Chwila, moment! – zapyta może ktoś – Jak to możliwe? Przecież park powstał na hałdach i nieużytkach! Ano możliwe. Prawda, lokalu nie buduje się ot tak, w mgnieniu oka. Jednak w chwili założenia parku istniała Dolina Szwajcarska – obszar zieleni i teren wypoczynkowy, z którego korzystali mieszkańcy Chorzowa i okolic (po prawdzie, nawet z tymi nieużytkami to tak nie do końca, ale o tym może przy innej okazji). Zaś w Dolinie Szwajcarskiej, położonej nad akwenem zwanym dziś Dużym Stawem, znajdowała się Gospoda Parkowa – restauracja zbudowana tam jeszcze w latach międzywojennych. Stała nad wodą, mniej więcej na wysokości obecnego Dużego Kręgu Tanecznego, od budynku ciągnął się wzdłuż brzegu rząd altan dla gości, a na dzisiejszych chodnikach poniżej alei Klonowej rozstawiano też stoły i krzesła na wolnym powietrzu. Z dogodnie usytuowanej Gospody chętnie więc skorzystano, tworząc na początku lat 50. tereny festynowe – pierwszy zagospodarowany rejon WPKiW, nazywany wtedy czasami „parkiem w miniaturze”. Gospoda Parkowa zapewniła mu podstawę zaplecza gastronomicznego. Ale na krótko. Lokal mimo swych tradycji, a może w związku z nimi, nie pasował do ówczesnej wizji Parku, co gorsza nie przepadał chyba za nim wojewoda Jerzy Ziętek, demiurg WPKiW. Toteż już po paru latach uległ likwidacji. Ostatecznie również fizycznej. Do tego jednak czasu – do 1956 r., gdy nieczynna i niestety niszczejąca Gospoda Parkowa została wysadzona w powietrze, w WPKiW zaczęły funkcjonować nowe lokale.
Dwie miejscówki Jorga
Jak „Łania”. Tę początkowo nazywano pawilonem myśliwskim, bo też nim była. Postawił go w 1900 roku hrabia Ludwik Karol Ballestrem w Pawełkach nad jeziorem Brzoza (dziś powiat lubliniecki) jako leśną rezydencję. Po II wojnie światowej grafa wywłaszczono, a na jego Jagdhaus (już w latach międzywojennych nazywany Łanią) padło oko twórców WPKiW. Jakoż i niewiele czasu upłynęło, jak Łania rozebrana, przewieziono do Chorzowa i tam zrekonstruowano. Jednak wkrótce po przenosinach strawił ją pożar. Lokal został odbudowany w stylu naśladującym pierwotną formę drewnianego, o tradycyjnej, zrębowej konstrukcji i pokrytym gontami dachu. Jednak od pierwotnej „Łani”, dzisiejsza „Nowa Łania” różni się wnętrzem, rozplanowanym ku wygodzie tego, czemu miał służyć – czyli gastronomii. Restauracja początkowo służyła głównie komunistycznym dygnitarzom. Uchodziła za ulubioną miejscówkę Jerzego Ziętka, który faktycznie rad tam biesiadował. Ale czy faktycznie Jorg właśnie „Łanię” preferował ponad wszystkie parkowe lokale, nie jest wcale takie pewne. W jego sercu niewątpliwie miała silnego konkurenta, a raczej konkurentkę.
Była nią restauracja i kawiarnia „Przystań”. Ona także stanowi jeden z najbardziej rozpoznawalnych obiektów Parku Śląskiego, a jej historia jest niemal tak długa, jak jego – zaprojektowana w roku 1953, została oddana do użytku zaledwie kilka lat później.
Projektantem budynku, którego częścią jest restauracja i kawiarnia „Przystań” (tradycyjnie w całości nazywanego „Przystanią”) był Stanisław Cynarski. Oprócz luksusowego lokalu znajdującego się na piętrze, poniżej mieścił się ośrodek sportów wodnych i samą przystań dla pojazdów wodnych.
Wyróżniało go malownicze usytuowanie tuż nad wodą, a właściwie na wodzie. Dolna kondygnacja miała szeroki prześwit, umożliwiający przepływanie łodzi i kajaków.
Budynek składał się z dwóch jednakowych części bocznych połączonych na piętrze przeszkloną partią sali restauracji. Obiegał go duży taras. Prostą, prostopadłościenną bryłę ubrano w historyzujący kostium - pisze Aneta Borowik w opracowaniu „Park Śląski w Chorzowie. Projekty i realizacje z lat 1950-1980”.
Urodę położenia „Przystani”, samego w sobie malowniczego, po zmroku podkreślało jej podświetlenie, budzące ponoć skojarzenia z samym Pałacem na Wodzie w Łazienkach. W „Przystani” nie tylko można było dobrze zjeść (menu dogadzało zarówno zwolennikom tradycyjnej śląskiej kuchni, jak i amatorom bardziej wyszukanych dań), ale i świetnie się bawić. Koncerty muzyczne w dni wolne od pracy przyciągały tam tłumy widzów. W „Przystani” występowały wielkie gwiazdy polskiej muzyki rozrywkowej. Była wśród nich Maryla Rodowicz. Ogromną popularnością cieszyły się dancingi. Za „Przystanią” wprost przepadał Jerzy Ziętek i nie tylko z upodobaniem się w niej stołował (co zwykle czynił z wilczym apetytem), ale nawet tam urzędował. A także podejmował odwiedzających na Śląsku gości zagranicznych, z sowieckim przywódcą Nikitą Chruszczowem na czele (podczas jego wizyty w Polsce w roku 1959).
Obecnie „Przystań” (oficjalnie: „Browar Przystań - Restauracja w Parku Śląskim”) mimo „potknięcia” wiosną 2023, szczęściem krótkotrwałego, znowu funkcjonuje, ma liczną klientelę i nie brakuje jej wielbicieli. Trudno się dziwić.
Co dalej z „Parkową” i „Kamiennym Kasztelem”?
Do powszechniej dostępnych lokali WPKiW należała przed laty restauracja „Parkowa”, zlokalizowana nieopodal Małego Stawu oraz powstałego w latach 1964-1966 kąpieliska Fala. „Parkowa”, zaprojektowana przez znanego architekta Zbigniewa Rzepeckiego (projektanta m.in. Domu Powstańca w Katowicach czy Pałacu Kultury Zagłębia), ze swoim charakterystycznym wielkim tarasem i „parasolami” z żelbetu, została do użytku w 1964 roku. Obecnie restauracja jest zamknięta i zamierzano ją nawet wyburzyć. To jednak najprawdopodobniej nie nastąpi. Miejmy nadzieję, że „Parkowa” doczeka się renowacji i lepszych dni. Nawet jeżeli nie jako lokal, to po sensownej metamorfozie w obiekt o innej już funkcji.
Czy reanimacji doczeka się też „Kamienny Kasztel”? To starsza od „Parkowej” restauracja, która powstała jeszcze w latach 50. jako Pawilon Propagandy, jeden z najstarszych obiektów WPKiW. Wzniesiono go w formie stylizowanej na średniowieczną warownię. W swej gastronomicznej karierze lokal kilkakrotnie zmieniał nazwy – ze „Stylowej” na „Pod Złotym Kogutem” i wreszcie na „Kamienny Kasztel” właśnie. Restauracja poważnie ucierpiała w wyniku pożaru w 2018 r. Wyburzona nie zostanie, gdyż na szczęście jest już w Gminnej Ewidencji Zabytków. Ale odbudowa, remont i przywrócenie do użytku to wielkie koszty. Z drugiej strony, lokal o tak doskonałym położeniu (bo w pobliżu głównego wejścia do parku, nieopodal Wielkiej Łąki, Pól Marsowych i hali „Kapelusz”) oraz wieloletniej tradycji, bez wątpienia cieszyłby się nie lada jaką frekwencją i zarobiłby na siebie. Oby tak właśnie się stało.
Stare, nowe i stare po nowemu
Oryginalnym punktem gastronomicznym WPKiW była niegdyś kawiarnia w samolocie pasażerskim. Wycofaną z użytku maszynę typu Li-2 sprezentowały WPKiW Aeroklub Śląski, Polskie Linie Lotnicze „Lot” oraz Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach (co znaczy, że akcja odbyła się z błogosławieństwem Jerzego Ziętka). Innym, zdecydowanie nieszablonowym, bo nawiązującym do stylu Space Age obiektem, była pływająca kawiarnia Arizona w kształcie Spodka. Przez lata mogli ją odwiedzać goście Wesołego Miasteczka. Tamże w 1961 roku powstał bardziej tradycyjny w formie, choć również nowoczesny Sam-bar, czyli bar samoobsługowy typu szwedzkiego, przed którym działała też kawiarnia na wolnym powietrzu.
Działającym wciąż lokalem o rodowodzie sięgającym początków WPKiW jest „Dworek Parkowy” nieopodal alei Gwiazd, który powstał jako pawilon „Las i Ty”. Od swego zarania był miejscówką klimatyczną, o której nastroju prócz ciekawej architektury decydowało i decyduje otoczenie. Przeszło ono wręcz niewiarygodną metamorfozę od lat 50. XX wieku, gdy widok z dzisiejszego „Dworku”, usytuowanego wysoko na stoku wzgórza Planetarium roztaczał się aż po katowickie Dąb i Załęże, a z kolei sam pawilon „Las i Ty” było doskonale widać chociażby od głównego wejścia do Parku. Dziś jedno i drugie uniemożliwia kilkudziesięcioletni drzewostan, z kolei jednak nieomal leśne otoczenie restauracji dodaje jej intymności.
Nieco podobny charakter ma „Villa Gardena” przy alei Planetarium, choć nie może pochwalić się aż tak klasycznym (w parkowej skali czasu) rodowodem. Tak jak i całe mnóstwo działających obecnie w Parku Śląskim lokali gastronomicznych, jak np. „Zielona Dolina”, „Bar Oaza”, „Lemon Pizza”, „Bar Oaza”, „Grota Smaków”, „Hawaii”, „Pub & Pizzeria Róża” czy „Oberża Lecha”. Koncentrują się one w południowej części Parku, w pasie od Wielkiej Łąki po aleję Żyrafy (doliczmy bary „Antylopa”, „Biały Miś”, „Kormoran”, „Pelikan” czy „Słoń” - w zoo oczywiście). Nie budzą one wprawdzie entuzjazmu (łagodnie mówiąc) architektów - tak też zresztą było w przypadku nieistniejącej już Wioski Rybackiej nad Kanałem Regatowym.
Osobno warto wspomnieć o miejscach powstałych dzięki udanej adaptacji dawnej architektury WPKiW. Klubokawiarnia „Rebel Garden Cafe" - kolejna nastrojowa miejscówka – mieści się w socrealistycznym pawilonie przy wejściu do zoo. A jeden z kilku parkowych punktów „Gryfnych Lodów” znalazł lokum w dawnej stacji kolejki wąskotorowej „Przystań”. Oprócz lodów serwują tam również czekoladę na gorąco i niezłą kawę (skoro już o kawie mowa, interesującą opcją dla spacerowiczów i nie tylko jest Bike Café – rozglądajcie się na początku alei Gwiazd). W Parku Śląskim istnieje jeszcze parę tego rodzaju wiekowych obiektów, które wprost się proszą o podobne zagospodarowanie.
Może Cię zainteresować:
Park Śląski i jego narodziny. Tak wyglądał teren WPKiW na początku lat 50.
Może Cię zainteresować: