Friedrich Wilhelm von Reden był dyrektorem Wyższego Urzędu Górniczego we Wrocławiu, a później ministrem w rządzie pruskim.
- Jest to człowiek, który ma niesamowitą intuicję. To on potrafi mieć to głębokie przeczucie, że inwestując i realizując swoje zamysły w tej części Prus, trafia jak najwyżej - tłumaczy dr Jacek Kurek, historyk Muzeum Hutnictwa w Chorzowie. Dodaje: - To człowiek, którego obecność utworzyła taki, a nie inny Górny Śląsk.
W
1786 roku otrzymał tytuł hrabiowski i chociaż zasłynął
transformacją wałbrzyskiego górnictwa,
to dzieła jego życia znajdują się we wschodniej części historycznego Górnego Śląska. To
chociażby sprowadzenie pierwszej maszyny parowej do Tarnowskich Gór,
budowa Huty Królewskiej i
gliwickiej odlewni żeliwa czy też drążenie Głównej Kluczowej
Sztolni Dziedzicznej. Nic dziwnego, że po śmierci uhonorowano go
pomnikiem.
Reden
na swoim miejscu
Stanął on w 1850 roku na wzniesieniu ponad centrum Königshütte (obecnego Chorzowa). Nazwano je „Redenberg” czyli Górą Redena. Hrabia stał niemal dokładnie w miejscu, gdzie teraz znajduje się Willa - nomen omen - Reden. Po 1921 roku Königshütte staje się Królewską Hutą, a po kilkunastu latach Chorzowem. W 1939 roku, na kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej, pomnik Redena za sprawą nieznanych sprawców upadł. Przypuszcza się, że obalili go albo rozgoryczeni obecnością „Prusaka” Polacy albo była to niemiecka prowokacja. Kiedy nad miastem zaczęła powiewać swastyka, przystąpiono do odbudowy.
- Cokół był zniszczony do tego stopnia, że niemożliwa była jego odbudowa, więc powstał nowy i dodano dwa nowe wersy, które informowały o tym, w jakich okolicznościach został on zniszczony. Oczywiście posiadało to taki kontekst narodowościowy - wskazuje Agnieszka Tybur, historyczka sztuki Muzeum Hutnictwa w Chorzowie.
Jeden z
wersów głosił „obalili go
Polacy, w ślepej nienawiści”. Niemcy w tym momencie wojny jawiły
się jako potęga militarna i przemysłowa. Reden pasował do
narodowo-socjalistycznej narracji.
Dokument o pomniku Friedricha Wilhelma von Redena zobaczycie na kanale YouTube "Widzę to tak":
Wiatr zmian znów wieje
1945 rok przyniósł kolejne obalenie pomnika. Idący z ofensywą czerwonoarmiści i instalujący swój aparat państwowy Polacy, nie widzieli tu miejsca na pomnik osoby kojarzonej z niemieckością tych ziem. Rzeźba została rozbita na kawałki. Fragment pomnika - głowa Redena - miał wiele szczęścia. Musiał runąć gdzieś z boku i nie wzbudzić niczyjej uwagi. Niczyjej oprócz jednego, nieznanego z imienia i nazwiska mężczyzny, który zabrał ją i przetransportował na wózku kilkaset metrów dalej - do skupu metali kolorowych Piotra Tracza, przy ul. Katowickiej 16.
- Dziadka wtedy nie było. Pracownik przyjął ten materiał - opowiada dr Mariusz Tracz, wnuk Piotra. - Dziadek jako chorzowianin zdawał sobie sprawę, skąd pochodzi ta głowa.
Piotr Tracz ukrył fragment pomnika w niewielkim magazynie przy swoim biurze. Dostęp do tego miejsca mieli nieliczni. - To była taka pewnego rodzaju tajemnica rodzinna. My wiedzieliśmy, że ta głowa tam jest, ale nie wiedzieliśmy czyja to głowa, wręcz nie wolno było nam się do niej zbliżać - wyjaśnia Mariusz Tracz.
W takim ukryciu cząstka Redena na terenie zakładu, prowadzonego już potem przez Jaromira, syna Piotra, przetrwała kilkadziesiąt lat, bo aż do lat 90. XX wieku. Wtedy to kawałkiem rzeźby bardziej zainteresował się właśnie Mariusz Tracz. Oczyścił głowę, która w szczelinach miała jeszcze ziemię pochodzącą z upadku w 1945 roku, i zabrał ją do swojego mieszkania, gdzie Reden spoglądał na domowników z komody.
- Też jakoś specjalnie tego nie nagłaśniałem, bo tkwiła we mnie wpajana przez lata tajemnica, że to jest coś, czym nie należy się za bardzo chwalić (...) Jakaś obawa była. Za władzy ludowej różne rzeczy się działy - tłumaczy Mariusz Tracz. - Naszła mnie jednak taka refleksja: jakie ja mam prawo do tego artefaktu? Fajnie, napatrzyłem się, nasyciłem, ale jaki ja mam tytuł do tego? W 2001 roku zawiozłem głowę do Muzeum w Chorzowie. Wsadziłem do samochodu, okryłem kocem, złapałem za uszy.
Może Cię zainteresować:
Reden i inni, czyli ludzie, którzy ukształtowali Górny Śląsk, jaki znamy
Jeden Reden i dwie głowy
Było to na krótko przed odsłonięciem nowego pomnika na placu Hutników, w którego budowę Mariusz Tracz był również zaangażowany jako członek komitetu odbudowy. Prace były już bardzo zaawansowane. Rzeźbiarz Augustyn Dyrda, który podjął się trudu odtworzenia pomnika, musiał bazować na muzealnych zdjęciach i miniaturach. Powszechnie powtarzano, że stary pomnik bezpowrotnie zniknął.
Z tym związana jest też anegdota. Mariusz Tracz wypytywał Augustyna Dyrdę, czy jakaś część sylwetki Redena sprawia mu wyjątkową trudność. Ten odpowiedział, że nie ma większych problemów z rzeźbą. Już po odsłonięciu „nowego” Redena, ówczesna dyrektor Muzeum w Chorzowie Irena Białas przekazała, że… to właśnie głowa sprawiała artyście najwięcej problemów.
- Przekazałem to do muzeum anonimowo, bo był to okres, kiedy ten pomnik był odsłaniany. Nie chciałem, żeby powiedzieli, że chcę błysnąć przy tej okazji - tłumaczy Mariusz Tracz.
Samo odsłonięcie pomnika wywołało mnóstwo emocji. Adam Słomka, znany z politycznych awantur i happeningów, próbując zamanifestować swój sprzeciw, jeszcze kilkanaście lat później pisał skargi do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Głowa Redena natomiast jakby już przywykła do takiego stanu rzeczy, przeczekała w chorzowskim muzeum jeszcze wiele lat. Dopiero w Muzeum Hutnictwa stała się bardzo ważnym i mocno wyeksponowanym artefaktem.
Autorem tekstu oraz dokumentu o pomniku Friedricha Wilhelma von Redena na kanale YouTube "Widzę to tak" jest Kamil Nowak - regionalny twórca internetowy. Współtwórcą filmu jest Paweł Mikołajczyk, a powstał on ze wsparciem Muzeum Hutnictwa.