Pretensje do Chińczyków. Polskie kopalnie odpowiadają za 0,1 proc. globalnej emisji
Za sprawą działalności człowieka co roku do atmosfery trafia ok. 348 mln ton metanu – gazu, który na efekt cieplarniany ma 28 razy większy wpływ aniżeli dwutlenek węgla. Największy w tym udział rolnictwa. Niewiele mniejszy szeroko rozumianego sektora energii, przy czym emisje z węgla to niespełna 42 mln ton (o kilka mln ton mniej niż wynoszą emisje z wykorzystywania ropy naftowej). W skali całego globu, przypominamy.
Najwięcej metanu trafia do powietrza przy okazji eksploatacji złóż węgla w Chinach (ok. 20 mln ton), Rosji, Indonezji, Indii, USA i Australii. Polskie kopalnie odpowiadają za ok. 0,1 procenta globalnej emisji. Wszystkie te dane na wstępie wtorkowej (4 kwietnia) konferencji w siedzibie Polskiej Grupy Górniczej zaprezentował Stanisław Prusek, dyrektor Głównego Instytutu Górnictwa, wespół z przedstawicielami koncernów wydobywczych ze Śląska.
Intencja była oczywista – pokazać, że choćby całe polskie górnictwo z dnia na dzień zlikwidować, to dla światowego bilansu emisji metanu będzie to kompletnie bez znaczenia. A likwidacja polskiego górnictwa – jak przekonują zarządzający krajowymi spółkami – dokona się w ciągu najbliższej dekady jeśli Parlament Europejski przyjmie w obecnym kształcie projekt tzw. rozporządzenia metanowego. Zakłada ono wprowadzenie od 2027 r. limitu 5 ton emisji metanu do atmosfery na każde tysiąc ton wydobytego węgla innego niż koksowy (pierwotnie projekt dopuszczał 0,5 tony), a od roku 2031 - 3 tony metanu na 1 tys. ton węgla, w tym koksowego. Tymczasem polskie kopalnie emitują średnio od 8 do 14 ton metanu na każde tysiąc ton wydobytego węgla.
Nie zmieszczenie się we wskazanych powyżej limitach oznaczać będzie dla nich kary finansowe. Ich wysokości jeszcze nie ustalono, ale spółki szacują, że gdyby stawka miałaby być proporcjonalna do stopnia emisyjności, to w przypadku samej tylko PGG mogłoby wchodzić w grę 1,5 mld zł, zaś rachunek dla całego polskiego górnictwa sięgnąłby 4 mld zł. To byłyby finansowy „strzał w kolano” dla branży, która i bez tego co kilka lat zmuszona jest korzystać z państwowej „kroplówki”.
-
Kary
mają być dotkliwe i tak naprawdę powodować nieopłacalność
działalności gospodarczej – nie
pozostawia złudzeń Rajmund Horst, wiceprezes PGG.
Wyłapywać metan z szybów? Można wydać miliardy i niewiele uzyskać
Czy kary dla górniczych spółek są nieuchronne? Czemu nie wdrożą one rozwiązań ograniczających emisję metanu, by w ten sposób uciec „spod topora”? Czemu nie starają się energetycznie wykorzystać tego gazu? Do tego właśnie namawiają „zieloni”.
Robimy to – odpowiadają władze górniczych spółek i na potwierdzenie swych słów przedstawiają dane, z których wynika, że ponad 1/3 metanu już dziś jest wychwytywana z kopalnianych stacjach odmetanowania (gaz ten jest następnie wykorzystywany do produkcji ciepła i prądu), a plany zakładają zwiększenie tego poziomu do ok. 50 proc.
Reszta (czyli w praktyce jeszcze większość) ulatnia się szybami wentylacyjnymi do atmosfery. W przypadku PGG owa „reszta” to 120 mln ton metanu rocznie (w JSW tą drogą emitowane jest 240 mln m. sześć. tego gazu rocznie). Prezes PGG, Tomasz Rogala przekonuje, że próby wychwycenia tej „reszty” z powietrza odprowadzanego szybami wentylacyjnymi nie mają ekonomicznego sensu.
-
Energia
potrzebna, żeby ten
metan odzyskać
jest wielokrotnie wyższa od energii, która z tego metanu będzie
pochodziła. A części po prostu nie da się odzyskać. Innymi
słowy, można wydać miliardy złotych po to, żeby odzyskać metan
o
wartości
minimalnej – tłumaczy
nam Rogala. Zwraca też przy tym uwagę, że skoro i tak w kolejnym
ćwierćwieczu kopalnie mają być systematycznie wygaszane, to
mogłoby się okazać, że niektóre
instalacje funkcjonowałyby
rok,
czy
dwa
i zakończyły pracę, razem
z całym zakładem.
Groźba dzikiej transformacji w regionie i blackoutu w kraju
Wszystkie te argumenty znalazły się w liście do eurodeputowanych, który we wtorek (4 kwietnia) w Katowicach podpisali przedstawiciele śląskich koncernów wydobywczych – PGG, JSW i Tauronu Wydobycie – także reprezentujący Ministerstwo Aktywów Państwowych wiceminister Marek Wesoły. W liście zwracają również uwagę, że kształt rozporządzenia metanowego kłóci się z wynegocjowaną dwa lata temu umową społeczną, która zakłada rozłożenie procesu wygaszania górnictwa węgla kamiennego w Polsce do roku 2049.
- Ustalanie limitów dokładnie poniżej tego, co możemy zrobić jest nie w porządku, bo generalnie przyspiesza likwidację kopalń. To tak naprawdę zlikwidowanie dwóch trzecich Polskiej Grupy Górniczej na dwa kroki do roku 2035. Nie ma to nic wspólnego z sprawiedliwą transformacją. To dzika transformacja – ocenił prezes PGG, Tomasz Rogala.
- Dzisiaj nie rozmawiamy tylko o Śląsku i o branży górniczej, ale o bezpieczeństwie energetycznym kraju. To problem każdego miasta w tym kraju i każdego Polaka. Jako kraj nie jesteśmy jeszcze przygotowani do tego, aby wyłączyć nasze konwencjonalne, węglowe bloki energetyczne – podkreślił wiceminister Marek Wesoły nawiązując w ten sposób do kształtu polskiego miksu energetycznego, w którym ponad 70 proc. wciąż stanowi energia wytwarzana ze spalania węgla. Biorąc pod uwagę fakt, że pierwsze bloki jądrowe w najlepszym razie zaczną działać w połowie przyszłej dekady, a rozwój OZE najlepiej ilustruje ostatnia próba zliberalizowania ustawy wiatrowej, w której najpierw zrobiono mały krok w przód, by następnie o pół kroku się cofnąć, to otwartym pozostaje jedynie pytanie, czy energię będziemy mieli ze spalania węgla krajowego, czy może importowanego.
Może Cię zainteresować:
Bruksela przygląda się emisjom metanu z górnictwa. W spółkach wydobywczych strach
Może Cię zainteresować: