Afera w Funduszu Górnośląskim dotyczy niegospodarności związanej z zakupem środków ochrony osobistej dla szpitali w czasie pandemii COVID-19.
Jak ustalili dziennikarze „Gazety Wyborczej”, którzy dotarli do raportu Centralnego Biura Antykorupcyjnego w tej sprawie, aż 53 mln złotych trafiły do firmy powiązanej ze znajomym byłego już prezesa Funduszu Górnośląskiego Krystiana Stępnia. Przyłbice kupowano też od jego żony - Beaty. Spółka straciła na tym 14 mln złotych.
W sprawie Funduszu Górnośląskiego odbyła się już nadzwyczajna
sesja, na której radni Prawa i Sprawiedliwości. Nie zjawił się
ani marszałek Jakub Chełstowski, ani wicemarszałek Wojciech
Kałuża, który tę spółkę nadzorował, a Krystian Stępień był
jego protegowanym.
Może Cię zainteresować:
Sejmik obradował w sprawie Funduszu Górnośląskiego. Dlaczego odwołano prezesa spółki?
Marszałek w ogniu pytań z obydwu stron
Po przewrocie w Sejmiku Województwa Śląskiego, którego dokonał marszałek Jakub Chełstowski, który przeszedł z Prawa i Sprawiedliwości do Ruchu Samorządowego „Tak! Dla Polski” i zabrał ze sobą troje radnych (Rafała Kandziorę, Marię Materlę oraz Alinę Nowak ), temat Funduszu Górnośląskiego powrócił na nadzwyczajnej sesji 7 grudnia.
- Wszystkie materiały ochrony osobistej, zakupione przez Fundusz Górnośląski, trafiły do wskazanych szpitali. W ocenie CBA budzi wątpliwości, że cena, po jakiej zostały one zakupione, mogła być przeszacowana, ale w mojej opinii podlega to ocenie biegłych i prokuratury, a my takich kompetencji nie mamy - oświadczył marszałek Jakub Chełstowski.
Na sesji ponownie nie pojawił się były wicemarszałek Wojciech Kałuża, ani żaden z przedstawicieli Funduszu Górnośląskiego, choć zaproszony został wiceprezes Jacek Miketa. W związku z tym w ogniu pytań został postawiony Jakub Chełstowski i mecenas Józef Koczar, który kieruje departamentem obsługi prawnej i nadzoru właścicielskiego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.
Może Cię zainteresować:
Sejmik Województwa Śląskiego przyjął uchwałę ws. in vitro. Chce przeznaczyć 20 mln złotych
Jak wyglądały rozmowy dotyczące dostawców? Czy ktoś sugerował wybór konkretnych firm? Kto tak naprawdę nadzorował Fundusz Górnośląski? Kto rekomendował Wojciecha Kałużę do nadzoru nad spółkami? Dlaczego zwiększano dofinansowanie na zakup środków ochrony osobistej? Co konkretnie znajdowało się w notatce autorstwa Józefa Koczara, w której doradził odwołanie Krystiana Stępnia ze stanowiska prezesa Funduszu Górnośląskiego? Czego dotyczyła umowa koalicyjna PiS z Wojciechem Kałużą? To tylko kilka kwestii, o które dopytywali radni z obydwu stron.
- Nie ma żadnej tajemnicy, jeśli chodzi o treść mojej notatki. Było to omówienie pierwotnej informacji z kontroli CBA. Rekomendacja departamentu polegała na tym, żeby odwołać ówczesnego prezesa, aby jego obecność nie utrudniała prowadzonego postępowania - odpowiedział Józef Koczar.
Co ciekawe, Krystiana Stępnia próbowano - według słów marszałka - odwołać przez kilka miesięcy. Bezskutecznie. Blokowała to rada nadzorcza i trzeba było ją zmienić, aby w ogóle przeprowadzić ten proces. Teraz z kolei są problemy z zebraniem rady nadzorczej i zwołano nadzwyczajne zebranie akcjonariuszy, aby kolejny raz zmienić jej skład.
- Dlaczego zwiększano dofinansowanie? Z prostej przyczyny. Była pierwsza, druga, trzecia etc. fala COVID-19. Brakowało środków ochrony osobistej. Jak wyglądała sytuacja, to wszyscy pamiętamy. To była odpowiedź na potrzeby wynikające z sytuacji epidemiologicznej - wyjaśnił Jakub Chełstowski.
Podkreślił, że Fundusz Górnośląski był wewnętrznie kontrolowany i nie wykazano żadnych nieprawidłowości. Co ważne, organy urzędu marszałkowskiego nie mają takich kompetencji jak CBA lub Najwyższa Izba Kontroli, która również zakończyła swoje czynności w spółce i wkrótce możemy poznać ich wyniki.
Może Cię zainteresować: