Skąd Ślązak w Afryce? To długa historia.
Przyszły Emin Pasza urodził się w Opolu, w roku 1840. Synowi żydowskiego kupca Ludwika Schnitzera nadano imię Izaak. Ojciec Izaaka zmarł kilka lat później, niedługo po przeprowadzce rodziny do Nysy. Matka Paulina wyszła powtórnie za mąż. Za innego żydowskiego kupca, tyle że zasymilowanego. W efekcie nastąpiła pierwsza i nie ostatnia zmiana religii Izaaka. Przy okazji konwersji na wyznanie na ewangelicko-augsburskie otrzymał nowe imię - Eduard.
W wieku 24 lat Eduard wyjeżdża do Turcji, a ściślej Imperium Osmańskiego, które rozciąga się wówczas od Bałkanów po Afrykę Północną, Półwysep Arabski i Zatokę Perską. Tam po raz kolejny zmienia wyznanie. Przechodząc na islam, znów zmienia imię - na Mehmed al-Amin (dla Europejczyków będzie Eminem). Pracując w dzisiejszej Czarnogórze, Albanii i Grecji, bada tamtejszą przyrodę - geologię, hydrografię, zoologię, botanikę i etnografię. W składzie ekspedycji naukowej zapuszcza się na pustkowia Syrii i Palestyny., a w stołecznym Stambule wygłasza naukowe odczyty. W 1875 roku dostaje posadę w Egipcie, przybywa do Afryki i tam zachorowuje. Choroba okaże się nieuleczalna i ostatecznie śmiertelna. Choroba Emina nazywa się... Afryka.
Emin Pasza (pasza to turecki termin, określający wysoko postawionego urzędnika, wyrazu tego używa się też grzecznościowo, na podobnej zasadzie jak polskiego "pana"), jeżeli chodzi o fascynację Czarnym Lądem, jest postacią z tej samej gliny, co badacze Afryki jak David Livingstone i Henry Morton Stanley. Z tym drugim zresztą autentycznie zetknie go los. I to w podobny sposób, co w legendarnej scenie spotkania Stanleya i Livingstone'a w Udżidżi, z pamiętnym (choć ponoć zmyślonym i będącym licentia poetica tego pierwszego na potrzeby jego relacji) "Doktor Livingstone, jak sądzę?". Ale nie uprzedzajmy faktów.
W Afryce Równikowej
Na razie, rok po przybyciu do Egiptu, Emin zostaje mianowanym naczelnym lekarzem w Ekwatorii. To dziś część Sudanu Południowego. Stolica prowincji mieści się w Lado nad Białym Nilem. Emin podlega tamtejszemu gubernatorowi, którym jest Brytyjczyk, generał Charles Gordon. Tak, ten sam Gordon, rozsławiony później przez Henryka Sienkiewicza (ze sporą dozą przesady i patosu) obrońca Chartumu. Jednak to też dopiero nieprzewidywalna na razie przyszłość. Emin dobrze dogaduje się z pryncypałem. A ten na tyle ceni jego zdolności, że gdy zostaje w 1876 roku gubernatorem Sudanu, poleca Emina na swego następcę w Lado. Rekomendacja Gordona Paszy (jak go nazywają w Afryce) okazuje się skuteczna i Emin staje na czele prowincji. Poza administracją podlega mu 10-tysięczny korpus wojskowy. Brzmi nieźle i jak na lokalne warunki byłaby to potężna siła, jednak liczy on 10 tysięcy tylko na papierze - bo wliczając kobiety i dzieci. A do tego jest rozrzucony po fortach, ciągnących się wzdłuż Nilu na 700-kilometrowym odcinku.
Ala razie Emin potrzebuje tylko ułamka swego potencjału militarnego, walcząc głównie z handlarzami żywym towarem. W odróżnieniu od niewolnictwa, nie przeszkadza mu jednak handel kością słoniową. Przypomnijmy - to jest XIX wiek, inne niż dziś wzorce kulturowe i cywilizacyjne, inna mentalność. Stanley nawet ludzi, rdzennych Afrykan, nie traktuje po ludzku (wprawdzie w odróżnieniu od bardziej humanitarnego i światłego Livingstone'a). Jednak Emin zabija słonie na skalę, przy której bledną nawet XIX-wieczne standardy. Nad Górskim Nilem jego ludzie wybijają całe stada nieszczęsnych zwierząt. W Wadeli gubernator zakłada gigantyczny, wart fortunę magazyn kości słoniowej. Na handlu nią Ekwatoria zarabia krocie, więcej bodaj niż na eksporcie bawełny i kawy.
Podwładni nie przepadają za Eminem.
U swoich współpracowników nie zyskał dobrej opinii. (...) twierdzili, że był zawistnym i pyszałkowatym hipokrytą. Charakteryzował go także upór, który pozwolił mu wytrwać na tej placówce - pisze Daniel Gazda w książce Powstanie Mahdiego 1881-1899.
Biały naczelnik z okolic Albert-Nianza
W 1881 roku w Sudanie wybucha rewolucja islamska, która przejdzie do historii jako powstanie Mahdiego. Gubernator Charles Gordon ginie broniąc Chartumu. Te dramatyczne wydarzenia zainspirują Henryka Sienkiewicza, który odwiedzi Egipt dziesięć lat później, kiedy afrykańskie powstanie wciąż jeszcze będzie trwało. Ziarna, które wpadły wówczas w głowę pisarza, do roku 1910 wykiełkują w powieść dla dzieci "W pustyni i w puszczy". Bestsellerowymi przygodami Stasia Tarkowskiego i Nell Rawlinson będą zaczytywać się miliony, nie tylko w Polsce. Dwukrotnie zostaną zekranizowane jako filmy fabularne i telewizyjne seriale. Krytycy Sienkiewicza będą surowo i najczęściej słusznie punktować "W pustyni i w puszczy". Za rasizm przejawiający się apologizowaniem kolonializmu, chrześcijaństwa i cywilizacji białego człowieka, za nienawiść wobec wyznawców islamu i lekceważenie rdzennych mieszkańców Afryki. Współcześnie coraz częściej pojawiają się wątpliwości, co ta wiekowa już książka wciąż jeszcze robi na liście lektur szkolnych. Niemniej nie można jej odmówić sukcesu i ukształtowania wyobrażeń kilku pokoleń Polaków. Stasia i Nel, a poprzez ich przygody świat XIX-wiecznej Afryki od Port Saidu, przez Chartum aż po Wielkie Jeziora Afrykańskie, jako tako kojarzą wszyscy. I wszyscy też, z mniejszą lub większą uwagą, czytali o Eminie Paszy.
Nasz Ślązak pojawia się na kartach "W pustyni i puszczy" kilkakrotnie. Nie we własnej osobie, jednak wzmiankowany jako postać znacząca.
(...) muszę wkrótce wyruszyć ze wszystkimi ludźmi na daleką wyprawę na południe przeciw Eminowi paszy, który siedzi w Lado mając tam parowce i wojsko - mówi Seki-Tamala, jeden z emirów Mahdiego.
O Emina Paszę indaguje Staś Kalego:
Staś pomyślał, że chłopiec może pochodzić z okolic Albert-Nianza, które było dotychczas w rękach Emina paszy, więc chcąc to sprawdzić pytał dalej: - Czy nie mieszka tam biały naczelnik, który ma czarne dymiące łodzie i wojsko?
O gubernatorze Ekwatorii i jego położeniu dobrze jest też poinformowany podróżnik Linde:
Wedle moich obrachowań jesteście mniej więcej o trzysta kilometrów od Lado. Moglibyście uciekać na południe do Emina, ale ponieważ Emin sam jest prawdopodobnie oblężony przez derwiszów, więc nie ma o czym mówić…
Rzeczywiście, po katastrofie Gordona w Sudanie położenie Emina w Ekwatorii było trudne, z tendencją do przerodzenia się w rozpaczliwe. Linde ewakuuje Lado, skupiając trzon swych szczupłych sił w Waelaj jeszcze przed styczniem 1886, kiedy to dopiero docierają doń hiobowe wieści o upadku Chartumu i utracie całego Sudanu. Dokucza mu utrata cennego sprzętu, który jeszcze w Lado pada ofiarą pożaru (wypadek czy dywersja?), ale jeszcze bardziej - szczupłość zapasów amunicji. A może najbardziej ze wszystkiego - przecięcie łączności ze światem. Ostatnie polecenie, jakie dociera do Emina z Kairu, to wytyczne do ewakuacji ku Oceanowi Indyjskiemu. Gubernator uznaje to za nierealne i decyduje się pozostać na miejscu.
