powód? Doskwierający głód oraz rosyjscy żołnierze plądrujący sklepy. Na jednych z nagrań widoczne jest, jak wojskowi biorą wszystko co jest pod ręką - nie mają wystarczających zasobów żywności lub mają z delikatnym poślizgiem daty przydatności. 7 lat różnicy może powodować delikatną różnicę w jakości konserw.
W obliczu rozbieżności relacji strony rosyjskiej, wiadomości prokremlowskich mediów wydają się być opowiadaniem science fiction. Jednak nadal w większości federacji jej mieszkańcy wydają się być ślepo wpatrzeni w swojego wodza i jego nierealną wizję słowiańskiego mocarstwa.