Franz Waxman. Słynny kompozytor muzyki filmowej i zdobywca Oskarów ze Śląska

Franz Waxman. W dzisiejszym Chorzowie, gdzie się urodził, ma dziś nazwaną jego nazwiskiem uliczkę. Niedużą, na peryferiach. Dobre i to, choć wybitny kompozytor muzyki filmowej zasługuje z pewnością na więcej. A i w powszechnej pamięci na Śląsku jego nazwisko niestety nie funkcjonuje.

arc
Boris Karloff w "Narzeczonej Frankensteina"

Urodził się "w dzisiejszym Chorzowie", gdyż w roku 1906, w którym Waxman przyszedł na świat przy ówczesnej Bismarckstrasse 63 (obecnie 11 Listopada), miasto nazywało się jeszcze Königshütte. A Wachsmannowie opuścili je, nim Königshütte zostało Królewską Hutą, a następnie Chorzowem. Wyjechali bowiem do Opola jeszcze w roku 1912.

Wachsmannowie - tak bowiem brzmiało oryginalne nazwisko późniejszego słynnego kompozytora muzyki filmowej z ponad 150 filmami w dorobku i szefa muzycznego hollywoodzkiej wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer i Warner. Nie była to pierwsza przeprowadzka w historii tej żydowskiej rodziny. Ojciec Franza, kupiec Otto Wachsmann urodził się w Siemianowicach Śląskich (jako Josef bar Schmuel), a ożenił w Pyskowicach (z Rozalią Perl). Tam też przyszły na świat ich pierwsze dzieci. Urodzony już w Königshütte Franz był szóstym z kolei. Otto prowadził tam skup złomu (firma mieściła się tużo obok domu, przy Bismarckstrasse 61), handlował też żelaznymi szynami. Nie była to ostatnia przeprowadzka w historii rodziny. Następnymi przystankami Wachsmannów były Tworóg (gdzie Otto miał fermę drobiu), Wrocław (tym razem sklep odzieżowy) i wreszcie Opole (zakład wytwarzający produkty metalowe).

Frankenstein a Königshütte

Ale wróćmy do Chorzowa, czyli wtedy Königshütte. Miejsce zamieszkania młodego Franza mogło nie pozostać bez wpływu na jego późniejsze kompozycje muzyczne. Pomyślmy: przecież odległy o paręulic przemysłowy moloch wielkiej huty, sypiący iskrami i płomieniem, plujący dymem i popiołem, zasnuwający dymami niebo i otoczony spustoszonym krajobrazem, to gotowa scenografia do hollywoodzkiego horroru czy filmu science-fiction. Jak się później okaże, Waxman ze szczególnym upodobaniem będzie komponował muzykę do filmów grozy; jego "Narzeczona Frankensteina" wręcz ustanowi nowy jej standard. Filmowa saga frankensteinowska dziś szerokiej publiczności trąci myszką, powinni ją jednak doceniać nie tylko krytycy i historycy kina. W swoim czasie wnosiła do niego pierwiastki obecne w nim nadal i kreujące kolejne ikony popkultury. Stwór Frankensteina jest cyborgiem swoich czasów, Boris Karloff to w prostej linii przodek Arnolda Schwarzeneggera jako Terminatora czy Jeana-Claude'a Van Damme'a jako Luca Deverauxa z "Universal Soldier". Nawiasem mówiąc - pamiętacie walącą się w gruzy Czarną Wieżę Saurona w "Powrocie króla" Petera Jacksona, trzeciej części filmowej trylogii według "Władcy Pierścieni" J.R.R. Tolkiena? To porównajcie tę scenę z demolką wieży szalonego doktora Pretoriusa z "Narzeczonej Frankensteina". Widzicie? Otóż to.

Muzyka filmowa w dzisiejszej jej formie - z jednej strony rozbudowana na podobieństwo klasycznych dzieł muzyki symfonicznej (z których zresztą czerpie garściami), z drugiej podporządkowana dramaturgii historii, którą nie tylko już ilustruje, ale i współopowiada - wyewoluowała w znaczącym stopniu z dzieł Waxmana podobnie, jak T-800 ze Stwora Frankensteina. A pierwsze jej zalążki mogły powstać w głowie Franza Wachsmanna pd wpływem przemysłowego, miejscami postapokaliptycznego Chorzowa. To znaczy jeszcze nie Chorzowa, a Königshütte.

Hollywoood i świat cały mogły utracić wybitnego kompozytora. Ottonowi Wachsmannowi marzyło się, by jego najmłodszy został urzędnikiem i początkowo nawet się na to zapowiadało - dorastający Franz znalazł zatrudnienie w banku jako kasjer, co dla 16-latka mogło stanowić wstęp do urzędniczej kariery. Tyle tylko, że kompletnie nie czuł do niej powołania. Co innego muzyka! Franz już jako 7-latek uczył się gry na fortepianie, a teraz pensję kasjera przeznaczył na naukę jej udoskonalania, a do tego lekscje harmonii i kompozycji. Na bankowej posadzie wytrwał zresztą jedynie rok. Mając lat 17, wstąpił do drezdeńskiej Akademii Muzycznej, później zaś do berlińskiego Konserwatorium Muzycznego. Czesne opłacał pieniędzmi, które zarabiał przygrywając na pianinie w lokalach.

Z III Rzeszy do Hollywood

Jego wielka przygoda z muzyką filmową zaczęła się w roku 1930, gdy dyrygował orkiestrą, nagrywającą muzykę do "Błękitnego anioła" z Marleną Dietrich. W 1934 roku skomponował już własną muzykę do filmu i to nie dla byle kogo, bo w "Liliom" samego Fritza Langa. Jednak rok ten okazał się przełomowy dla Waxmana z innego powodu. Pobity na ulicy Berlina przez nazistów, zdecydował się wyjechać z Niemiec.

Dopowiadając watek rodzinny - w 1936 r. Waxman ściąga do USA rodziców i rodzeństwo. On i jego bliscy unikają piekła Holokaustu. Śląska jednak nie zobaczą już nigdy. Dopiero w 2006 r. syn nieżyjącego już wówczas Waxmana John i jego wnuczka Alyce przyjadą do Polski i odwiedzą Chorzów.

W Hollywoood Waxman skomponował muzykę do ponad 200 filmów. Jego geniusz objawił się szczególnie przy tworzeniu muzycznego tła hollywoodzkich horrorów; skomponowana przezeń, szalenie innowacyjna jak na swoje czasy muzyka do "Narzeczonej Frankensteina" z 1935 roku to klasyk w jego dorobku szczególny, wielokrotnie naśladowany i inspirujący następców kompozytora z Königshütte. Warto dodać, że nieraz współpracował z mistrzem kina grozy Alfredem Hitchcockiem.

Waxmana w Hollywood nazywano łowcą Oskarów. Do Nagrody Akademii Filmowej nominowany był dwunastokrotnie. Złowił dwie, rok po roku (skądinąd pierwszy taki przypadek w historii): za "Bulwar Zachodzącego Słońca" (1951) i "Miejsce pod słońcem" (1952). Waxman nie tylko komponował muzykę filmową. Stworzył i przez dwie dekady, aż do śmierci w 1967 roku, dyrektorował Los Angeles Music Festival.. A jego żydowskie pochodzenie miało wpływ na powstanie takich jego dzieł muzyki współczesnej, jak oratorium "Joshua" i cykl pieśni "Song of Terezin", dedykowany ofiarom Zagłady.

Frankenstein ma coś wspólnego ze Śląskiem?

Może Cię zainteresować:

Frankenstein był ze Śląska? "Afera grabarzy" na pewno, więc coś może być na rzeczy. O narodzinach ikony popkultury

Autor: Tomasz Borówka

31/10/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon