„Luka
węglowa wynika z tego, że samorządowe ciepłownie kupowały
rosyjski węgiel” –
ogłosił dziś światu na twitterze wicepremier i minister aktywów
państwowych Jacek Sasin.
Owszem, część samorządowych ciepłowni, w szczególności te na terenie Polski wschodniej, kupowała rosyjski węgiel. Kupowała, bo było to
legalne, bo był tańszy, bo często miał lepsze parametry niż
węgiel z polskich kopalń. Kupowały go wreszcie od działających
legalnie w Polsce spółek. Od tychże samych spółek masowo
kupowali zresztą
rosyjski
węgiel klienci indywidualni - wolumen
trafiającego do nich węgla z importu był kilkakrotnie większy od
tego, co konsumowało ciepłownictwo, a jeśli minister aktywów państwowych o tym nie wie, to odsyłamy do danych Agencji
Rozwoju Przemysłu. Choć raczej można podejrzewać, że wie, ale
wygodniej chłostać ciepłownie w miastach, gdzie się nie rządzi
aniżeli wypominać zwykłym obywatelom (czytaj: potencjalnym wyborcom)
kupowanie węgla „od Iwana”.
Twierdzenie,
że kupowanie rosyjskiego węgla wywołało w Polsce lukę węglową
jest klasycznym
„odwracaniem kota ogonem”. Jest dokładnie odwrotnie.
Luka węglowa w Polsce wynika z tego, żeśmy jako kraj więcej węgla
zużywali niż wydobywali. A skoro tak, to trzeba było tego
brakującego węgla szukać gdzieś poza granicami. Dlaczegośmy
szukali akurat w Rosji – wyjaśniamy powyżej. A
dlaczego
żeśmy jako kraj więcej węgla zużywali niż wydobywali? Branża
węglowa powie, że to wina nadmiernego zwijania wydobycia i
pochopnego zamykania kopalń pod wpływem nacisku Brukseli (ktoś
przypomni za czyich rządów zamknięto KWK „Krupiński” i
„Makoszowy”?). „Zieloni” powiedzą, że to efekt zbyt wolnego
zwijania popytu na węgiel oraz rozwoju odnawialnych źródeł energii
poprzez spowalnianie wdrażania wytycznych UE. Punkt widzenia jest
różny, ale wniosek jeden – nasz
rynek konsumował więcej węgla aniżeli nasze
kopalnie mu
były
w stanie dostarczyć, więc szukał tego
paliwa
gdzieś
indziej. Czyli
minister Sasin myli skutek z przyczyną.
Zaopatrzenie
w ciepło jest zadaniem własnym gminy. To kolejny argument z
rządowego arsenału. Sięgnęła zresztą po niego także
minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
W domyśle, jeśli któryś wójt, burmistrz, czy prezydent miasta
nie pali się do tego, by wystąpić w roli dystrybutora węgla na
swoim terenie, to nie realizuje ustawowych zadań. Ciekawe, że o tym
punkcie ustawy
Prawo energetyczne szefowa
resortu przypomniała sobie akurat teraz. Rozumiem, że jeśli rok
temu wójt, burmistrz, czy prezydent miasta nie zajmował się
dystrybucją węgla, to nie realizowanie ustawowych zadań było ok?
Swoją drogą we wspomnianym punkcie mowa jest także o zaopatrzeniu o
energię elektryczną i paliwa gazowe. Czyli – jak rozumiem –
jeśli gmina nie postawiła jeszcze własnej elektrociepłowni, czy
farmy fotowoltaicznej, zdolnej zaopatrzyć w
prąd lokalną społeczność jeśli z jakiegoś powodu państwowe
koncerny go nie dostarczą, to również mamy do czynienia ze
złamaniem ustawy?
Czy
jednak w ogóle wyciąganie z ustawy Prawo energetyczne wniosku o
zobowiązaniu gmin do zapewnienia ciepła mieszkańcom jest
uzasadnione?
„W orzecznictwie sądowym podkreślono, że treść art. 18 ustawy –
Prawo energetyczne nie upoważnia do stwierdzenia, że ustawowym
obowiązkiem gminy jest dostarczanie wspólnocie mieszkańców
ciepła, energii elektrycznej i paliw gazowych” – wyjaśnia
(uwaga, uwaga) Urząd Regulacji Energetyki, odsyłając do stosownego
wyroku w tej sprawie wydanego przez Sąd Najwyższy.
Wśród kolportowanych w social mediach rządowych wynurzeń daremnie natomiast szukać jakiś wyjaśnień w sprawie np. podatkowego aspektu handlowania przez komunalne spółki węglem. Jak to się ma do przepisów akcyzowych? Kto i za czyje pieniądze miałby przeszkolić pracowników tych spółek z wydawania świadectw jakości, świadectw pochodzenia węgla i dokumentów akcyzowych? Gdzie są jakieś dotacje celowe na kupno tego węgla? Gdzie w ogóle jest jakiś projekt aktu prawnego regulującego szczegóły tego pomysłu? O tym wszystkim cisza, co wskazuje na to, że mamy do czynienia z kolejnym pomysłem rzuconym ot tak sobie „z głowy”. I z wielką obrazą, podobną do tej kiedy handlarze węgla nie podchwycili „świetnej” propozycji rządowych dopłat, której efektem byłoby to, że musieliby dokładać do każdej tony sprzedanego surowca.
Może Cię zainteresować:
Miasta Śląska i Zagłębia nie będą handlować węglem. Jacek Sasin ich nie przekonał
Może Cię zainteresować: