Czy można było przewidzieć, że Górnik Zabrze w tym sezonie będzie grać znacznie słabiej niż w poprzednim? Jak najbardziej. Czy można było zakładać, że zabrzańska defensywa będzie dziurawa jak ser szwajcarski? Raczej trzeba było się z tym liczyć. Problemy, które trapią drużynę, są efektem tego, co działo się podczas letniego okna transferowego.
Gdzie tu sens i logika?
Przerwa między sezonami zaczęła się znakomicie. W Zabrzu wybuchła euforia, gdy Lukas Podolski ogłosił, że zostaje w Górniku. Potem było już tylko gorzej. Zwolnienie trenera Jana Urbana już w trakcie przygotowań. Zatrudnienie na jego miejsce Bartoscha Gaula, dla którego to pierwsza tak poważna praca. A jakby tego było mało, to po całej rewolucji z klubem pożegnał się... prezes Arkadiusz Szymanek.
To jednak i tak nie wszystko. Zabrzanie stracili niemal całą defensywę z poprzedniego sezonu. Potem sprzedali Bartosza Nowaka, który był mózgiem drużyny. Do Milanu wypuszczono Dariusza Stalmacha, czyli jeden z największych talentów.
Ktoś powie: "ale przecież Górnik sprowadził kilkunastu nowych zawodników". Oczywiście, ale większość transferów przeprowadzono na tyle późno, że Gaul musiałby być trenerskim geniuszem, aby na szybko stworzyć z nowych graczy zespół, który będzie w stanie walczyć o czołowe lokaty w Ekstraklasie.
Górnik rozegrał pierwszy mecz nowego sezonu 18 lipca, a kiedy finalizowano poszczególne wzmocnienia?
- Szymon Włodarczyk przyszedł 1 lipca
- Paweł Olkowski 1 lipca
- Kevin Broll 4 lipca
- Jonatan Kotzke 8 lipca
- Richard Jensen 20 lipca
- Robin Kamber 16 sierpnia
- Amadej Marosa 29 sierpnia
- Kryspin Szcześniak 30 sierpnia
- Kanji Okunuki 31 sierpnia
- Blaz Vrhovec 2 września
- Emil Bergstrom 27 września
Powyższe zestawienie chyba wyraźnie pokazuje, że Górnik Zabrze sam się prosił o problemy. Trener Gaul został wrzucony na głęboką wodę, bo już w trakcie sezonu musiał budować zespół, a także przygotowywać do gry zawodników, którzy przyjeżdżali w różnej formie fizycznej.
Ofensywa przeciętna...
Przedziwna polityka transferowa klubu może mieć bardzo poważne konsekwencje. Już w tej chwili zabrzanie lawirują nad czerwoną linią. Po trzynastu meczach zajmują dopiero 14. miejsce w Ekstraklasie, czyli są o dwie pozycje nad strefą spadkową.
Sytuacja jednak nie jest pod kontrolą. Wystarczy, że w najbliższej kolejce Górnik przegra, a swoje mecze wygrają na przykład Piast Gliwice i Lechia Gdańsk. Wtedy strefa spadkowa zawita na Roosevelta.
Oczywiście trzeba mieć w głowie, że polska piłka jest pełna paradoksów. Może być zupełnie inaczej, czyli Górnik wygra w najbliższym meczu z Widzewem Łódź i pójdzie za ciosem, przez co będzie wygrywać mecz za meczem. To możliwe, bo zabrzanie miewają dobre mecze, w których po prostu nie potrafią przechylić na swoją korzyść. Wymowną akcję mieliśmy w ostatnim starciu z Wartą Poznań, gdy trzech graczy z Zabrza biegło na osamotnionego bramkarza, ale Okunuki, zamiast podać, wolał strzelać i nawet nie trafił w bramkę.
Drużyna Gaula ma problemy w ofensywie, a to na pewno ma związek z tym, że zaciął się Lukas Podolski. W Ekstraklasie ma na koncie cztery asysty i żadnego gola. Partnerzy z ataku nie potrafią wziąć ciężaru na siebie. Szymon Włodarczyk do tej pory zdobył cztery gole, a Piotr Krawczyk dwa. To na razie nie są napastnicy, którzy będą seryjnie umieszczać piłkę w siatce i w ten sposób dawać swojej drużynie zwycięstwa.
... a defensywa jeszcze gorsza
Drugi i raczej poważniejszy problem to gra w defensywie. Górnik do tej pory stracił 22. bramki, a to jeden z najgorszych wyników w lidze. Gorzej wypadają tylko Lechia i Miedź Legnica, czyli dwa ostatnie zespoły Ekstraklasy.
To w dużej mierze wynika z tego, o czym wspominaliśmy. Zabrzanie stracili niemal cały blok obronny z tamtego sezonu, a nowych obrońców trudno zgrać w krótkim czasie, nawet gdyby każdy z nich był mistrzem świata.
Górnik Zabrze ma przed sobą jeszcze cztery mecze ligowe przed przerwą na mundial. Cel jest prosty. Zdobyć jak najwięcej punktów, by potem solidnie przepracować przerwę zimową i z obecnych zawodników stworzyć drużynę, która będzie się rozumieć w każdym elemencie. Chyba, że przy Roosevelta znowu komuś zachce się kadrowej rewolucji.
Może Cię zainteresować: