Z Ewą Swobodą umawiam się przez pośrednika we wtorek 11 lipca 2023 r. w jednej z restauracji typu fast-food przy "wiślance" w Żorach. Jednak Ewa nie chce rozmawiać ze mną w środku, zaprasza do swojego samochodu.
Jadasz w fast-foodach?
Nie, odrzuca mnie sam zapach takich miejsc. Ale bardzo lubię kawę z Maka. To chyba jedna z lepszych, które można kupić na szybko, przy trasie.
Stosujesz jakąś specjalną dietę? Musisz z jakichś smakołyków rezygnować? Nie jesz lodów na przykład?
Lody to zawsze można (śmiech). Lody trafiają od razu do serduszka, tak kiedyś słyszałam.
Czyli nie odkładają się nigdzie.
Lody są zimne, organizm potrzebuje energii, żeby je ogrzać. Taką teorię stosuję na co dzień. Ale tak poważnie, to staram się teraz bardzo trzymać dietę. Już mnie to troszeczkę męczy, bo nie ma takiej przyjemności z jedzenia. A ja bardzo lubię jeść, lubię smaczne rzeczy. No a to wszystko, co jem teraz, jest po prostu jedzeniem, dostarczycielem białka, węgli i wszystkiego, czego potrzeba, ale bez smaku.
Korzystasz z diety pudełkowej?
Nie. Kiedyś miałam taką dietę, ale ja jestem zwolennikiem tego, żeby samemu sobie gotować. Poza tym lubię gotować. Przynajmniej wiem, co daję do posiłków. To jest myślę, że taki najważniejszy dla mnie punkt, że wiem, co jem.
Jesz pięć razy dziennie, jak nakazują dietetycy?
Zwykle nie. Jeśli by liczyć węglowodany po treningu, takie do picia, to mam cztery posiłki, bo to też dosyć mocno zapycha. Pięciu posiłków nigdy nie umiałam przez cały dzień zjeść, to dużo jedzenia.
Czyli jak jest jakaś impreza, imieniny u cioci, to nie odmawiasz sobie ciacha na deser?
Oczywiście, że nie. „Cheaty” są mile widziane. Raz w tygodniu przynajmniej, żeby nie oszaleć.
Zbliżają się poważne zawody – Memoriał imienia Kamili Skolimowskiej, z cyklu Diamond League, na Stadionie Śląskim. Czy przed takimi zawodami wdrażasz specjalny trening? Masz więcej ćwiczeń?
Dzisiaj się troszeczkę nabiegałam (śmiech). Treningi typowo przedstartowe są dużo lżejsze niż te zwykłe.
Czyli nie dociskasz na koniec?
Nie, ja nie. Ja biegam przeważnie z luzu i użyję określenia, którego nienawidzę - swobody. I właśnie my tak odpuszczamy, ale nie do końca. Robimy trening, robimy pobudzenie siłowe, robimy bieganie, szybkość, bloki, ale nie jest tego tak ilościowo dużo i np. nie są to takie duże ciężary jak np. dwa czy trzy tygodnie przed startami. Wtedy jest mocniej, a przed całym startem, ten tydzień, te pięć, trzy dni, są takie już luźniejsze.
Zapowiada się, że bieg sprinterski na Memoriale im. Kamili Skolimowskiej będzie mocno obsadzony.
Bardzo, bardzo. Mam siódmy czas ze wszystkich sprinterek, które zapowiedziały udział, aż się kłębi od „dziesiątek”. Jak popatrzyłam na listę startową, to pomyślałam: O kurde, taki mały finał mistrzostw świata. Naprawdę najszybsze dziewczyny na świecie tam będą biegać. I ja. Jak będzie wynik poniżej 11 sekund, to będę mogła powiedzieć, że jestem w ich gronie.
Przed tobą też mistrzostwa świata w Budapeszcie w sierpniu.
I jeszcze mistrzostwa Polski pod koniec lipca. Dzień po moich urodzinach. Zostały tak naprawdę tylko trzy starty w tym sezonie, chyba że będą jeszcze jakieś mitingi po mistrzostwach świata. Myślę, że po mistrzostwach Polski troszeczkę przyciśniemy, chociaż nie będziemy mieli dużo czasu. Ale tak, szykujemy się na mistrzostwa świata.
Masz jakieś wyznaczone cele na Budapeszt?
Finał.
Czyli celujesz wysoko.
Zawsze tak trzeba. Albo grubo, albo wcale. Trzeba jednak biegać poniżej 11 sekund, zdaję sobie z tego sprawę.
W przyszłym roku olimpiada w Paryżu. Na ostatniej nie wystąpiłaś, miałaś kontuzję.
Tak, nie wyglądało to za dobrze, ale wyszłam z niej. Dziś już jest okej. Tylko na deszcz mnie boli jak starą babę. O igrzyskach oczywiście też już myślimy, od 1 lipca można robić minima. Są ustalone na 11.07, a ja już szybciej biegałam w tym sezonie – 11.03. Ale muszę to jeszcze potwierdzić, więc mam nadzieję urwać jeszcze tak z 1/10 z tego.
A jak stajesz na starcie, w blokach, to co myślisz? Czy to w ogóle jest czas, żeby prowadzić jakieś rozważania w głowie?
Ja się staram nic nie myśleć, bo jak sobie myślę, to jakieś głupie rzeczy, i potem myślę bardziej o tych rzeczach. Od czasu rozgrzewki, gdy jest godzina przed call roomem (czyli 20-30 minut przed startem, już musimy być gotowe) to jest taka po prostu pustka w tej głowie. Wiem, co muszę robić, wiem po co tutaj przyszłam, wiem, że muszę się skupić tylko na sobie, nie na milionach innych ludzi, czy sprawach, które męczą. Po prostu wszystko idzie na bok i jestem tak naprawdę tylko ja i bieżnia.
Czyli żadna gonitwa myśli?
Nie, do wszystkiego trzeba podchodzić na spokojnie.
Stresujesz się jeszcze startami czy już masz takie doświadczenie, że stres nie przychodzi? Czy to jest pozytywny stres pobudzający, czy czasami pojawia się strach?
Zawsze się stresuję przed startem, ale to jest ten miły strach. Taka ekscytacja, adrenalina. Czuję, że wszystko we mnie buzuje, chociaż strasznie się zestresowałam na „drużynówce” w Chorzowie, bo walczyłam nie tylko o swoje wyniki, ale punkty dla całej drużyny. I to mnie tak zestresowało, że się po prostu przestraszyłam, ale dałam radę, pobiegłam, więc to już mamy za sobą (śmiech)
Czyli wolisz być solistką, polegać sama na sobie?
Ja się już tego właśnie nauczyłam kiedyś, bo zawsze było tak na startach, że byłam zaaferowana tym z kim biegam, w której serii, na którym torze. Potem zdałam sobie sprawę z tego, że to my jesteśmy najważniejsi, wszystko idzie na nasze konto, a nie na czyjeś.
Ok, a przed samym startem wyciszasz się, czy przeciwnie – pobudzasz?
Jest moment wyciszenia, ale już przed samym wejściem do bloku. W bloku staram się być spokojna. Wcześniej, na rozgrzewce, w call roomie staram się być jak najbardziej pobudzona, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Nie wiem, czy to widać, ale czasami tak bardzo chcę się pobudzić, klaskam rękami po nogach tak mocno, że sama sobie robię siniaki.
Przeczytałam w jakimś wywiadzie z tobą, że przed startem lubisz zjeść pół kinderka.
Kinderka, tak. Teraz jem trochę więcej niż pół (śmiech). Dodaję sobie trochę energii. Zawsze z moją trenerką Iwoną Krupą jemy po kinderku. Gdy z dziewczynami biegamy sztafetę, to zawsze częstuję każdą kinderkiem i możemy biegać.