Pod koniec sierpnia 2023 roku na sesję fotograficzną do Kopic przyjechał francuski artysta-fotografik Yann Toma. Yann jest artystą-obserwatorem w ONZ i profesorem na Uniwersytecie Paris 1 Panthéon-Sorbonne w Paryżu. W jego twórczości artystycznej przewija się motyw energii i sieci, a także etyki. Projekty eksperymentują z redystrybucją energii między artystą a jego publicznością.
Po latach reaktywował cykl fotografii "Restitutions", którego rolą jest pielęgnowanie kwestii będących w stanie zmian. Ten cykl fotografii skupia się na uchwyceniu niewidzialnej i energetycznej ergonomii obecnej w niektórych miejscach, które wydają się jakby utraciły swoją pierwotną funkcję.
Rozmowa z Yannem Tomą, francuskim artystą fotografikiem
Dzień dobry Yann, gdzie jest Twoje miejsce na ziemi?
Dzień dobry Maciej. Uważam się za obywatela świata i od dzieciństwa oscyluję pomiędzy kilkoma dziedzinami. Podobnie jak linoskoczek czy tancerz staram się pozostać w sercu twórczej równowagi, brać w czymś udział. Może to mieć określone znaczenie dla ludzkości lub po prostu ludzi wokół mnie. Dziś miejsce artysty jest miejscem pośrednika, mediatora - w sensie orędownika, na obraz tego, czym może być kapłan w kontekście duchowym lub historyk w środowisku akademickim. Artysta bada, obserwuje, opisuje historię i przekazuje ją współczesnym, tłumacząc ją przez najróżniejsze pryzmaty. Ta wizja rzutuje na wiele postaci z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, niczym monumentalne dzieło malarskie Paula Gauguina „Skąd przychodzimy? Gdzie jesteśmy, dokąd idziemy?”.
Skąd pochodzisz?
Urodziłem się w 1969 roku, mieszkam i pracuję w Paryżu i Nowym Jorku, teraz także w Kopicach! Od 2007 roku jestem artystą-obserwatorem przy ONZ. Nawet jeśli moja twórczość artystyczna wydaje się być częścią wiadomości politycznych i medialnych. Zarówno artysta, jak i „dożywotni” prezes zespołu Ouest-Lumière (stałego teatru pracy), od 1991 roku rozwijam koncepcję Energii Artystycznej (EA). Ouest-Lumière, dzieło konceptualne, którym stale się karmię, przywołuje światło, energię, sieci, przemysłowe środki produkcji i świat innowacji. Oprócz fotografii, instalacji i rzeźb, które tworzę, kreuję czasem monumentalne prace kontekstowe i partycypacyjne: Dynamo-Fukushima (Paryż 2011), Human Energy (Paryż 2015), Human Greenergy (Pekin 2016), Vegetal Coats (Nowy Jork 2019), a obecnie dwie instalacje w krótkich odstępach czasu w Nowym Jorku. Moja twórczość artystyczna, znajdująca się w zbiorach Centre Georges Pompidou (Francja), jest w inwentarzu kolekcji Fonds National d'Art Contemporain français. Jestem także profesorem uniwersyteckim w Paris 1 Panthéon-Sorbonne, gdzie kieruję kilkoma pracami magisterskimi i doktoranckimi oraz gdzie realizuję kilka programów badawczych.
Jaka jest Twoja „misja” na Śląsku, po co tu przyjechałeś?
Moją misją jest odkrywanie tego, co się wydarzyło i co funduje przestrzeń somatyczną tego regionu i przyczynienie się do wyjaśnienia, a może nawet „uzdrowienia” niektórych przestrzeni, jak na przykład cykl „Restitutions”, wyprodukowany w 2014 roku w Warszawie. Rolą cyklu fotograficznego „Restitutions” jest uzdrowienie sytuacji płynnej, miejsc, w których sytuacja energetyczna nie została ustalona. Ten cykl fotograficzny zakłada uchwycenie niewidzialnej i energetycznej ergonomii obecnej w niektórych miejscach, które zdają się utracić swoje funkcje. Widzę to, co Jean-Luc Nancy nazywa „ciałami w rezerwie” i próbuję przywrócić te ciała za pomocą fotografii. Aby ta inscenizacja była spektakularna i była, jednocześnie dyskretna w świetle praca oferuje widzowi hipotezę ruchu wywołanego w samym sercu bezwładnych przestrzeni, do których będę miał dostęp, jak pałac w Kopicach. Otwarcie tych miejsc jest warunkiem możliwości istnienia tego szeregu. Zakazane lub dostępne jedynie dla osób upoważnionych osób, miejsca te utraciły wszelką potencjalną funkcję. Ich ładunek inicjuje następnie nowy czas i nową przestrzeń. Ryzyko zapomnienia, które od dawna przenika te miejsca, staje się więcej niż oczywiste i często towarzyszy pogrzebanym w zbiorowej pamięci opowieściom zbiorowym. Staram się zarówno tłumaczyć immanentną energię tych zapomnianych miejsc, jak i naprawiać i uchwycić sytuacje.
Twoim zdaniem działania takie jak te, które prowadzisz, przyczyniają się do zachowania światowego dziedzictwa kulturowego?
Moje działania, choć na swój skromny poziom, przyczyniają się do zachowania światowego dziedzictwa kulturowego. Przynajmniej pozwalają na uwypuklenie tych, które pozostały w zawieszeniu. Rzeczywiście, nawet jeśli dobrowolnie zdystansujemy się od samego niszczenia pamięci, kultura zbiorowa trwa i rozwija się niepostrzeżenie. Wiemy, że zachowanie pamięci wydaje się być niezbędnym wstępem do walki z tabula rasa i sprzyjania przekazywaniu ludzkich doświadczeń. Ślad historyczny (a jako historyk możesz to wiedzieć) to nie tylko odpad: ma on wartość samą w sobie. Często zbyt pochopnie uważa się, że nie ma już żadnej wartości użytkowej, co bardzo często skazuje go na śmietnik. Jednak w każdym ze śladów naszej cywilizacji, także w pozostałościach biologicznych, kryją się cenne informacje. Odrodzenie, które narzuca się jako alegoria lub model pamięci, jest pierwotnie terminem geologicznym.
W jakim sensie?
Jest to podziemna woda wyciekająca, która wypływa na powierzchnię ziemi. W kontekście pamięci ludzkiej jednostkę należy postrzegać jako teren geologiczny, na dnie którego leżą uśpione elementy. Nasze cząsteczki są zatem otwartymi księgami. Ślady ulegają rozproszeniu i przechodzą proces zakopywania. Analogia geologiczna może pozwolić nam zrozumieć, jak wiele odgałęzieni naszej pamięci stworzyło podziemne zbiorniki, tysiącletnie schronienia. Wspomnienia zastosowały trajektorię zapomnienia. Rozluźnili się w nas. Aby je znaleźć, konieczna jest praca poszukiwawcza i tym właśnie staram się dzisiaj żyć. Jest to forma mentalnego zagłębienia się, podążającego za kanałami dystrybucji wykopanymi przez upływ czasu. Ale odrodzenie nie polega na całkowitym odzyskaniu pamięci. Filozof Jean-Christophe Bailly mówi o pamięci, która nie jest możliwym do zlokalizowania pierwotnym wrażeniem, ale raczej kąpielą, w której przebywał. Pozostaje więc tylko kwestia uchwycenia. Stąd uważam, że moja działalność może być użyteczna dla zachowania światowego dziedzictwa.

Może Cię zainteresować:
Straszliwa zima w Kopicach. Rok 1945 przyniósł strach i koszmar, ból i płacz
Osoby odwiedzające Twoje wystawy fotograficzne mówią czasem do Ciebie „o mój Boże, chciałbym odwiedzić to miejsce”? Innymi słowy, czy nie stajesz się inspiracją dla tych ludzi?
Zdjęcia, które wykonuję, to obrazy ponadczasowe, które w równym stopniu odnoszą się do dzisiejszych realiów. Zwłaszcza europejskich i sprzeczności XX w., jak i do tej jutra, które obejmują głębokie zaburzenia naszej cywilizacji i jej wartości. Funkcjonuję tu jako orędownik, status, który pozwala mi przywołać różne zalety pozycji artysty. Przekazuję energię, którą otrzymuję z pewnych sytuacji lub miejsc, i ponownie ją rozdzielam. To filozofia relacji.
Czemu służy podkreślenie tych kontrastów?
Podkreślenie tych kontekstów, podobnie jak ich wyeksponowanie, ma moc odkrywczą. Podobnie jak fotografia, zdefiniowana przez Daguerre'a jako pismo słońca, pozwala wydobyć się z zamarzniętej chwili. Przez nie pojawia się „czarne słońce melancholii” Nervala. Przechwytywanie staje się odkrywaniem: Claude Lévi-Strauss w swojej książce Oglądanie, słuchanie uczy nas, że trompe-l'oeil nie jest przypadkiem triumfem w martwej naturze. Ponieważ odkrywa i demonstruje, że przedmioty nieożywione również mają duszę. W swoim studium o Poussinie Lévi-Strauss mówi o pojęciu prawdy wewnętrznej. Według niego trompe-l'oeil osiąga „zjednoczenie tego, co zmysłowe i zrozumiałe”. Oszukać oko nie oznacza oszukać widza, to stworzyć iluzję, uwypuklić pewien kąt widzenia w jednej perspektywie: przenieść byt gdzie indziej. Moje nagrania prezentują zatem perspektywę, która pełni funkcję zaproszenia i doświadczenia do życia w sobie.
Czy we Francji nie ma takich miejsc?
We Francji jest wiele miejsc, które zasługują na takie „potraktowanie” i mogę wymienić miejsca, w których sam interweniowałem, a także miejsca, które naznaczyły francuską świadomość zbiorową w obrazie obiektu Oradour-sur-Glane . Wymazanie pamięci o miejscach zwyczajnych, ich zniszczenie, potwierdza, a czasem ukrywa, zwłaszcza w kontekście wojny, akty arbitralnej przemocy. Niszcząc niektóre budynki, takie jak pałac w Kopicach, znika punkt zaczepienia historii ludzkości. Gdyby po wojnie zatarto ze świata wszelkie ślady konfliktu, czy nie wyświadczylibyśmy przysługi tym, których nazywa się negacjonistami Holokaustu? Konserwacja obozu Auschwitz w Polsce czy ruin Oradour-sur-Glane we Francji to akty pamięci, które mają oświecić sumienia przyszłych pokoleń. Miejsca pamięci na zawsze sygnalizują sytuację wpisaną w dany czas.
Wspomniałeś o negowaniu Holokaustu…
Takie działanie bardzo często karmi się brakiem precyzyjnych informacji historycznych. Pod koniec drugiej wojny światowej chęć nazistów zniszczenia wszelkich śladów ich przejścia zadziałała w kierunku tego relacjonizmu, podobnie jak podpalenia pełniły funkcję niszczenia kultury pisanej. Poza obrazami estetycznymi, moją rolą jest, poprzez tę ewokację, jest pokazać, że niszczenie i znikanie składowisk nie są czynnościami trywialnymi. To, co przydarzyło się Europie, światu, a zwłaszcza Polsce, narzuciło się z całym swoim okrucieństwem i wbrew demokratycznym konsultacjom, ze wszystkimi znanymi nam konsekwencjami. Jeśli zatem ochronimy pamięć o tych sytuacjach przed zniszczeniem, kultura zbiorowa przetrwa i odzyska znaczenie w naszej teraźniejszości.
To dlatego Twoje działania są tak nakierowane na Polskę?
Odpowiadając jasno na Twoje pytanie, jeśli od kilku lat kieruję swoją uwagę na Polskę i Europę Środkową, to dlatego, że wydaje mi się ważne, aby spojrzeć inaczej niż na własny kraj. Tak więc, dzięki zewnętrznej postawie, jaką przyjmuję, czyli artyście-obserwatorowi, nie jestem podporządkowany rzeczywistości kontekstu ani nie postrzegam wszystkiego, co mogłem usłyszeć lub przeczytać, a zatem na krótki czas wyodrębniony z wszelkiej ingerencji. Ta postawa gwarantuje mi formę obiektywizmu, której być może nie będę w stanie osiągnąć, działając w mojej własnej kulturowej „strefie komfortu”.
Byłeś już kiedyś na Śląsku? Jeśli tak to gdzie i kiedy?
Byłem już we Wrocławiu. Brałem udział w wystawie zbiorowej w maju 2014 roku w Galerii Awangarda-BWA Wrocław Centrum Sztuki Współczesnej we Wrocławiu, a w grudniu tego samego roku zrealizowałem performance z filozofem Richardem Shustermanem. Pierwsza okazja miała miejsce na zaproszenie kuratorów wystawy Blandine Roselle i Sarah Cnudde ze stowarzyszenia KRAFT, które nalegały na włączenie mnie do zbiorowej wystawy zatytułowanej Velodream. Wystawa ta była okazją do podzielenia się z publicznością monumentalnym dziełem powstałym w Paryżu w Grand Palais w 2011 roku na rzecz ludności, a zwłaszcza dzieci, dotkniętych katastrofą nuklearną w regionie Fukushima (Japonia). Druga okazja miała miejsce w sobotę 13 grudnia 2014 roku w salach wystawowych muzeum pod okiem polskiej kuratorki wystawy Moniki Trams wyprodukowałem Somaflux, będący pochodną mojej techniki przepływu promienistego, które adoptowałem w Kopicach. Poprzez to doświadczenie próbowałem zakwestionować i uwzględnić potencjał koncepcji „wzajemnej energii” wymyślonej przez naukowca Nikolę Teslę. Dzięki obecności Richarda Shustermana, wysokiego przedstawiciela amerykańskiej filozofii pragmatycznej, przywołałem pojęcie magnetyzmu zwierzęcego, eksplorowanego w XVIII wieku przez Franza Antona Mesmera. Obydwa doświadczenia przeprowadzone we wrocławskim Centrum Sztuki Współczesnej BWA były dla mnie okazją do odkrycia, na marginesie pobytu, historycznego wymiaru tego miasta, ale także zrozumienia, na ile jego historia była znacząca dla tego, co się wydarzyło. Regionu jako całości pod koniec wojny i kiedy dokonano redystrybucji terytoriów. Pozwoliło mi to uświadomić sobie, co ta sytuacja stanowi obecnie jako obciążenie dla polskiego społeczeństwa.
Co przykuło Twoją uwagę i sprawiło, że zdecydowałeś się odwiedzić Kopice?
Od kilku miesięcy chciałem wrócić do Polski, aby zbadać sytuację w kraju, dokładnie w momencie konfliktu ukraińskiego. Znam Polskę od wielu lat, mam tu kilku bliskich przyjaciół i dużo tu podróżowałem. Ponadto chciałem kontynuować pracę rozpoczętą w Warszawie poprzez cykl Les Restitutions, cykl fotograficzny, który pozwolił mi „leczyć” kilka miejsc w stolicy Polski w 2014 roku. W czerwcu 2023 roku podczas wystawy w Galerii Sztuki Sorbonne spotkałam Anię Chruściany (studentkę II stopnia uczelni GEAI kształcącą się na Sorbonie) i powiedziałem jej, że muszę wtedy jechać na północ, nad Bałtyk, że zamierzam zostać w Łodzi (jej mieście) przez kilka dni. Podczas naszych rozmów Ania pokazała mi stronę internetową poświęconą kulturze „urbex” w Europie Środkowej. Pojawiła się tam wzmianka o pałacu w Kopicach, który od razu zainteresował mnie swoją historią i osobowością.
Dlaczego? Co było w pałacu w Kopicach takiego szczególnego?
Emanująca z niego atmosfera, zakotwiczenie w regionie, architektura wciąż nienaruszona, a jednocześnie zdewastowana. A wszystko to w wyjątkowym środowisku naturalnym. Wszystkie te parametry sprawiły, że zapragnąłem przyjechać do Kopic. I wtedy odkryłem Twoją pracę dotyczącą historii mauzoleów kopickich. Anna była wspaniała i bardzo szybko udało mi się z Tobą skontaktować, co pozwoliło mi w pełni zrozumieć kontekst Twojego podejścia. Jej praca przy organizacji wyjazdu, rozłożona w czasie i na odległość, była dla mnie wzorowa, bo przebiegła bardzo szybko. Anna, poprzez swoje poczucie organizacji i relacji, odegrała kluczową rolę w powodzeniu tej „misji artystycznej” realizowanej na Śląsku, za co jestem jej bardzo wdzięczny. W ten sposób zafascynowało mnie odkrywanie Kopic.
Czy znałeś historię hrabiny Joanny Schaffgotsch, zwanej śląskim Kopciuszkiem?
Z moich informacji, które pochodzą głównie z Twojej pracy jako aktywnego historyka i strażnika dziedzictwa rodziny Schaffgotschów, jest to historia na wskroś romantyczna. Mówi się, że hrabina Joanna Schaffgotsch została porzucona przez matkę i przygarnięta przez Karola Godulę, przedsiębiorcę z Górnego Śląska. Kiedy zmarł jej przybrany ojciec, Joanna odziedziczyłaby cały majątek. Później poznała Hansa Ulryka Schaffgotscha, syna jednej z najbogatszych rodzin na Śląsku, w którym się zakochała, a następnie wyszła za niego za mąż. Posiadając znaczne środki finansowe, małżonkowie kupili w 1859 roku pałac w Kopicach, który stał się dzięki nim jedną z najpiękniejszych rezydencji Europy. Nobilitowana i tym samym będąca kobietą wielkiej europejskiej arystokracji XIX w. Joanna Schaffgotsch wydaje się stać na czele rozwoju gospodarczego regionu i odegrać dla kobiety rolę niespotykaną w tamtych czasach. Dowiedziałem się, że niedawno odrestaurowaliście mauzoleum rodziny Schaffgotschów. Jest to mocnym sygnałem dla przyszłej renowacji pałacu. Ale Ty wiesz dużo więcej. Ja nie skończyłem jeszcze odkrywać bogactwa tej historii.
Jak postrzegasz mieszkańców Śląska, z którymi współpracowałeś?
Zostałem przyjęty z wielką uwagą, za co dziękuję Państwu, Księdzu Jarosławowi Szelągowi i wszystkim Przyjaciołom Kopic. Wspaniale było zostać przyjętym w ten sposób, a nawet mieszkać w domu wiejskiego księdza. Widzieć, jak oferuje mi pokój, który dla mnie przygotował na tę okazję. Nie tylko dał mi przesłanie gościnności, ale także zaprosił do życia w rytmie Kopic, a zwłaszcza z jego punktu widzenia. Spotkanie z nim było dla mnie niesamowitym przeżyciem. Gdy tylko przyjechałem do Grodkowa, czekał na mnie na stacji kolejowej, a następnie towarzyszył mi w drodze do Kopic. Przygotował bardzo prosty posiłek: sałatki, kozi ser i polskie mięsa. Ucieszyłem się z tego powitania. Wtedy od razu przeszliśmy do działania i mojej misji. Mój sprzęt był już gotowy i ruszyliśmy prosto w stronę pałacu w Kopicach. Tam w towarzystwie dwojga przyjaciół proboszcza Adriana Niewiadomskiego czekała na nas bardzo osobliwa postać. Znawca tematyki kopickiej Stanisław Bojarski, który opowiadał nam najróżniejsze historie i ułatwił nam przybycie na miejsce.
Od razu zacząłeś robić tak zdjęcia?
Gdy zaczęła zapadać noc, zacząłem swoją pracę w części kaplicy pałacowej. Wewnątrz obiektu ujęcie było zaskakujące, gdyż w posadzce wyłaniała się ziejąca dziura. To był dla mnie bardzo interesujący początek. Potem nastąpiła seria ujęć w różnych miejscach pałacu. Następnie postanowiłem wykonać portret obecnych osób, w tym księdza Jarosława Szeląga. Po tej sesji udaliśmy się do parku, gdzie dużo chodziliśmy w ciemnościach. To było odurzające i przypomniało mi najlepsze chwile mojej młodości. To doświadczenie wędrówki w nieznane, prowadzonej przez księdza, który wyglądał na pewnego rodzaju oświeconego odkrywcę, dało mi poczucie wewnętrznego światła i pobudziło moje zmysły i wyobraźnię. Zatrzymaliśmy się w ten sposób w różnych charakterystycznych miejscach parku. Wszystkie powiązane z pałacem w Kopicach, położonym pośrodku stawów. Były różne wizje, ogromne i opuszczone drugie mauzoleum, zadziwiająca kamienna wieża oraz świątynia medytacji. Wszystkie te doświadczenia były okazją do rozmieszczenia „anten” i wdrożenia mojej sztuki przechwytywania. Wzbogacające i jednocześnie bardzo ludzkie doświadczenie.
Czy wrócisz do nas i gdzie będziemy mogli zobaczyć Twoje prace?
Na pewno wrócę, ponieważ czuję się zainspirowany waszym regionem i waszą gościnnością. W pewnym sensie na nowo odkryłem pewne korzenie i twórcze impulsy, które były mi niezbędne, aby móc działać dalej w tym okresie mojego życia. Nasz nocny spacer po lesie odegrał kluczową rolę w tym procesie. Jeśli chodzi o oglądanie moich prac, od września odbędą się dwie wystawy w Nowym Jorku, jedna we francuskiej misji ONZ, która polega na metafizycznym dialogu z Alberto Giacometti, druga w The Openin Gallery w dzielnicy Tribeca. Będę miał także osobistą wystawę na początku października w Londynie. Moje prace można zobaczyć także na stronie www.yanntoma.com
Chciałbym Cię zaprosić do powrotu na nasz magiczny Śląsk. Przypominając o naszym wspólnym dziedzictwie śląskim i francuskim. Myślę o zrujnowanym pałacu Łące Prudnickiej, który należał do „wybawiciela” Paryża (von Choltitz), albo arboretum w Lipnie pod Niemodlinem, utworzone przez uciekających po rewolucji Francuzów.
Wszystko, o czym wspominasz, jest dla mnie inspirujące. Jestem gotowy, aby wrócić! Muszę przyznać, że z pewnością jestem wcieleniem Polaka, bo wszystkie te miejsca, które odkrywam, nie są mi nigdy obce. To wszystko jest naprawdę bardzo dziwne! I warte pogłębienia.
Wywiad ten powstał w związku z projektem kalendarza "Kopice |Restytucje | 2024" wydanego przez parafię pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Kopicach. Coroczna inicjatywa wydawnicza ma na celu zbieranie środków finansowych na utrzymanie odrestaurowanego kilka lat temu mauzoleum Schaffgotschów. Aktualny kalendarz - na rok 2025 - można nabyć w kancelarii parafialnej.