- Gdy startowałem w wyborach 25 lat temu, byłem nowy, nie wiedziałem nawet, że trzeba jakieś hasło wyborcze mieć. W samorządzie miałem dwóch mentorów: Zbyszka Filaszkiewicza i Stanisława Blachnickiego. Oni nauczyli mnie dwóch, tylko pozornie oczywistych rzecz: że jeżeli jeżeli coś się robi, to trzeba to robić dobrze. I kolejna sprawa - trzeba trafić do ludzkich serc, a nie na plakaty. I zgodnie z tymi dewizami staram się pełnić mandat - mówi Bula.
Jego historia to ewenement w dziejach bytomskiego samorządu. Licząc od 1990 roku, Mariusz Wołosz jest ósmym (!) prezydentem (lub pełniącym obowiązki) tego miasta. Władzę w mieście przejmowały partie, które były akurat na fali w polityce ogólnopolskiej. Gdy kapitulowały w Warszawie, zwijały się również w Bytomiu. Najlepszym przykładem jest SLD: do 2006 roku lewica miała w mieście prezydenta i większość w radzie (w koalicji ze Wspólnym Bytomiem). Kilka lat później jedynym radnym SLD został... tak, Piotr Bula.
- Pracowałem w kopalni Szombierki. Byłem tam wtedy przewodniczącym Związku Zawodowego „Młodych”. Przyszedł do mnie Stanisław Blachnicki i powiedział: „Młody, startujesz, idziesz na listę”. Mówię mu: „Panie Staszku, ale jak? Ja nigdy…”. Odparł tylko, żebym się nie martwił i koniec. Dostałem piąte miejsce na liście. Wystartowałem w 1998 roku, bo… nie chciałem Stasiowi Blachnickiemu robić pod górkę. Wtedy starszych się słuchało - opowiada radny.
Bula finalnie z SLD odszedł: "Z partią stało się coś podobnego, co dziś stało się z PiS". Przez 25 lat również w samym Bytomiu zmieniło się mnóstwo. Bula: "Inne czasy, również gospodarcze. Gdy wszedłem do samorządu, było to jeszcze 200-tysięczne miasto. W
radzie miejskiej zasiadało aż 50 (!) radnych". Żaden z nich nie doczekał takiego stażu. "Zawsze
byłem dostępny dla mieszkańców. Nie wywyższałem się jako
przedstawiciel władzy, nie było mi to do niczego potrzebne. I wobec
ludzi starałem się być szczery: jak tak, to tak, jak nie – to
nie" - mówi.
Co ciekawe, dziś mandat radnego, również sejmiku, to dla wielu samorządowców trampolina do polityki ogólnopolskiej. A Bula? "Gdybym
został posłem, oznaczałoby to koniec kontaktu z mieszkańcami. A
ja ludziom obiecałem, że będę dla nich dostępny tu, na miejscu".
- W SLD też wiedzieli, że pod tym względem jestem krnąbrny, mam swoje zdanie i nawet nie proponowano mi nigdy awansu np. do Sejmu - opowiada.
Cała rozmowa z radnym Piotrem Bulą w cyklu ŚLĄZAQ: