Problem pojawił się w sobotę, 10 września. Materiał składowany w Gminnym Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji w Lubomi po kontakcie z wodą zapalił się. Wskutek tego procesu w powietrzu pojawiła się wyczuwalny zapach siarkowodoru. Wójt gminy z uwagi na wywołane niebezpieczeństwo nakazał przeprowadzenie analizy składu chemicznego pelletu.
"Materiał nienadający się do użycia"
Analiza badań wykazała, że rzekomy pellet to materiał o strukturze przypominającej węgiel aktywny, prawdopodobnie to odpad z filtrów przemysłowych. O wynikach poinformowani zostali trzy firmy i cztery osoby prywatne, zamieszkujące na terenie Lubomi. "Pellet" został przez nich zakupiony na serwisie OLX.
- Mamy wyniki, nie są zadowalające, potwierdziły się przypuszczenia, że materiał nie jest bezpieczny. Mamy do czynienia z czymś co przypomina węgiel aktywowany. Można przypuszczać, że to odpad pochodzący z filtrów stosowanych być może w jakimś kominie, po wynikach można wnosić, że użyty był do odsiarczania. Usłyszałem, że w składzie jest, jak się to mówi, cała tablica Mendelejewa - przekazał portalowi nowiny.pl Bogdan Burek, wójt gminy Lubomia.
Wójt dodał, iż rzekomy pellet, który trafił do gminy jest po maksymalnej absorpcji i dawno powinien zostać zutylizowany. Jednak w wyniku oszustwa, skażony materiał trafił na rynek. Do Lubomi trafiło go ok. 12,5 tony.
Niezbędna interwencja straży
Po konsultacji z oddziałem chemicznym ze straży pożarnej w Katowicach, dokonano rozłożenia materiału na płaskiej powierzchni. "Pellet" składowany na terenie przyszłego PSZOK-u w taki sposób traci temperaturę. Dzięki skoordynowanym działaniom strażaków, materiał w krótszym czasie będzie przetransportowany z ośrodka.
W piątek, 16 września strażacy, w specjalnej aparaturze, zgodnie z zaleceniami, rozłożyli odpad na płaskiej powierzchni. W czasie prowadzenia działań, kontrolowano jego temperaturę, która miejscami osiągała 170 stopni Celsjusza. Wójt Bogdan Burek poinformował, że zgodnie z konsultacjami służb temperatura materiały zaczyna spadać. Dalsze decyzje w sprawie zostaną podjęte w poniedziałek, 19 września.
- Po tych trzech dniach, będziemy sprawdzać, co się z tym dzieje, czy temperatura faktycznie spadła. Jeżeli tak, to znaczy, że materiał jest gotowy do transportu. Ustalenia w tej sprawie są już poczynione, jednak materiał musi być odpowiednio przygotowany do załadunku. Nie może się palić - poinformował wójt.
Materiał zostanie usunięty na koszt mieszkańców
Po konsultacji z Regionalną Izbą Obrachunkową okazało się, że gmina nie ma możliwości by zutylizować odpad. Mieszkańcy z własnej kieszeni muszą pokryć koszty. Decyzja motywowana jest faktem, iż osoba prywatna nie może przekazać samodzielnie takiej ilości do spalarni.
Dlatego też gmina zamierza wystosować pismo do firmy, której dane widnieją na fakturze zakupu. Podmiot zostanie zobowiązany do odbioru materiału, zarówno od firm, jak i osób prywatnych. Wówczas dostawca zostanie obciążony kosztami utylizacji skażonego materiału. Gmina zobowiązuje się również do wystąpienia o zwrot kosztów poniesionych z tytułu zakupu, magazynowanie oraz zabezpieczania materiału. W przypadku, gdy firma odmówi jakiejkolwiek czynności, gmina skieruje sprawę do sądu.
Gmina szacunkowo wyliczyła, iż koszt utylizacji jednej tony materiału to około 12 tysięcy złotych. Dlatego łączna wartość to aż 150 tysięcy złotych.
Sprawa zgłoszona została również na policję. Jak przekazuje oficer prasowa wodzisławskiej komendy policji, asp. sztab. Małgorzata Koniarska, prowadzone jest postępowanie w kierunku nieumyślnego spowodowania niebezpieczeństwa, utraty życia, bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Kodeks karny w takim przypadku przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności bądź pozbawienia wolności.