Elektromobilność w Polsce bardziej potrzebuje fachowców niż rządowych dopłat?

Za kilka lat szkoły branżowe wypuszczą pierwszych absolwentów kierunku „technik elektromobilności”. Czekają na nich firmy zajmujące się obsługą i naprawą pojazdów elektrycznych. - Potrzeba pracowników zarówno do serwisowania samochodów elektrycznych, jak i stacji ładowania – potwierdza w programie „Gospodarczy ŚląZag” Paweł Prencel, prezes zajmującej się m.in. budową stacji ładowania firmy Revon Energy.

mat. Media Operator
Gospodarczy Slazag Pawel Prencel

Szkoły prowadzące kształcenie zawodowe dostały „zielone światło”, by rozpocząć naukę na kierunku „technik elektromobilności”. Jego absolwenci mają zyskać kwalifikacje zawodowe związane z obsługą, diagnozowaniem i naprawą pojazdów elektrycznych, hybrydowych oraz wodorowych. O rozszerzenie klasyfikacji zawodów szkolnictwa branżowego wnioskował minister klimatu i środowiska w reakcji na płynące z rynku pracy sygnały o zapotrzebowaniu na wykwalifikowanych pracowników dla sektora e-mobilności.

- Branża nie ma długiej historii, więc fachowców brakuje. Potrzeba pracowników zarówno do serwisowania samochodów elektrycznych, jak też stacji ładowania. Od dwóch-trzech lat na polskim rynku pojawiają się studia podyplomowe z zakresu elektromobilności, więc kadrę bardziej specjalistyczną już się kształci - komentuje tą decyzję Paweł Prencel, prezes zajmującej się m.in. budową stacji ładowania firmy Revon Energy.

- Jeżeli ktoś się interesuje motoryzacją, to tutaj nie ma alternatywy. Przyszłość to elektromobilność i samochody wodorowe – przekonuje.

Jak przypomina Prencel w Polsce jeszcze dwa lata temu było zaledwie ok. 2500 stacji ładowania samochodów elektrycznych, dziś jest ich już ok. 7500, a co miesiąc średnio uruchamianych jest ok. 100 szybkich stacji ładowania. To pokazuje w jakim tempie rozwija się infrastruktura dla e-mobilności.

- Argument, że nie ma się gdzie ładować jest dziś nietrafiony – ocenia prezes Revon Energy.

Samochodów zasilanych wyłącznie energią elektryczną na koniec czerwca było w Polsce ponad 69 tysięcy. To wciąż promil na tle ogólnej liczby zarejestrowanych w naszym kraju aut. Rząd stara się zmienić tę statystykę poprzez programy dopłat do zakupu tego typu pojazdów – do zapoczątkowanego przez rząd PiS programu „mój elektryk” ma niebawem dojść nowy program, finansowany z pieniędzy KPO.

- Na pewno wysoka cena samochodów elektrycznych wciąż jeszcze robi swoje. To dla wielu osób kwota zaporowa. Fajnie, że są dopłaty, ale zakładam, że w przyszłości dopłat nie będzie, gdyż samochód elektryczny będzie po prostu bardziej opłacalny jeśli ktoś sobie policzy cały okres użytkowania. Myślę, że jeszcze parę lat musi upłynąć, żeby elektryki cenowo wyrównały się z samochodami spalinowymi. Jeśli damy wspólnotom, czy zarządcom na osiedlach mechanizmy do tego, by budować ładowarki, gdzie koszt ładowania będzie bardzo niski i ludzie zobaczą, że przed własnym oknem można ładować samochód elektryczny, a zarazem jego cena spadnie, to potencjał rozwoju sprzedaży samochodów elektrycznych jest w Polsce bardzo duży – ocenia Paweł Prencel.

Autobus elektryczny w Jaworznie

Może Cię zainteresować:

W Jaworznie powstał magazyn energii wykorzystujący zużyte baterie elektrobusów. Źródłem jest... pierwszy autobus elektryczny kursujący w Jaworznie

Autor: Michał Wroński

20/12/2023

Autobus elektryczny

Może Cię zainteresować:

Pierwsze elektryczne autobusy w Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Trafiają już do zajezdni PKM w Katowicach, Sosnowcu, Gliwicach i Świerklańcu

Autor: Michał Wroński

04/06/2023

Farma wiatrowa we Wielowsi

Może Cię zainteresować:

Pierwsza na Śląsku farma wiatrowa powstała w Wielowsi przed zaostrzeniem przepisów. "8 procent w budżecie wsi"

Autor: Michał Wroński

02/03/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon