Z
samego rana Grupa Tauron podała we wtorek (30 sierpnia), że
zakończona została naprawa leja kotła
w bloku
910 MW w Elektrowni
Jaworzno
III.
Przedstawiciele koncernu zapowiadają, że do końca tygodnia blok
zostanie zsynchronizowany
z krajową
siecią
elektroenergetyczną. Dla
Grupy to
sprawa
absolutnie kluczowa. Oddany
do użytku w listopadzie 2020 r. blok jest
najnowocześniejszą
jednostką tego typu w polskim systemie energetycznym (choć już kilka miesięcy po uruchomieniu wyłączono z użytkowania za sprawą usterek, a kolejny raz został odstawiony z początkiem sierpnia tego roku). Ma
zdecydowanie większą sprawność, a
zarazem o
wiele niższą emisyjność CO2,
dwutlenku siarki i związków azotu aniżeli
wycofane z eksploatacji bloki. Rocznie
ma spalać nawet 2,5 milionów ton węgla.
Węgiel tak kiepski, że lepiej byłoby go zakopać? Nie tak zapisano w kontrakcie
Pytanie tylko, jakiego węgla. Bo zdaniem władz spółki Rafako, generalnego wykonawcy bloku 910 MW, właśnie nieodpowiednia jakość tego paliwa jest przyczyną problemów z działaniem tej instalacji.
- Część tego węgla nadaje się do ponownego wkopania w ziemię – tak obrazowo mówi Radosław Domaradzki – Łabędzki, prezes Rafako. Podczas zwołanej we wtorek konferencji prasowej były wiceminister rozwoju i były szef należącej do skarbu państwa grupy KGHM nie pozostawił na państwowym „championie energetycznym” suchej nitki.
Zdaniem szefa Rafako, wbrew zapisom kontraktu wskazującym jako paliwo do nowego bloku węgiel z kopalni „Sobieski” faktycznie trafiał tam węgiel z kopalni „Brzeszcze” i „Janina”. A ten już nie spełniał przewidzianych w kontrakcie parametrów jakościowych.
- To węgiel koksujący, który ma inną temperaturę topliwości. Topi się w temperaturze 960 stopni Celsjusza, co powoduje powstawanie spieków, które oblepiają elementy kotła - mówił Domaradzki – Łabędzki prezentując dziennikarzom sporych rozmiarów spieki wyciągnięte z kotła Jaworzna 910 MW. Jak twierdził, nie było ich jeszcze tydzień przed ostatnim uruchomieniem kotła, a to, że powstały w tak krótkim czasie jest koronnym dowodem na kiepską jakość trafiającego do tej instalacji paliwa. Na potwierdzenie swej opinii szef Rafako przedstawił wyniki laboratoryjnych próbek węgla, z których ma wynikać, że 33 proc. z nich wykraczało poza dopuszczalne normy chloru.
- Tego kontraktu nie da się dokończyć. Do przeprowadzenia zostały już tylko testy, ale testy przeprowadza się na węglu gwarancyjnym. Tymczasem tego węgla nie było i nie ma. „Sobieski” stoi, bo ktoś nie zaplanował wydobycia na okres pracy bloku. A my nie bierzemy odpowiedzialności za spalanie węgla niekontraktowego – kategorycznie stwierdził szef Rafako.
Paliwo jest zgodne z wytycznymi, kłopoty to wina kotła?
- Mówienie, że węgiel jest jedynym problemem eksploatacyjnym bloku 910 nie jest prawdą. Jakością węgla przykrywane są problemy technologiczne, z którymi Rafako sobie nie radzi. Jeśli kocioł jest źle zestrojony, każdy węgiel może szlakować. Nawet gwarancyjny – zareplikowało mu na twitterze biuro prasowe Taurona, które na bieżąco komentowało w mediach społecznościowych przebieg zorganizowanej przez swojego kooperanta konferencji. Według narracji koncernu węgiel trafiający do bloku był zawsze uzgadniany z Rafako i zgodnie z wytycznymi dyrektora eksploatacji spółki, mieścił się w głównych parametrach energetycznych określonych w kontrakcie, a prowadzenie prób spalania węgli granicznych było obowiązkiem kontraktowym wykonawcy. Tauron zwrócił też uwagę, że pierwsza awaria leja nastąpiła w ubiegłym roku i wówczas Rafako miało nie zgłaszać zastrzeżeń do jakości podawanego węgla.
- Zadaniem prawidłowo zaprojektowanego, zestrojonego i działającego układu czyszczenia powierzchni ogrzewalnych kotła jest niedopuszczenie do żużlowania i szlakowania podczas jego pracy – stwierdziło biuro prasowe Tauronu.
Nie odniosło się jednak do kilkakroć powtarzanych przez szefa Rafako wezwań do zbadania próbek węgla przez Główny Instytut Górnictwa, ani do podanej przez szefa Rafako informacji, że spółka proponowała Tauronowi dostarczenie z Indonezji przebadanego węgla, dostosowanego do spalania w Jaworznie.
Może
będzie mógł pracować. A może znowu stanąć
Jaki będzie dalszy los bloku 910 MW jaworznickiej elektrowni? Naprawa leja kotła została dokończona przez wykonawcę zastępczego. Rafako – jak mówił prezes spółki – również gotowe było podjąć się tej operacji we wskazanej przez Tauron, uproszczonej technologii, ale chciało w zamian za to zdjęcia gwarancji na wykonany przez siebie kocioł. I wówczas – jak twierdzi Radosław Domaradzki – Łabędzki – państwowy koncern radykalnie zmienił swoje stanowisko. Przestał traktować sprawę jako usterkę, a zaczął lansować tezę, że to wada gwarancyjna i wykonawcy powinien ją usunąć bez dodatkowych warunków.
- Od momentu uruchomienia bloku, na podstawie podpisanej umowy, za eksploatację bloku odpowiadało Rafako. Wykonawca w czasie trwania gwarancji na blok, zobowiązany jest do usunięcia wszystkich wad, a następnie dochodzić poniesionych przez siebie kosztów, w przypadku, gdy wada nie powstała z winy wykonawcy – powtórzyło ten punkt widzenia biuro prasowe Tauronu w ramach wtorkowej wymiany ciosów z kierownictwem Rafako.
Zdaniem władz raciborskiej spółki dalsze spalanie w bloku 910 MW takiego węgla, jaki trafiał do niego w ostatnim czasie, sprawi, że będzie mógł on dalej pracować, ale nie na maksymalnej mocy i przy ryzyku, że wszystkie dotychczasowe problemy będą się powtarzać, blok będzie czasami stawać, a nie można wykluczyć też możliwość wystąpienia awarii.