Misja Stanleya
Tymczasem robi się o nim głośno w Europie. W Anglii słychać nawoływania do odsieczy dla odciętego w Afryce Emina. Premier Salisbury wzrusza ramionami: to Niemiec, niechże więc Niemcy ratują go sobie sami. Rząd Jej Królewskiej Mości umywa ręce, lecz nie jej poddani. Rusza zbiórka pieniędzy na ekspedycję ratunkową. Do uzbieranych 10 tysięcy funtów dorzuca swoje rząd Egiptu, akcję wspiera też król Belgów Leopold II i ostatecznie okazuje się, że nie tylko jest czym opłacić kosztowne przedsięwzięcie, ale i można powierzyć je w ręce najlepszego. Kierownictwo wyprawy obejmuje sam Henry Morton Stanley. 25 lutego 1887 roku ekspedycja rozpoczyna marsz z zachodniego wybrzeża Afryki w górę rzeki Kongo. Stanley oprócz oficjalnej misji odnalezienia i uratowania Emina Paszy otrzymuje jeszcze dodatkowe, tym razem już sekretne zadania. W imieniu króla Belgów ma zaproponować gubernatorowi Ekwatorii zostanie... gubernatorem Ekwatorii, ale już jako prowincji Wolnego Państwa Kongo, należącego do Leopolda II. Druga oferta, która ma przekazać Stanley, jest konkurencyjna i pochodzi od Kompanii Wschodnioafrykańskiej. Jeżeli Emin ją przyjmie, obejmie zarząd faktorii spółki nad Jeziorem Wiktorii. Ponadto Stanleyowi marzy się przejęcie bajecznego skarbu Emina Paszy - owych 75 ton kości słoniowej. Pod ich przyszły transport na zachodnie wybrzeże Afryki konfiguruje logistykę swej wyprawy.
Jednak marsz Stanleya w głąb Czarnego Lądu okazuje się straszliwy. Ekspedycja walczy z nieprzyjazną przyrodą, głodem, chorobami, wrogimi Afrykanami. Stanley bezwzględnie zwalcza też wszelkie przejawy sprzeciwu we własnych szeregach. Toteż i topnieją one w przerażającym tempie. Trasę wyprawy znaczą ciała jej członków, śmierć jest wszechobecna i nie każdą przeszkodę da się przełamać siłą ognia nowoczesnej broni (której nie brakuje - ludzie Stanleya dysponują nawet karabinami maszynowymi Maxima). Ekspedycji nie odstępuje śmierć. Ginie połowa jej uczestników.
Schnitzer, czyli Kurtz?
Zatrzymajmy się tu na chwilę. Czy rozpoznajecie ten wzorzec? Misja w głąb wrogiego interioru, w poszukiwaniu zaginionego gdzieś w nim wojskowego dowódcy, tajne rozkazy, dzika przyroda, wielka rzeka, ogień, krew, śmierć i zgroza, zgroza... Jeszcze tylko dodać zapach napalmu o poranku...
Tak. To "Czas apokalipsy". Kultowy film Francisa Forda Coppoli i jego literacki pierwowzór - powieść "Jądro Ciemności" ("Heart of Darkness") Josepha Conrada.
Nieraz przyjmuje się, że Conrada (vel Józefa Korzeniowskiego) zainspirowało inne wydarzenie - fascynująca skądinąd francuska ekspedycja do Faszody w latach 1896-1898, w trakcie której ludzie kapitana Jeana-Baptiste’a Marchanda dokonali imponującego wyczynu przerzucenia statku z dorzecza Konga do dorzecza Nilu (używając wprawdzie innej metody, niż w filmie "Fitzcarraldo" Wernera Herzoga - nawiasem mówiąc, reżyser ten czerpał natchnienie z "Jądra ciemności" tworząc inny swój film, "Aguirre, gniew boży"). Powieść Conrada została opublikowana w roku 1899. Jednak wielki pisarz polskiego pochodzenia już wcześniej, bo w 1890 roku, miał osobiście do czynienia z kongijskim piekłem. Poznał je m.in. z pokładu rzecznego statku kursującego w górnym biegu Konga. Statek ów nazywał się "Roi des Belges" - "Król Belgów", ochrzczony tak na cześć znanego nam już Leopolda II. Kiedy Conrad pojawił się nad Kongiem, o ratunkowej ekspedycji Stanleya i krwawych dramatach na jej szlaku wciąż musiało być tam głośno. Kolejny trop to handel kością słoniową, którym bohater Conrada będzie się parał podobnie jak Schnitzer. Frapujące też, że i on otrzyma niemieckie nazwisko. Dziwnymi nieraz ścieżkami chadza wyobraźnia pisarza (czy w ogóle twórcy) i on tylko jeden wie (a i to nie zawsze), z czego jego umysł i talent czerpały inspirację.
Oczywiście, autor nie może się wyzwolić całkowicie od wpływu własnych doświadczeń, lecz są one niejako glebą, w której ziarno opowieści rozwija się w sposób niezmiernie skomplikowany; wszelkie próby określenia tego procesu są w najlepszym razie tylko hipotezami opartymi na niedostatecznych i wieloznacznych świadectwach - stwierdził kiedyś J.R.R. Tolkien.
Nie będzie jednak nazbyt ryzykowną hipoteza, że punktem wyjścia Conrada do stworzenia przezeń kapitana Marlowe'a i kapitalnego pułkownika Waltera Kurtza byli Stanley i Emin Pasza. Tak! Literaturoznawcy i wielbiciele twórczości Józefa Korzeniowskiego sformułowali niejedną hipotezę tłumaczącą genezę tych postaci i zapewne nigdy nie uzyskamy pewności, która z nich jest słuszna. Jednak najbardziej prawdopodobnym pierwowzorem szalonego demonicznego Kurtza, który za sprawą filmu Coppoli i genialnej kreacji aktorskiej Marlona Brando trafił do popkultury, był śląski Żyd Eduard Schnitzer.
Zgroza
Stanley w końcu odnajduje Emina Paszę. Spotykają się 29 kwietnia 1888, choć nie bardzo wtedy wiadomo, kto tu kogo ratuje. Podkomendnym Stanleya, a raczej ich niedobitkom, brakuje żywności i innego zaopatrzenia. Otrzymują je od Emina, w zamian zaopatrując go w amunicję. Emin Pasza nie przyjmie ofert Leopolda II i Kompanii Wschodnioafrykańskiej. Po różnych perturbacjach (Stanley będzie zawracał z pomocą swoim pozostawionym po drodze ludziom, u Emina wybuchnie bunt), ostatecznie gubernator Ekwatorii decyduje się na ewakuację swoich ludzi. Kierują się nad Ocean Indyjski, dokąd z początkowych 1600 dociera ledwo 260, które 4 grudnia 1889 docierają do niemieckiej placówki w Bagamojo.
Schnitzer autentycznie ma coś wspólnego z Kurtzem:
Życie, jakie prowadził w Ekwatorii, sprawiło, że prawdopodobnie nie potrafił żyć w tak zwanym cywilizowanym społeczeństwie. (Daniel Gazda)
Wkrótce Emin Pasza organizuje doskonale wyposażoną ekspedycję niemiecką, na czele której kieruje się z powrotem nad Wielkie Jeziora. Do dziś nie ma pewności, co zamierzał. Rozszerzyć kolonialne posiadłości niemieckie? Założyć w głębi interioru własne państwo? Odzyskać swój legendarny skarb kości słoniowej? Cokolwiek nim powodowało, finał był tragiczny. Emin osiąga Jezioro Wiktorii i zakłada tam fort Bukoba, jednak nad Jeziorem Alberta nie znajduje posłuchu wśród swoich dawnych, pozostawionych tam podkomendnych. Obiera wtedy marszrutę na zachód, w głąb Afryki. Tam dosięga go przeznaczenie. W październiku 1892, koło 140 kilometrów na południe od Wodospadów Stanleya na Lualabie (jak zwie się górny bieg Konga), atakują go handlarze niewolników, mający z nim swoje stare porachunki. Emin Pasza kona z poderżniętym gardłem, dusząc się własną krwią.
Na pewno była to jedna z najwybitniejszych postaci w ówczesnej Afryce i kolejna tak ważna osoba, która zeszła ze świata w sposób gwałtowny, chcąc wpłynąć na przebieg historii. (Daniel Gazda)
Życie po życiu
W Niemczech Emin Pasza przez lata pozostanie powszechnie znaną postacią. Jego nazwiskiem będą nazywane ulice, będzie też wykorzystywany w reklamie, jego podobizna zagości na pamiątkowych medalach wraz z Kajzerem Wilhelmem II (opatrzonych niemieckim i arabskim napisem), pojawi się nawet gra planszowa osnuta na jego perypetiach. Fala popularności z czasem oczywiście opadnie, jednak Emin nigdy nie zostanie całkowicie zapomniany. Do dziś w Demokratycznej Republice Konga wznosi się szczyt Mont Emin, swoją wysokością 4791 m n.p.m. niemal dorównujący Mont Blanc. Z kolei w Tanzanii, na jej brzegu Jeziora Wiktorii, znajduje się Zatoka Emina Paszy. W Ugandzie, w mieście Kampala działa wytworny "The Emin Pasha Hotel". Zaś po drzewach Afryki Równikowej hasają góralki Emina Paszy (Emin Pasha Tree Hyrax) - niewielkie ssaki sklasyfikowane i nazwane tak przez jednego z naukowców wyprawy Stanleya.
Największym, choć kontrowersyjnym (jak zresztą cała ta postać) i rzecz jasna mimowolnym wkładem Emina Paszy w kulturę światową wydają się jednak arcydzieła Conrada i Coppoli, które nie powstałyby, gdyby w historii nie zaistniał jedyny w swoim rodzaju Żyd ze Śląska - Eduard Schnitzer.