Partyjna agitacja w mundurze leśnika. Wyborcy i tak mandatu nie dali
- Jesteśmy silni, jesteśmy gotowi, aby wygrać tą wielką batalię wyborczą. Myślę, że damy radę, że polska prawica pokaże wielką swoją moc – grzmiał w marcu podczas konferencji prasowej dotyczącej inicjatywy „W obronie polskich lasów” Józef Kubica, dyrektor generalny Lasów Państwowych i zarazem radny sejmiku województwa śląskiego.
Trudno sobie wyobrazić podobne wystąpienie w wykonaniu komendanta głównego policji, straży pożarnej, czy prezesa wyższego urzędu górniczego. Ubrany w mundur leśnika Kubica nie miał jednak problemu z tym, by zaprząc ten mundur w służbę partyjnej agitacji. Nie tylko publicznie jako szef państwowego przedsiębiorstwa udzielił poparcia konkretnej opcji politycznej, ale sam znalazł się u niej na liście wyborczej. Polityk Solidarnej Polski i szef Lasów Państwowych w jednej osobie (bo faktem jest, że Kubica to leśnik z ponad 40-letnim stażem) postanowił powalczyć o sejmowy mandat w obejmujących Bytom, Zabrze, Gliwice oraz powiaty gliwicki i tarnogórski okręgu wyborczym nr 29.
Bez
powodzenia. Nie pomogły huczne pikniki organizowane z okazji
100-lecia LP (na zapowiadających je plakatach oczywiście nie
zabrakło zdjęcia dyrektora), przekazywane w imieniu LP czeki,
występy w telewizji śniadaniowej, czy granty dla kół gospodyń
wiejskich. Szef LP dostał 5315 głosów, niespełna 1,4 proc. ogółu
oddanych w okręgu i o przenosinach na Wiejską może zapomnieć. Bardzo prawdopodobne, że i z kierowaniem Lasami przyjdzie
mu się pożegnać. Już w zeszłym roku jego dymisji
domagali się posłowie Koalicji Obywatelskiej zarzucając, że
Fundusz Leśny stał się „łupem politycznym” działaczy
Solidarnej Polski, a w swojej deklaracji programowej KO wprost
zapowiada rozliczenie „partyjnych namiestników PiS za prowadzoną
przez ostatnie 8 lat rabunkową gospodarkę leśną”. (Interesujesz się śląską polityką? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)
Wizerunkowa katastrofa przy dźwięku pił
Kubica jest dziś twarzą zmiany, jaka przez ostatnie lata dokonała się w wizerunku Lasów Państwowych, choć trzeba zaznaczyć, że nie on ją zapoczątkował, a jedynie kontynuuje (LP kieruje od wiosny 2021 r. , wcześniej przez rok był dyrektorem RDLP w Katowicach). Słowo „zmiana” jest tu eufemizmem. Lepiej byłoby napisać o wizerunkowej katastrofie, której nie są w stanie przeciwdziałać żadne doniesienia o pożytecznych inicjatywach leśników w terenie.
Owa katastrofa to konsekwencja bezprecedensowej liczby społecznych konfliktów, w jakie uwikłane są Lasy Państwowe. Iskrzy w związku z wycinkami prowadzonymi na terenie postulowanego przez „zielonych” Turnickiego Parku Narodowego na Podkarpaciu, poczynaniami LP w Puszczy Białowieskiej, ale też za sprawą cięć na terenie obszarów leśnych przylegających do dużych miast (np. na Bukowej Górze w Dąbrowie Górniczej, czy w katowickich Murckach, gdzie finalnie do wycięcia ponad 130 wiekowych buków jednak nie doszło).
Chyba nigdy wcześniej media tak często nie donosiły o protestach przeciwko wycinkom, czy – szerzej mówiąc – realizowanej przez LP gospodarce leśnej. I dzieje się tak nie tylko za sprawą inicjatyw „zielonych”, choć oni rzecz jasna krzyczą najgłośniej. Głos w sprawie zabierają również naukowcy (np. prof. Jerzy Szwagrzyk z Katedry Bioróżnorodności Leśnej na krakowskim Uniwersytecie Rolniczym w Tygodniku Powszechnym alarmuje, że po raz pierwszy od II wojny światowej tniemy drzewa szybciej niż rosną), samorządowcy, a przede wszystkim zwykli mieszkańcy. W mediach społecznościowych roi się od narzekań na skalę prowadzonych wycinek i dokumentujących je fotografii, zaś wzmianki o przygotowywaniu nowych planów urządzenia lasu (to dokumenty określające m.in. zadania związane z pozyskiwaniem drewna) coraz częściej wywołują mobilizację lokalnych społeczności, obawiających się, że „pod topór” pójdą miejsca ich spacerów i wypoczynku.
Wyraźnie
widać, że obywatele
chcą
mieć większy wpływ na to, co się dzieje w lasach, które
z jakiegoś powodu mają w nazwie „państwowe”
i
nie dają się zbyć argumentem, że drewno na szafę skądś trzeba
pozyskać. LP
straciły
wizerunek sympatycznego przedsiębiorstwa, którego pracownicy
prowadzą szkółki leśne, wypatrują pożarów i przy okazji
jeszcze podglądają zwierzaki. Zamiast tego zaczęły być
postrzegane jako typowy koncern
surowcowy eksploatujący swoje zasoby w
stylu znanym kiedyś z poczynań sektora górniczego.
„Obce siły, ekoidioci, pseudoekolodzy”, czyli dyrektor kontra świat
Kierowane przez Kubicę LP niespecjalnie miały pomysł jak ten wizerunek zmienić, choć samych leśników – jak można usłyszeć od osób z nimi współpracujących – mocno ten nowy „image” uwiera. Przyjęły raczej strategię oblężonej twierdzy. W dodatku wywieszając na murach partyjny sztandar. Obserwując konto rzecznika LP w mediach społecznościowych tuż przed wyborami można się było zastanawiać, czy bardziej jest to przekaz o lasach, czy o polityce, bo wzmianki o Donaldzie Tusku i złowrogich zakusach Brukseli pojawiały się tam obok nagrań bobrów, jeleni i zajęcy. Przykład zresztą szedł z gabinetu dyrektora LP.
- Siły obce naszemu państwo chcą zniszczyć lasy – stwierdził miesiąc temu podczas odbywającej się w Częstochowie konferencji „Środowisko – troska o dobro wspólne” Józef Kubica, okraszając swoje wystąpienie wzmiankami o „ekoidiotach czy pseudoekologach”.
- Próbują szkalować, oszukiwać. Uderzają mali ludzie, niszowe środowiska – to z kolei próbka z udzielonego tuż przed samymi wyborami przez dyrektora Kubicę wywiadu.
Przykłady tego typu wypowiedzi można by mnożyć. Organizacje pozarządowe z wszelkiej maści „zielonymi” na czele, kontestujący działania LP naukowcy i Unia Europejska (zwłaszcza po wyroku TSUE, który stwierdził, że społeczeństwo powinno mieć prawo zaskarżenia do sądu planów urządzenia lasu) nie stanowili w tej narracji partnerów do dyskusji, lecz zagrożenie, zaś wszelkie argumenty o ochronie przyrody stanowią jedynie „zasłonę dymną” (kolej cytat z wypowiedzi dyrektora LP) dla motywowanego względami gospodarczymi ataku na Lasy Państwowe.
Trudno
się zatem dziwić, że po ogłoszeniu wyników niedzielnych wyborów
wśród „zielonych” zapanowało radosne schadenfreude i
oczekiwanie na zmianę
w gabinecie dyrektora LP. Niemal
pewne, że taka zmiana nastąpi. Kiedy pytamy wśród polityków KO,
czy widzą możliwość innego scenariusza słyszymy krótką
odpowiedź: nie ma mowy.
My czekamy na zmianę podejścia do Śląska jako wiecznego surowcowego zaplecza.
Może Cię zainteresować:
Plan urządzania lasu w Tychach, Kobiórze i Pszczynie może oznaczać wycinkę. Samorządy bezbronne
Może Cię zainteresować:
Drzewa w lesie murckowskimi do wycinki. Buki w Katowicach pójdą pod topór. Powstała petycja
Może Cię zainteresować: