Zainspirowani Azją
Podczas pierwszych wspólnych podróży do Azji, jeszcze przed ślubem - Michalina, wspólnie z partnerem - wiedziała już, że w przyszłości ich pasja będzie kontynuowana w większym składzie. Zainspirowana rodzinami spotkanymi w Azji zrozumiała, że chce pokazać ją także swoim planowanym dzieciom. Po narodzinach pierwszego syna świeżo upieczeni rodzice nie czekali zbyt długo. Z Jaworzna ruszyli prosto do Azji.
- Wiedziałam, że takie wspólne podróże będę chciała wprowadzić jak najwcześniej, bo podróż z dzieckiem do 6. miesiąca życia, które jest karmione tylko piersią, jest znacznie łatwiejsza. Dodatkowo takie maluszki dużo śpią. W pierwszą, miesięczną podróż z naszym starszym synem wybraliśmy się do Singapuru i Tajlandii. Miał wtedy 5 miesięcy - wspomina Michalina Gwiżdż
Narodziny drugiego syna
Życie małego Hugo od początku było wypełnione dalekimi podróżami. Chwilowa przerwa przyszła dopiero po ponad dwóch latach. Wtedy na świecie pojawił się jego młodszy brat, Samuel. I choć nie wskazywały na to badania prenatalne, chłopiec przyszedł na świat z zespołem Downa. Na szczęście bez żadnych chorób współistniejących, które mogłyby w jakikolwiek sposób ograniczyć zarówno dziecko, jak i jego opiekunów.
- Na początku było trudno, bo musieliśmy przeorganizować nasze życie, zaakceptować jego niepełnosprawność, dopasować się do rehabilitacji. Po pięciu miesiącach wszystko się ustabilizowało i stwierdziliśmy, że to już czas na kolejną podróż, że musimy wyjechać z Samuelem, żeby udowodnić sobie i innym, że jest to możliwe - tłumaczy podróżniczka
Z 40 dni zrobił się rok
Gdy cała rodzina była już gotowa, zdecydowali się na wyjazd do Australii. W miesięczną podróż. Samuel miał wtedy 8 miesięcy. Póżniej wspólnie odwiedzili Japonię. Z czasem, przyszedł czas na dłuższą wyprawę. I tak, w wieku 1,5 roku - Samuel wspólnie z Hugonem i rodzicami, ponownie trafił do Azji. Początkowo, rodzina planowała jedynie 40-dniowe wakacje. Z czasem, w wyniku spontanicznej decyzji, postanowili, że nie skorzystają z zakupionych wcześniej biletów powrotnych i zostaną tam nieco dłużej. Ostatecznie, podczas rocznej podróży, udało im się zwiedzić Australię, Japonię, Koreę, Singapur, Tajwan, Hongkong, Kambodżę, Tajlandię, Malezję, Katar oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. 12-miesięczna przygoda, w znacznym stopniu wpłynęła na rozwój dzieci. Zwłaszcza młodszego syna.
- Przed wyjazdem Samuel nie potrafił jeszcze mówić. Był dzieckiem niechodzacym, nieraczkującym, tylko po prostu pełzającym. A w tej podróży nauczył się raczkować, chodzić i mówić pierwsze słowa. Zaczęliśmy dostrzegać, jak ogromny wpływ mają na niego wszystkie te przygody. Na wyjazdach nasze dzieci poznają świat i ludzi, ale przede wszystkim zaspokajają swoją ciekawość i uczą się otwartości oraz empatii. - przyznaje mama dwójki dzieci
Chcieć to móc
Egzotyczne podróże z dwójką dzieci, w tym z dziś już 9-latkiem z niepełnosprawnością udowadniają, że większość ograniczeń jest w głowie rodziców. Oczywiście nie każdy może pozwolić sobie na dalekie i długie wakacje, jednak warto podkreślić, że Hugo i Samuel, oczywiście z rodzicami - sypiali już w hostelach bez okien, wypożyczonych samochodach czy na polach namiotowych. Organizowanie wycieczek na własną rękę nie tylko rozwija, ale także kosztuje mniej niż w przypadku zorganizowanych wyjazdów z biur podróży. Dodatkowo, gdy rodzina przebywa na miejscu, w Jaworznie, w chwilach wolnych od pracy i obowiązków, stara się korzystać z dostępnych atrakcji w regionie. Z powodzeniem zwiedzają muzea czy miejsca rozrywki dla dzieci.
- W woj. śląskim mamy dużo możliwości. Staramy się, gdy tylko możemy, coś planować. Zwłaszcza że wiele miejsc można w wybrane dni zobaczyć za darmo. Na miejscu, także z dziećmi, jest co robić. Wystarczy dobrze poszukać. - mówi Michalina Gwiżdż.
W planach kolejne podróże
Chłopcy nie mogą już doczekać się kolejnej, dłuższej wyprawy. Już wkrótce, rodzina po raz szósty odwiedzi Australię. W przyszłym roku do swojej mapy podróżniczych wspomnień planują dorzucić także Amerykę Południową.
Przykład dla innych
Aktywna mama, prowadzi także podróżniczego Instagrama. Na początku zdjęcia z wyjazdów zamieszczała w sieci głównie dla rodziny i przyjaciół. Z czasem, gdy do Hugona dołączył Samuel - obserwujących zaczęło przybywać. Wiele matek, które urodziły dzieci z niepełnosprawnościami, obserwując poczynania rodziny - zdobywa się na odwagę by coś zmienić i wreszcie - wyruszyć w mniejszą lub większą podróż. Autorka podróżniczego konta zauważa jednak, że w Polsce nadal większość aspektów związanych z wychowywaniem chorych i niepełnosprawnych dzieci wymaga poprawy i udoskonalenia. Podkreśla, że wciąż jest wiele do zrobienia, aby zapewnić lepsze wsparcie zarówno dzieciom, jak i rodzicom.