Fot. Jeremi Astaszow/grafika Martyna Olszewska
Grazyna bulka Hanka

Grażyna Bułka w "Mianujom mie Hanka". Ślązaczka z igłą. Kobieca perspektywa historii Śląska

Monodram „Mianujom mie Hanka”, według tekstu Alojzego Lyski, w reżyserii Mirosława Neinerta, grany był już ponad 300 razy. Teraz zobaczą go widzowie Teatru Telewizji (poniedziałek, 27 stycznia). Dlaczego ten spektakl jest taki ważny dla teatru i dla tożsamości Śląska?

Monodram "Mianujom mie Hanka". Siła bohaterki i rekwizytu

W teatrze rzadko zdarza się, by maleńki, kilkunastomilimetrowy rekwizyt przykuwał uwagę widza niemal przez cały spektakl. Tym razem się zdarzyło.

Błyszcząca w świetle reflektorów igła pozwala bohaterce skupić się na swobodnym toku myśli, na wspomnieniach i na opowieści, jaką snuje dla widzów, ale przede wszystkim dla siebie samej. Bo gdzieś, pod strumieniem tej opowieści, czai się smutek kobiety, której nikt nie ma czasu, a czasem i cierpliwości, wysłuchać, zostawiając ją z jej bólem, bo „taki to już los matek, tracących swoje dzieci”. Wokół dzieje się przecież wielka historia, polityka dzieli rodziny, granice się przesuwają… Pojedynczy los kobiety, na którą spadają osobiste klęski, to tylko cena wpisana w rytm dziejów? Otóż nie…

Emocje nie biorą się znikąd

Monodram „Mianujom mie Hanka”, według tekstu Alojzego Lyski, w reżyserii Mirosława Neinerta, grany był już ponad 300 razy. Teraz zobaczą go widzowie Teatru Telewizji (poniedziałek, 27 stycznia 2025 r., godz. 20.30, TVP).

To spektakl precyzyjnie skonstruowany. Oparty na zmienności rytmu wypowiedzi i ekspresji bohaterki, nie miałby jednak tej siły rażenia, jaką ma, gdyby nie kreacja Grażyny Bułki – przejmująca, wzruszająca i podszyta emocjami, które udzielają się widzowi nieomal od pierwszych słów.

Te emocje nie wzięły się jednak znikąd; los scenicznej Hanki w wielu momentach biegnie równolegle z osobistymi doświadczeniami samej Grażyny Bułki. Nie zawsze i nie w każdym detalu, aktorka jest przecież znacznie młodsza od swojej bohaterki, wiele opowieści zapamiętała jednak z rodzinnych przekazów. Trudna, niesamowicie powikłana historia Śląska jest więc dla niej jak owa igła, którą przez cały spektakl trzyma w ręku – prowadzi nitkę, ale też potrafi boleśnie ukłuć.

Pytam aktorkę jak znosi emocjonalny wysiłek w czasie długiego spektaklu.

- Jestem profesjonalistką – odpowiada na moje pytanie - bronię się warsztatem, umiejętnościami zawodowymi. Ale co przeżywam, to moje. W przedstawieniu wykorzystuję osobiste pamiątki: sukienkę mamy, okulary taty… Mam taką potrzebę, by towarzyszyły mi na scenie. Z biegiem lat myślę coraz częściej, że musi istnieć jakaś więź miedzy nami, a tymi co odeszli… Ja tę więź czuję, i Hanka też - mówi Grażyna Bułka.

Kobieca perspektywa śląskich dziejów

Sukces monodramu „Mianujom mie Hanka” bierze się jednak nie tylko z faktu, że to mądry i wzruszający spektakl, ale także z tego, że to bodaj pierwsza propozycja sceniczna, ukazująca historię Śląska z całkowicie kobiecej perspektywy. W tym miejscu uprzedzam: nie zamierzam wchodzić w żadną ideologiczną dyskusję, w stylu: kto ważniejszy, Ślązaczki czy Ślązacy! Wręcz odwrotnie. Cieszę się, że za sprawą tego przedstawienia obraz wielu lat dramatycznych wydarzeń i traum - niesionych przez lata i pokolenia nawet - stał się pełniejszy.

Tak się bowiem składa, że w teatralnych propozycjach, dotykających trudnych spraw śląskiej tożsamości, protagonistami byli najczęściej mężczyźni. Czasem bohaterowie, czasem spryciarze, czasem nieszczęśnicy, nie potrafiący radzić sobie z wyzwaniami, czasem buntownicy, ale jednak mężczyźni.

To bohaterowie tekstów Szczepana Twardocha: Alois Pokora z „Pokory”, Robert Mamok z „Byka”, Konstanty z „Morfiny”. Nawet w kultowym (choć to inna estetyka teatralna) „Cholonku” według tekstu Janoscha, scena należy wprawdzie do kobiet spod znaku pani Świątkowej, narratorem pozostaje jednak tytułowy Cholonek.

Kobieta w końcu na pierwszym planie

Kobiety w większości tych spektakli pozostawały zawsze w drugim planie: mamy, babcie, żony, kochanki. Ich racje trafiały do widzów na ogół tylko wtedy, gdy stanowiły tło lub uzupełniały dylematy męskich bohaterów. Trudno tu mówić o jakiejś niesprawiedliwości, tak kobiety postrzegali autorzy tych tekstów, ich prawo. Można natomiast mówić o niedosycie, który zniwelował Alojzy Lysko, a głęboką treścią nasyciła Grażyna Bułka. Głos Hanki to głos kobiety, na której barki spada nie tylko ciężar wydarzeń historycznych, ale też ogrom po prostu ludzkiego cierpienia.

- Nadać Hance ludzki wymiar – mówi aktorka – to była myśl, jaka mi towarzyszyła od pierwszej próby. Chciałam pokazać jej heroizm, ale nie robić z niej posągu. Pokazać, ile siły może tkwić w kobiecie, która po każdym upadku, podnosi się i mówi: muszę iść dalej, muszę. I idzie, pokonując równie wiele traum, co mężczyźni walczący na wojnie…
Grażyna Bułka

Może Cię zainteresować:

Grażyna Bułka: Jestem dziewczyną z Lipin. Mogłam wyjechać do Niemiec, ale nie chciałam. Tu jestem u siebie

Autor: Patryk Osadnik

10/03/2023

Parlament europejski

Może Cię zainteresować:

Parlament Europejski upamiętnił ofiary Tragedii Górnośląskiej. „Europa dowiedziała się o bolesnej przeszłości naszego regionu”

Autor: Maciej Poloczek

23/01/2025

Tragedia Gornoslaska

Może Cię zainteresować:

Peter Wiescholek: Jaki udział w Tragedii Górnośląskiej mają sami Ślązacy? Kto donosił na sąsiadów, denuncjował jako "szkodników na rzecz Państwa Polskiego"?

Autor: Peter Wiescholek

17/01/2025