Na początek podstawy!
W tradycyjnym śląskim domu pewne były dwie rzeczy: matriarchat i ordnōng. Oczywiście zazwyczaj było też dużo bajtli, które uparcie kontestowały te drugą kategorię.
Jak po śląsku mówić o dzieciach? W sumie to nie jest ciężka sprawa. Najbardziej podstawowym określeniem jest bajtel (mn. bajtle). Można oczywiście powiedzieć po prostu dziecko, ale tutaj musimy uważać na gramatykę. W liczbie mnogiej dziecka, nie dzieci!
Jeżeli już mamy bajtle (albo dziecka), to wtedy możemy je sklasyfikować pod kątem płci. Córka to po naszymu cera. Syn to syn, ale osobiście osobiście spotkałem się tylko z użyciem słowa synek.
Jeżeli dopiero co urodziło nam się dziecko, to na takie niemowlę po śląsku powiemy dziyciōntko (można się z tym spotkać na przykład w Kauflandzie w Silesii). Myślę, że ten akapit nikogo nie zaskoczył, ale warto dodać, że w teksańskim (tak, jest taki dialekt języka śląskiego ) śląskim bajtel to bejbik.
Świat małego Hanysa
Dzieci nie istnieją w próżni, więc potrzebujemy słownictwa, by opisać cały ich świat. Zacznijmy od samego początku.
Małemu dziyciōntku możemy dać nupel, czyli smoczek. Przyda się też laclik, lub ślintoczek, czyli po polsku śliniak. Jak bajtel trochę podrośnie, możemy zacząć sadzać go na topek (nachtop to chyba zbyt dorosłe określenie).
Dodatkowo śląskie dzieci nie śpią ino nynajōm, a pode lyżem citujōm na nich beboki, czyli potwory (które, swoją drogą, są bardzo przyjazne). Do wychowania przydadzą się różne szpilcojgi, albo graczki, na przykład szlojder (proca), bala (piłka), drach (latawiec).
Jak ktoś sobie może na to pozwolić, to zatrudni kindermyjdla (opiekuna do dzieci). A jak nie, to może liczyć na pomoc ōmki i ōpka, albo starki i starzika. Najgorzej, kiedy dziyciōntko napocznie bajukać (chodzić na czworaka). Wtedy ciężko za nim nadążyć.
Ordnōng!
Wróćmy do ordnōngu, który w śląskiej chałpie musi być! Ślōnskie bajtle niy śmiōm sie smykać, lotać po hołdach i skokać po klopsztangach, kiej trza robić w chałpie. Kiedy sznupiōm we szrankach i byfyjach za jakimi maszketami abo bōmbōnami, stają się sznupokami. Ciaproki zawsze chodzą pokidane.
Ja osobiście, poza byciem ciaprokiem, cieszyłem się mianem klipy i szpotloka, czyli niezdary. Byłem też słynny z bycia ślimtokiym, czyli beksą. Ale sam uważałem się za wigyjca, czyli żartownisia. Jak nie pomagałem przy sobotnich porządkach, stawałem się lebrem (leniem), albo miglancem, czyli spryciarzem uciekającym przed pracą. W tygodniu byłem przykładnym szkolorzem, który oczywiście nigdy niy łaził na baje…
Po szkole chodziliśmy z kamratami na raub albo chaby (czego oczywiście nie polecam). Ale wiadomo, każdy synek musi roz za jaki czas co napochać (narozrabiać). Powiedzieć o mnie nie można było na pewno, że jestem niyusuchany, czyli nieposłuszny.
Trocha tego było, pra? Jak chcecie sobie przypomnieć te wszystkie słówka, to zapraszam poniżej, znajdziecie tu glosariusz wszystkich śląskich zwrotów użytych w tekście:
bajtel - dziecko
bajukać - raczkować
bala - piłka
beboki – śląskie potwory
bōmbōny - słodycze
byfyj - kredens
cera - córka
ciaprok – ktoś, kto ciągle się brudzi
citować - czychać
drach – latwiec (też smok)
dziyciōntko - niemowle
kamraty - koledzy
kindermyjdla - niania
klipa - niezdara
klopsztaga - trzepak
laclik, ślintok - śliniak
leber - leń
lotać - biegać
maszkety - smakołyki
miglanc - spryciaż
nachtop - nocnik
niyusuchany - nieposłuszny
nupel - smoczek
nynać – spać (potocznie)
ôbkidać sie – poplamić się
ōmka - babacia
ōpek - dziadek
ordnōng - porządek
pochać - rozrabiać
raub, chaby – chodzenie do sąsiada, żeby ukraść mu owoce z drzew
rojber - rozrabiaka
skokać - skakać
smykać sie – chodzić bez celu po mieście w celach zabawy
starka – babacia/staruszka
starzik – dziadek/staruszek
synek –syn/chłopiec
szkolorz – uczeń
szlojder - proca
sznupać – szperać, myszkować
sznupok – szperający
szpilcojgi, graczki - zabawki
szpotlok - niezdara
szrank - szafa
ślimtok - beksa
wigyjc – żartowniś
Może Cię zainteresować: