Polityce
inwestycyjnej polskich miast poświęcony jest najnowszy raport
Instytutu Rozwoju Miast i Regionów – polskiego think
tanku, którego
eksperci analizują kluczowe dla samorządów kwestie (np. finanse,
zagospodarowanie przestrzenne, mieszkalnictwo, czy transport). Z
publikacji tej dowiemy się m.in.
jaka
jest skala inwestycyjnych
wydatków
majątkowych na głowę mieszkańca oraz w relacji do ogółu
wydatków, jaka jest ich struktura, a także jaki wpływ na wartość
tych wskaźników ma wielkość, położenie, status administracyjny,
zmiana liczby ludności czy kondycja budżetowa.
W miejskich inwestycjach widać „kiełbasę wyborczą”. Wśród liderów brak Metropolii
Raport pokazuje pewne trendy na poziomie krajowym, ale także na najbardziej nas interesującym poziomie regionalnym.
W kontekście „makro” autorzy zwracają uwagę, że w inwestycyjnych wydatkach majątkowych w latach 2012–2020 nie widać jednoznacznego trendu wzrostowego, lecz raczej silne wahania, związane m.in. z cyklem wydatkowania Funduszy Europejskich i układem kalendarza wyborczego. Jak wskazano średnioroczny poziom wydatków per capita w badanej grupie miast wynosił 775,7 zł, co stanowiło 15,2 proc. ich wydatków budżetowych ogółem, przy czym w największych ośrodkach wartości wskaźników były najwyższe, a w średnich i małych – znacznie niższe. W strukturze wydatków inwestycyjnych miast dominują nakłady na transport i łączność oraz gospodarkę komunalną, co świadczy o zorientowaniu polityki inwestycyjnej na rozwój „twardej” infrastruktury.
Raport zwraca uwagę, że miasta średnie tracące funkcje społeczno-gospodarcze wyróżniają się negatywnie pod względem nakładów na działalność inwestycyjną. Z kolei wysokie wartości tego wskaźnika widać w obszarach funkcjonalnych niektórych ośrodków wojewódzkich, w szczególności Warszawy, Wrocławia, Poznania i Aglomeracji Trójmiejskiej, co ma być „skutkiem procesów suburbanizacji oraz relokacji działalności gospodarczej, wymagających znaczącej rozbudowy infrastruktury technicznej”.
Jeśli
komuś rzucił się w oczy brak w przedstawionym powyżej gronie
miast z obszaru Górnośląsko – Zagłębiowskiej Metropolii, to
niestety
nie jest to efekt przeoczenia. Inwestycyjna
rzeczywistość w tym obszarze jest bowiem na tyle
zróżnicowana,
że nie pozwala umieścić GZM-u w gronie inwestycyjnych liderów.
Pozwala natomiast na mało optymistyczny wniosek, że Metropolia
wyraźnie zapada się od ośrodka.
Gliwice i Dąbrowa Górnicza liderami. Wśród outsiderów pełno naszych miast
Wśród dużych miast największą skalą wydatków inwestycyjnych w latach 2012–2020 odznaczały się Gliwice, Dąbrowa Górnicza i Rzeszów – czytamy w raporcie. Czyli jest dobrze? Niekoniecznie, gdyż w grupie miast o najniższych wydatkach majątkowych inwestycyjnych aż połowa należy do GZM, a mianowicie: Chorzów, Zabrze, Ruda Śląska, Sosnowiec oraz Bytom.
- Świadczy to o silnym zróżnicowaniu wewnętrznym tego zespołu miejskiego, gdzie przez pryzmat skali działalności inwestycyjnej można wyróżnić obszary dynamicznego wzrostu, położone na krawędzi konurbacji, jak również obszary stagnacji w jej obszarze wewnętrznym – czytamy w raporcie.
Skalę tego zróżnicowania najlepiej pokazuje to, że o ile w Gliwicach w latach 2012 – 2020 średnie inwestycyjne wydatki majątkowe wyniosły niemal 1937 zł per capita (wynika to m.in. z realizacji Drogowej Trasy Średnicowej i budowy hali widowiskowo-sportowej), w Dąbrowie Górniczej było to 1551, 5 zł (czyli więcej niż np. w Gdańsku), zaś w stołecznych Katowicach ponad 1161 zł, to w Zabrzu już tylko nieco ponad 667 zł, w Rudzie Śląskiej nieco ponad 511 zł, w Sosnowcu 509 zł, zaś w Bytomiu niespełna 469 zł. Jeszcze gorzej było zaś w Orzeszu (niespełna 330 zł), Świętochłowicach (nieco ponad 327 zł), czy Będzinie (niecałe 293 zł).
Podobnie wygląda to przy porównaniu inwestycyjnych wydatków majątkowych z ogółem wydatków. Okaże się wówczas, że wśród miast dużych krajowymi liderami są Gliwice i Dąbrowa Górnicza, które przeznaczały na inwestycje odpowiednio 28,4 proc. i 24,3 proc. swoich wydatków. Wysoko uplasowały się także Rybnik (20 proc.) i Katowice (18,7 proc.).
Niestety, odwróć tabelę, a Bytom i Ruda Śląska na czele. W pierwszym z tych miast udział inwestycyjnych wydatków majątkowych w ogóle wydatków to już 9,8 proc. , zaś w drugim – 10,5 proc. Tylko nieco lepiej jest w Sosnowcu (11,7 proc.) i Zabrzu (13,10 proc.). W gronie miast średnich końcówkę stawki niestety także zdominowały ośrodki z GZM – Mysłowice (8,5 proc.), Siemianowice Śląskie (8 proc.), Świętochłowice (7,7 proc.) i Będzin (7,6 proc.). Warto odnotować, że w przypadku Chorzowa, Rudy Śląskiej i Bytomia ponad ¼ wydatków budżetowych (wyraźnie więcej niż średnia krajowa, wynosząca 20,4 proc.) pochłania polityka społeczna.
Jakąś
pociechę może stanowić fakt, że w końcówce tabeli znajdziemy
też Kraków i Warszawę (odpowiednio 12,8 i 12,9 proc.), co autorzy
raportu interpretują jako przejaw tego, że mimo dużych budżetów
oba te miasta znaczną ich część przeznaczają na wydatki bieżące.
„Błędne koło” mogą przerwać tylko pieniądze z zewnątrz
Autorzy raportu podkreślają, że zdolność do prowadzenia polityki inwestycyjnej jest w dużym stopniu pochodną kondycji lokalnego budżetu (przede wszystkim wielkości bazy podatkowej), co potwierdza wysoka korelacja wydatków majątkowych inwestycyjnych per capita z dochodami własnymi per capita.
- Długie utrzymywanie się takiego stanu może prowadzić do pogłębienia polaryzacji między głównymi metropoliami i silnymi gospodarczo ośrodkami a pozostałymi miastami (w tym zwłaszcza miastami średnimi, tracącymi funkcje społeczno-gospodarcze) – ostrzegają. Ich zdaniem w obecnych uwarunkowaniach zdolności do prowadzenia polityki inwestycyjnej mogą być czynnikiem napędzającym „mechanizm błędnego koła procesu polaryzacji”.
- Dla jego przerwania konieczna wydaje się interwencja publiczna – ukierunkowana przede wszystkim na wzmocnienie zdolności prowadzenia polityki inwestycyjnej w miastach peryferyjnych, kurczących się czy tracących funkcje – czytamy w opracowaniu IRMiR. W kontekście tej interwencji kluczowa jest dostępność zewnętrznych źródeł finansowania, choć zarazem eksperci zwracają uwagę na ryzyko uzależnienia miast od zewnętrznych źródeł finansowania i ograniczenie ich własnych działań mających na celu poprawę kondycji budżetowej przy wykorzystaniu własnych zasobów.