Autorzy „Województwa śląskiego w II RP 1922-1939” zaczerpnęli dane przede wszystkim ze spisu powszechnego, dołączyli kartodiagramy, archiwalne zdjęcia. W dużej mierze są to informacje powszechnie znane, ale teraz uporządkowane, przydatne w edukacji regionalnej. Publikacja wpisuje się w obchody setnej rocznicy połączenia części Górnego Śląska z Polską i pokazuje, jak bardzo różnił się od reszty kraju ten niewielki skrawek ziemi i jak ogromne znaczenia dla Polski miał jego potencjał.
Mężczyźni, wykonujący pracę umysłową, najlepiej zarabiali właśnie na Śląsku, dwukrotnie więcej niż w województwach wschodnich. Ale miejscowi pracodawcy nie traktowali kobiet tak samo wyjątkowo: zarabiały połowę tego, co mężczyźni na Śląsku, tyle samo, co kobiety w województwach centralnych. A dodać trzeba, że pod względem umiejętności pisania i czytania statystycznie Ślązaczki były „gorsze” od mężczyzn o niespełna jeden procent. Warto też przypomnieć, że sejmik śląski uchwalił wyjątkowo haniebną ustawę o celibacie nauczycielek. Kobieta, jeśli wyszła za mąż, nie mogła zarabiać w szkole. Musiała ustąpić miejsca pannie.
Jemy skromnie, produkujemy dużo
Chłopi w województwach zachodnich, a więc także na Śląsku, spożywali średnio o 1-1,5 tys. kalorii więcej od tych, na przykład, w Małopolsce, ale i tak lekarze załamywali tu ręce. „Mięso i jego przetwory na śląskim stole, poza niedzielnymi posiłkami, pojawiały się rzadko. Spożywano głównie wieprzowinę i tańsze wędliny (salceson czarny, kaszankę, pasztetową) – napisali Ryszard Kaczmarek i Anna Kubica. Często sięgano po smalec, rzadziej po masło i inne przetwory mleczne. „Z jarzyn największą rolę odgrywała kapusta i cebula” – dodali. Nowością na śląskim stole były… pomidory.
Dieta Polaków w międzywojniu była uboga w białko, warzywa i owoce. Podstawą tej diety były ziemniaki. Zamożni rodacy jedli w tym czasie coraz więcej cukru, co stawało się już niebezpieczne dla ich zdrowia. Ale rozdawnictwo cukru w szkołach w czasie wielkiego kryzysu uznali lekarze za dobrodziejstwo.
Bieda, uboga dieta była powodem wielu chorób, szczególnie gruźlicy. Pod względem śmiertelności na gruźlicę Polska wypadała na tle Europy najgorzej.
Po 1922 roku w granicach Polski znalazła się jedna trzecie obszaru plebiscytowego, ale najbardziej uprzemysłowiona. Odrodzona Polska, rolnicza, zyskała w ten sposób kopalnie wydobywające wówczas około 75 proc. węgla kamiennego, huty produkujące 65 proc. żelaza oraz dostarczające krajowi 100 proc. cynku i ołowiu. Dobrze rozwijały się w województwie śląskim także inne branże: w Chorzowie pracowała największa w Polsce elektrownia i największy kombinat chemiczny – zakłady azotowe, znakomicie prosperowały chorzowskie fabryki produkujące parowozy i wagony, w Bieruniu wytwarzano materiały wybuchowe, a największy w Polsce browar był w Tychach. I jeszcze ważny ośrodek włókienniczy, na skalę krajową, znajdował się w Bielsku.
Mówimy po polsku
Po pierwszej wojnie pierwszy spis powszechny w Polsce odbył się w 1921 roku i, rzecz jasna, nie obejmował Górnego Śląska, którego los jeszcze nie został rozstrzygnięty. Pytano wówczas o przynależność narodową i do narodowości polskiej przyznało się 69,2 proc. respondentów.
W drugim spisie, w roku 1931, nie pytano już o narodowość tylko o język ojczysty. Michał Garbacz podaje, że ten spis „dla województwa śląskiego wykazywał największy w całym kraju udział ludności polskojęzycznej – taką deklarację złożyło aż 92,3 proc. mieszkańców”. Autor tłumaczy to tym, że w 1922 roku połączono z Polską wschodnie powiaty górnośląskie „o najwyższej liczbie ludności posługującej się językiem polskim”, ale też sporo Niemców opuściło ten teren. Ludność niemieckojęzyczna, skupiona głównie w górnośląskich miastach, stanowiła prawie 7 proc. społeczeństwa. Dużym jej skupiskiem było Bielsko, gdzie ponad połowa mieszkańców uważało się za Niemców.
Przedwojenną Polskę zamieszkiwało ponad 32 mln osób; woj. śląskie – prawie 1,3 mln. Na polskiej części Górnego Śląska żyło także 90,6 tys. Niemców.
Wówczas aż 73 proc. ludności Polski mieszkało na wsi i większość z nich utrzymywała się z pracy na roli. Jednak przeciętne zbiory zbóż, w porównaniu z innymi krajami, wskazywały na niską wydajność.
Na Górnym Śląsku było inaczej. Wyniki spisu powszechnego z 1931 roku wskazują, że 54,6 proc. mieszkańców województwa śląskiego, czynnych zawodowo, pracowało w górnictwie i przemyśle. W majątkach ziemskich uprawiano głównie ziemniaki; stanowiły niemal jedną trzecią upraw. Plony były wyższe od tych uzyskiwanych we wschodnich regionach Polski. Stosowano dużo nawozów, które produkowano w Chorzowie.
O dziwo, najwyższe przeciętne plony zbóż i ziemniaków uzyskiwano w najbardziej uprzemysłowionych powiatach:
- świętochłowickim,
- tarnogórskim,
- katowickim.
Jeśli zaś chodzi o zwierzęta gospodarskie, to na skalę krajową wyróżniała się tu hodowla kóz.
Najludniejsze było województwo lwowskie – ponad 3,1 mln mieszkańców, potem kieleckie – 2,9 mln, łódzkie – 2,6 mln, warszawskie – 2,5 mln, lubelskie – 2,4 mln, krakowskie – 2,3 mln, poznańskie – 2,1 mln.
Ukraińcy stanowili 10,1 proc. ludności Polski, Żydzi – 8,6 proc.
Uczymy się dłużej
Zaraz po pierwszej wojnie niemal co trzeci Polak był analfabetą. Ujednolicenie i upowszechnienie edukacji było wyzwaniem dla władz II Rzeczpospolitej. Systemy edukacyjne w poszczególnych zaborach znacznie się od siebie różniły. W Prusach i Austrii istniał obowiązek szkolny, w Rosji już nie.
Na przełomie XIX i XX wieku na terenie Prus do szkół uczęszczało niemal 100 proc. dzieci, w zaborze austriackim – około 85 proc., a w Królestwie Polskim – niewiele ponad 20 proc. Najwięcej analfabetów było na wschodzie Polski, w województwach: poleskim i wołyńskim. Tam prawie połowa mieszkańców nie potrafiła ani czytać, ani pisać, w tym dwie trzecie kobiet.
Nieco lepiej było w Galicji, gdzie liczba niepiśmiennych wynosiła 40 proc. Analfabetyzm był marginalnym problemem w Prusach, nie przekraczał 5 proc.
Zróżnicowania były głębsze. Na Górnym Śląsku dalej funkcjonował niemiecki model 8-letniej szkoły powszechnej. Tu obowiązek szkolny został więc wydłużony do 15. roku życia. W kraju państwo zapewniało powszechną, bezpłatną i obowiązkową edukację dzieciom w wieku 7-14 lat. Na Śląsku władze oświatowe, autonomicznego okręgu szkolnego, uznały, że ośmioletni obowiązek szkolny jest dużą zdobyczą i należy go zachować.
Dzięki obowiązkowi szkolnemu na początku lat 30. XX wieku poziom analfabetyzmu spadł w Polsce z 33 do 23 proc., ale i tak był wysoki w porównaniu z krajami zachodnimi; we Francji wynosił – 6 proc. Belgii – 5,6 proc., Czechosłowacji 4,1 proc.
Śląscy kinomani na rowerach
Pod względem wielkości województwo śląskie zajmowało ostatnie miejsce w kraju. Za to wyróżniało się pod względem dostępu do opieki medycznej. „Najlepsza opieka szpitalna funkcjonowała w województwie śląskim i w Warszawie, a na dalszych pozycjach uplasowały się województwa: pomorskie, poznańskie, krakowskie” – podaje Anna Kubica. Statystycznie, na 10 tysięcy mieszkańców przypadało na Śląsku 77,1 łóżek, podczas gdy w Warszawie – 59,4, województwie pomorskim – 44,7, krakowskim – 31,4, a wołyńskim – 4,9 łóżek.
Korzystnie wypadało województwo śląskie także pod względem dostępu do mediów. Według spisu z 1931 roku w Polsce tylko 16 proc. gospodarstw domowych posiadało połączenie z siecią wodociągową, a 13 proc. z kanalizacją. Prąd elektryczny docierał do 38 proc. lokali.
Dostęp do wodociągów i kanalizacji w miastach górnośląskich już w 1922 roku był standardem. W Poznaniu i w Katowicach w 1931 roku wszystkie rodzaje instalacji posiadało ponad 60 proc. mieszkań, a we Lwowie czy Wilnie – nawet o 20 proc. mniej.
Polski przemysł motoryzacyjny odniósł w międzywojniu swoje spektakularne sukcesy. Dotyczy to zwłaszcza ciągnika „Ursus”, ale przede wszystkim oryginalnej serii motocykli marki „Sokół”, produkowanych w Warszawie. „Fiaty” montowano też w Polsce i to te samochody były najczęściej widoczne na polskich drogach. Mimo to liczba aut, w przeliczeniu na jednego mieszkańca, była w II RP daleka od średniej europejskiej. Najwięcej pojazdów osobowych zarejestrowano w Warszawie – 4 867, potem w województwie poznańskim – 3 398, śląskim – 3 359, a tarnopolskim tylko 231.
Taksówki nie były jeszcze powszechne. W Warszawie kursowało ich 2 399, Wielkopolsce – 483, na Pomorzu – 481, województwie lwowskim – 371, na Górnym Śląsku – 190, a lubelskim – 55.
Najpopularniejszym środkiem transportu były wówczas rowery i pod tym względem śląskie nieznacznie ustępowało miejsca województwu pomorskiemu, w czołówce było też poznańskie. Reszta regionów pozostawała daleko w tyle. Pod względem ilości motocykli rywalizacja wyglądała podobnie: na pierwszym miejscu stolica (1 791 maszyn), potem Pomorze (1 589), Śląsk (1 538), Wielkopolska (1 525).
Czym jeszcze mogło się chwalić ówczesne województwo śląskie? Sukcesami w piłce nożnej. Ruch Wielkie Hajduki pięciokrotnie zdobył mistrzowski tytuł, w latach: 1933, 1934, 1935, 1936, 1938. Napastnik tej drużyny Ernest Wilimowski był podaj najlepszym strzelcem. Wicemistrzostwo Polski zdobyły ze Śląska także: 1.FC Kattowitz – w 1927 roku i AKS Chorzów w 1937 roku.
Każdy, kto interesuje się historią Górnego Śląska, i w ogóle Polski, znajdzie w tej publikacji informacje ważne, przydatne, czasem niespotykane, jak ta o „Czechach wołyńskich”. Michał Garbacz podaje, że na Wołyniu mieszkała wówczas mniejszość czeska licząca ponad 30 tys. osób. Przybyli do Królestwa Polskiego z Austro-Węgier, zachęcani cenami ziemi.
Niestety, zawiodła korekta i w tych wszystkich wykazach, opisach, analizach jest trochę niespójności.
Może Cię zainteresować: