"Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz" Mary Shelley ukazał się w 1818 roku. Powieść, okrzyknięta prekursorem całych gatunków literackich - horroru a nawet science-fiction, została w roku 1910 po raz pierwszy sfilmowana. Później przyszły jej kolejne ekranowe adaptacje, ich sequele, parodie, satyry, słuchowiska, komiksy, gry wideo. Frankensteinowskie motywy z zapałem implementowano w innych działach fantastyki, np. w "Star Trek" czy "Gwiezdnych wojnach" (gdzie imperator Palpatine miotał błyskawice wzorowane na tych z klasycznego "Frankensteina"). Monstrum Frankensteina zostało ikoną popkultury. Przejmując zarazem miano swego fabularnego twórcy, albowiem większość ludzkości myśląc "Frankenstein", ma przed oczami nie szalonego eksperymentatora, a stwora, którego na nie tylko swoje nieszczęście powołał do życia.
Narodziny Frankensteina
Ale dlaczego Shelley nazwała Frankensteinem swego tytułowego bohatera? By spróbować to odgadnąć, cofnijmy się do 1816 roku, kiedy to w Szwajcarii miały miejsce dość niecodzienne warsztaty literackie. W domu lorda Byrona (tak, tego) zebrała się paczka literatów, wśród których poza nim samym byli poeta Percy Shelley, jego kochanka Mary Godwin (już niebawem Shelley) i John William Polidori. Artyści, być może znudzeni, urządzili sobie konkurs w wymyślaniu powieści niesamowitych (dziś byśmy powiedzieli - z gatunku horror). I tak w głowie Miss-Godwin-a-prawie-Mrs-Shelley zakiełkował pomysł "Frankensteina". Wydała go około dwóch lat później.
Ale skąd Frankenstein? Znawcy i badacze zwracają uwagę na obecność w towarzystwie ze Szwajcarii Johna Polidoriego. Postać to niezwykła sama w sobie - nie kto inny, jak Polidori jest autorem pierwszej w historii powieści wampirycznej (pod tytułem, a jakże - "The Vampyre"). Polidori był erudytą, pasjonowały go historie niesamowite z przeszłości. Możliwe więc, że nie tylko znał pewną historię, ale i opowiedział o niej przyjaciołom. Była to historia ze Śląska, która wydarzyła się w mieście Frankenstein.
Horror we Frankensteinie
Nazwano ją aferą grabarzy. W latach 1606-1607 we Frankensteinie (gdzie nikomu nawet nie śniło się jeszcze, że zmieni on kiedyś nazwę na Ząbkowice Śląskie) skazano na śmierć i stracono siedemnaścioro ludzi. Oskarżono ich o profanację zwłok, jakoby wykorzystywanych do przyrządzania trucizny, stosowanej następnie przeciw współmieszkańcom. W mieście panowała akurat zaraza, będąca prawdopodobnie przyczyną psychozy i w efekcie całej afery. To był główny zarzut, ale torturowani nieszczęśnicy przyznali się również do szeregu innych. Skończyli na stosie, niektórzy po wcześniejszym okaleczeniu.
Motyw profanacji zwłok, obecny przecież i we "Frankensteinie" Shelley, mógł wpaść jej do głowy po tym, jak zasłyszała od oczytanego Polidoriego niesamowitą historię z Frankensteinu. I dlatego tak nazwała swojego bohatera.
To oczywiście tylko teoria. Frankensteinolodzy proponują bowiem i wytłumaczenie alternatywne. W 1815 roku podróżujący przez Europę Shelley przejeżdżał dolina Renu i tam zatrzymał się w miejscowości Gernsheim. 17 kilometrów stamtąd znajduje się zamek Frankenstein, zawdzięczający swą ponurą sławę eksperymentom XVII-wiecznych alchemików.
Na skraju wielkiej puszczy
Może jednak istnieje coś na poparcie śląskiej kandydatury Frankensteinu? Owszem, istnieje taki trop. Jest niepewny, wątły... ale jest. Oczy Mary-prawie-już-albo-i-całkiem-Shelley piszącej "Frankensteina" mogły zwrócić się choć raz w stronę Śląska, skoro zawarła w nim taki fragment:
Pewien dżentelmen wybrał się z wizytą do przyjaciela mieszkającego na skraju wielkiej puszczy we wschodnich Niemczech.
Wielka puszcza we wschodnich Niemczech? Przypomnijmy: wschodnie Niemcy to wówczas dzisiejsze zachodnie ziemie Polski: Pomorze, Wielkopolska i... Śląsk. I rzeczywiście, od Borów Tucholskich na Pomorzu po Bory Dolnośląskie ciągną się tam lasy. A właściwie to jeszcze dalej, bo na południe stamtąd rozpoczynają się Sudety. Mary Shelley rzeczywiście mogła kojarzyć się Śląsk, a skoro tak, to i nasz śląski Frankenstein.
Sprawę mogłoby wyjaśnić ustalenie, kto był pierwowzorem owego literackiego przyjaciela dżentelmena . Może znajomym kogoś z towarzystwa znad Jeziora Genewskiego? Warto by go poszukać.
------------------------------------------------------------
Interesujesz się śląską historią? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)
Może Cię zainteresować: