To mogło skończyć się tragedią. W piątek, 3 czerwca na trasie S1 w okolicach Żywca z dachu rozpędzonego samochodu spadł dziecięcy rower. Gdyby kierowca auta jadącego z tyłu nie zdołał wyhamować, to z pewnością doszłoby do zderzenia. Kierowca na szczęście zachował odpowiedni odstęp od poprzedzającego go Outlandera i zatrzymał się tuż przed roztrzaskanym rowerem.
Kierowcę w tej sytuacji uratowała tzw. zasada trzech sekund. Polega ona na tym, że do poprzedzającego nas pojazdu powinniśmy dojechać w ciągu właśnie trzech sekund. W tej konkretnej sytuacji to właśnie uratowało kierowcę jadącego za SUV-em.
A co do kierowcy Mitsubishi... Na pewno grozi mu mandat karny za spowodowanie zagrożenia w ruchu lądowym. Niestety takie niechlujne montowanie bagażnika rowerowego na dachu samochodu zdarza się nader często. Dużo bezpieczniejsze jest przewożenie jednośladów tuż za bagażnikiem samochodowym. To jednak wymaga wyrobienia dodatkowej tablicy rejestracyjnej, a także ogranicza widoczność w lusterkach bocznych. Kierowcy więc często idą na łatwiznę i stawiają rowery na dachu. A to, jak pokazuje przykład z drogi S1, może być niebezpieczne.
Zobaczcie wideo
Może Cię zainteresować: