Trener Michał Probierz, choć jest z Bytomia i śląski fusbal zna na wylot, nie zabrał na mistrzostwa Europy ani jednego piłkarza ze śląskich klubów. Najbliżej wyjazdu do Niemiec był chyba Patryk Dziczek z Piasta Gliwice, powołany przez selekcjonera na dwa eliminacyjne mecze z Wyspami Owczymi i Mołdawią w październiku ubiegłego roku. Gliwiczanin nawet zadebiutował w reprezentacji Probierza (12 października 2023 r. z Wyspami Owczymi), ale na tym ta przygoda się skończyła.
Piast Gliwice nie ma swojego reprezentanta na Euro, w przeciwieństwie do Górnika Zabrze. To znaczy... Górnik Zabrze powinien ich co najmniej dwóch, bo trener reprezentacji Niemiec spokojnie mógłby powołać na mistrzostwa Lukasa Podolskiego. Za stary? Wiecie, że Manuel Neuer jest tylko rok młodszy od Poldiego? Tak czy inaczej, Górnik ma swojego piłkarza na niemieckim turnieju: bohatera Słowenii.
Janża, bohater Słowenii
Erik Janża (lub Janza - językoznawcy w Polsce są podzieleni) jest pierwszym piłkarzem w historii Górnika Zabrze, który zdobył gola na mistrzostwach Europy. Tak, pierwszym. A Lubański, Matysik, Gorgoń czy Szołtysik? Zero. Tak się składa, że reprezentacja Polski w legendarnych czasach Górskiego i Piechniczka ani razu nie awansowała na tę imprezę, a po raz pierwszy zagrała na niej w roku 2012. A Erik Janża? Widzieliście jego gol, dający Słowenii cenny remis z Danią. Sezon NBA właśnie się skończył, wielki Luka Doncić został zatrzymany przez Boston Celtics, więc teraz wszyscy w Słowenii odmieniają nazwisko Janży.
Warto pamiętać, jak długą drogę bohater Słowenii (i Górnika) pokonał do tej chwili - bomby, która po szczęśliwym rykoszecie zaskoczyła Kaspera Schmeichela w meczu z Danią. Piłkarz opowiadał w wywiadach o tym, że dzieckiem był raczej... pulchnym (86 kg w wieku 12 lat!) i stroniącym od sportu. W piłkę zaczął grać na poważnie dopiero jako 14-latek, zaś w dorosłym fusbalu... No cóż, długo wiodło mu się niespecjalnie: w ciągu 6 lat zaliczył 6 klubów w Słowenii, Czechach, Chorwacji i na Cyprze. W żadnym nie zagrzał miejsca na dłużej.
- Były to trudne trzy lata - mówił Janża w rozmowie z TVP Sport. - Wtedy też urodził się mój syn – zmiana kraju co roku z małym dzieckiem nie jest łatwą sprawą. Gdy nie grałem albo grałem słabo, czułem dodatkowy stres. Czułem, że muszę robić więcej. To był najgorszy czas, ale z drugiej strony – te lata mi pomogły się rozwinąć mentalnie. Ważną rolę ma tu jednak moja żona, która jest ze mną od dziesięciu lat. Dobrze zorganizowane życie prywatne pomaga przeżyć te wszystkie wzloty i upadki, których w sporcie nie unikniesz.
Frajer, czyli... szef
Janża na Śląsk trafił 5 lat temu. Tacy piłkarze jak on, pardon: z takimi życiorysami jak on, przychodzą i odchodzą. Przez kilka sezonów w klubach polskiej Ekstraklasy przewija się ich kilkunastu, o większości pamiętają potem głównie klubowi kronikarze i księgowi. Janża to inna historia. Podstawowy piłkarz Górnika, jego kapitan, a przede wszystkim: człowiek z charakterem, który znalazł na Śląsku swoje miejsce.
– Podpisanie kontraktu z Górnikiem było najlepszą decyzją, jaką mogłem podjąć – i dla siebie, i dla rodziny. Wszyscy się dobrze tutaj czujemy. Mieszkamy w Katowicach, jeden z moich synów, który ma siedem lat, także trenuje w Górniku – mówi Słoweniec. Podkreślmy przy tym, że Janża zostanie w Górniku do czerwca 2026 roku - w tym tygodniu zabrzański klub poinformował o kontraktowym kompromisie ze swoim kapitanem.
– W żadnym klubie, w żadnym miejscu nie czułem takiego wsparcia. Nie mówię tylko o dwóch latach, gdy jestem kapitanem, ale tak było od początku. Kibice mnie doceniają – zauważyłem już dawno, że lubią takich walecznych zawodników. A ja... wiesz jaki jestem. Czasami walczę nawet za bardzo. Zdarza się, że robię coś głupiego na boisku, potem wygląda to słabo. Bywam emocjonalny. Ale gdy zrobię coś źle, po piętnastu sekundach to do mnie dochodzi. Dlatego zawsze po meczu podchodzę do kogoś i przepraszam, jeśli źle się zachowałem.
W jednym meczu Ekstraklasy Janża nazwał sędziego "frajerem", a gdy wyleciał z boiska z czerwoną kartką, tłumaczył potem przed kamerami, że... mówił po słoweńsku. A w jego języku bycie frajerem to, uwaga: zgrywanie szefa.
Rekord na ME? Trzech
Janża z Górnika to jeden piłkarz śląskiego klubu na Euro 2024. A drugi? Pierwsza podpowiedź: słowacki talent. Druga: w czeskiej ekstraklasie. Trzecia: Banik Ostrawa. Nazywa się Thomas Rigo, jest środkowym obrońcą, ma 22 lata i niebawem może być gwiazdą europejskiego futbolu. Zatem: śląskie kluby mają dwóch piłkarzy na mistrzostwach Europy. To dużo? Nie. Ale... więcej niż cztery lata temu, gdy w kadrze Polski był Jakub Świerczok z Piasta Gliwice. A na Euro 2016? W polskiej reprezentacji Ruch Chorzów miał Mariusza Stępińskiego. Euro 2012? Ani jednego przedstawiciela śląskich klubów: ani w ekipie Franciszka Smudy, ani w kadrze Czech, ani żadnej innej.
Rekord w postaci trzech piłkarzy na Euro śląska piłka klubowa zanotowała w 2008 roku - wtedy w reprezentacji Polski (trenerem Leo Beenhakker) występowali Michał Pazdan i Tomasz Zahorski z Górnika Zabrze, a w kadrze Czech Banik Ostrawa miał Vaclava Sverkosa. Na Euro 2004 nie było Polski, za to w Czechach grało (a bardziej siedziało na ławce) dwóch piłkarzy Banika: Rene Bolf oraz Marek Heinz. No i wreszcie: o mistrzostwach Europy w 2000 warto pamiętać, ponieważ w czeskiej kadrze (Polska odpadła w eliminacjach) grał jeden z najwybitniejszych piłkarzy Banika, jego wychowanek: Marek Jankulovski. Zaraz po Euro przeniósł się do ligi włoskiej, w której był gwiazdą Napoli, Udinese oraz AC Milan.
Jaki wniosek z tej wyliczanki? Najprostszy: śląskie kluby z Banikiem włącznie potęgą kadrową od dawna nie są. Tak, wiedzieliśmy o tym przed lekturą. Wyobraźmy sobie zatem na koniec, że Polska Piechniczka z lat 1982-1986 gra po drodze na mistrzostwach Europy. Z samego Górnika podstawowymi zawodnikami byli wtedy m.in. Waldemar Matysik, Tadeusz Dolny, Ryszard Komornicki, Andrzej Pałasz, Jan Urban, Andrzej Zgutczyński i Józef Wandzik. Do tego Jan Furtok z GKS-u Katowice. Sporo? No właśnie.