Grzegorz Pasiut 1

Grzegorz Pasiut, kapitan hokeistów GKS Katowice, o kolejnym tytule mistrza Polski, Lidze Mistrzów i synu

W Katowicach jest od pięciu lat. Miasto mu się podoba, ale przede wszystkim przyjechał grać tu w hokeja. Po dwóch brązowych medalach i jednym srebrnym przyszła pora na dwa tytuły mistrza Polski z GKS. Grzegorz Pasiut w maju będzie obchodził 36. urodziny, ale nawet nie myśli o końcu swojej hokejowej kariery. Kapitan katowickiej drużyny po raz drugi z rzędu był najlepszym zawodnikiem play-off. A teraz chciałby z reprezentacją powalczyć o awans do Elity.

Jest pan w GKS Katowice od 2018 roku. Przez te kilka lat skład zespołu zmieniał się, ale po mistrzowskim sezonie niespodziewanie również doszło do zmian w kadrze, mówiło się wręcz o osłabieniu drużyny…
Kiedy przychodziłem do GKS wiadomo było, że Katowice będą grały o medal, co było dla mnie bardzo ważne przy wyborze klubu. Poza tym pierwszym sezonem, kiedy było wicemistrzostwo, cały czas widzę, jak ta drużyna jest budowana. Czy po poprzednim sezonie wiedzieliśmy, że zespół będzie słabszy? Ciężko powiedzieć. Wiemy jak wyglądają nasze przygotowania, trenujemy sami, a wspólnie spotykamy się dopiero w sierpniu. Jednak po tym, jak w zeszłym roku GKS zdobył mistrzostwo Polski po 52 latach przerwy, uważałem, że drużyna nie może być na tyle słabsza, żeby znów nie grać o medale. Wiedziałem, że będziemy walczyli o coś więcej. Zresztą każdy w zespole ma jeden cel: mistrzostwo Polski. Choć oczywiście na początku nikt o tym tak nie myśli. To długi proces, trwający przez cały sezon, który pozwala na końcu zostać zwycięzcą.

Czy start w Champions Hockey League zmienił coś w przygotowaniach do sezonu?
Pod koniec maja indywidualnie zaczynamy ćwiczyć i każdy z nas czynnie spędza ten czas. To nie jest tak, że spotykamy się w sierpniu i dopiero zaczynamy trenować. A start w Lidze Mistrzów był dodatkową motywacją, żeby być odpowiednio przygotowanym. I tak też było. Sami trenowaliśmy do końca lipca, spotkaliśmy się na początku sierpnia i przygotowania nie różniły się od tych sprzed roku. Oprócz tego, że pod koniec sierpnia, ze względu na zbliżające się występy w Lidze Mistrzów, pracowaliśmy więcej nad taktyką czy samym „wejściem” w mecze.

Występ GKS w Hokejowej Lidze Mistrzów okazał się dużym zaskoczeniem. Rozegraliście świetne mecze: jednobramkowa przegrana z obrońcą tytułu, szwedzkim Rögle BK Ängelholm, wygrana z ZSC Lions Zurich…
Cieszę się, że zdobywając mistrzostwo po tylu latach dla Katowic, dla klubu, daliśmy kibicom jeszcze coś: możliwość zobaczenia hokeja na europejskim poziomie, bo przecież Rögle czy Zurych to ta najwyższa półka. Miasto zrobiło wiele, żeby lodowisko w Janowie wyglądało godnie i cieszę się, było mi to dane, bo przecież każdy chce się grać takie mecze i sprawdzać się z najlepszymi. A przy okazji to budowało zespół. Bo bez względu na zmiany, do jakich doszło przed sezonem, każdy chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Może i nie przeważaliśmy na lodzie, ale wola walki i wyniki były na najwyższym poziomie.

Hokeiści GKS Katowice obronili tytuł mistrzów Polski

Może Cię zainteresować:

Grzegorz Lisiecki: Hokeiści z Katowic mają lód w żyłach. Cztery dogrywki w półfinale, a potem... Ósme mistrzostwo!

Autor: Grzegorz Lisiecki

31/03/2023

„Potrzebowaliśmy impulsu, meczów o stawkę”

Sezon zasadniczy GKS skończył jednak dopiero na czwartym miejscu, co nie były najlepszą pozycją wyjściową przed play-off. Brakowało regularności, zdarzały się wpadki…
Nie chcę, żeby brzmiało to jak tłumaczenie się, ale mówiłem to już wcześniej. Miałem okazję grać w sezonie z dodatkowymi meczami w Lidze Mistrzów i wiem, jakie jest to obciążające – zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym. A tymczasem po występach w Lidze Mistrzów każdy oczekiwał, że będziemy grali tak samo każdy mecz ligowy. Nikt nie myślał o tym, że przyjdzie zmęczenie. Do tego terminarz był tak ustawiony, że graliśmy w tygodniu trzy mecze, potem mieliśmy dwa tygodnie wolnego, potem znowu graliśmy… To nam nie pozwalało wejść w odpowiedni rytm. Jak potknęliśmy się w meczu z czołowym zespołem, to potem była przerwa. Jak potem graliśmy ze słabszym rywalem, to ta frustracja stawała się jeszcze większa. A potem znowu się robiła przerwa… Wpływ na taką grę w sezonie zasadniczym miało więc kilka czynników. Cieszy mnie jednak to, że drużyna pokazała, że nie można jej skreślać przed zakończeniem rozgrywek.

A potem przyszedł play-off: siedem meczów z Jastrzębiem, siedem z Cracovią. Z Cracovią w „bonusie” były cztery dogrywki, ale nie daliście się wyrzucić z rozgrywek. A Grzegorz Pasiut włączył chyba „nadbieg”: 19 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej uczyniło pana najskuteczniejszym graczem tej fazy rozgrywek. Był pan w niezłym „gazie”…
W zeszłym roku było 17 punktów, więc „gaz” był podobny (śmiech). Ale prawda jest taka, że bez względu na to, jak nam szło na lodzie, drużyna była mentalnie cały czas na tym samym poziomie. Potrzebowaliśmy tego impulsu związanego z meczami o stawkę, zaczęliśmy regularnie grać i, co najważniejsze, wygrywać. Tak, końcówka sezonu zasadniczego była tragiczna – to nie był nasz hokej, to nie było to, co chcemy grać. Ale zaczął się play-off i choć na początku było trochę obaw, trochę nerwów, to pokonanie Jastrzębia dało nam odpowiedniego „kopa”. I wiarę w to, że jesteśmy w stanie pokonać każdą przeszkodę.

W półfinale to Cracovia była zdecydowanym faworytem, tak jak zresztą całego sezonu…
Byliśmy przygotowani na wszystko. Tak, Cracovia była faworytem, wiemy dlaczego. Ściągnęli zawodników, na których innych klubów nie było stać. Stworzyli też bardzo szeroką kadrę, tak to przynajmniej wyglądało „na papierze”. Ale całą ligę dodatkowo to motywowało, że robi się z nich faworytów przedwcześnie. A my po prostu robiliśmy swoją robotę. Była to wyrównana seria. Były mecze lepsze, gorsze, ale motywacja była zdecydowanie większa po naszej stronie.

Grzegorz Pasiut – z 19 punktami w klasyfikacji kanadyjskiej (13 goli, 6 asyst) – był najlepszym zawodnikiem fazy play-off. Fot. FB/ GKS Katowice hokej

„Chcieliśmy tytuł zdobyć w Katowicach”

Napięcie wśród rywali było ogromne. Po zakończeniu rywalizacji trener Cracovii Rudolf Roháček nie podał ręki trenerowi Jackowi Płachcie. Szczyt frustracji?
To chyba bardziej kwestia kultury niż frustracji.

Finał. Tak jak przed rokiem z Unią Oświęcim, tak i teraz z GKS Tychy wystarczyły cztery mecze. W zasadzie tylko w jednym z nich mieliście spore problemy…
…w drugim meczu w Tychach. Te mecze w Tychach były bardzo ważne. Pierwszy wygraliśmy, w drugim gospodarze bardzo chcieli się zrewanżować. Nie można oczywiście pomijać roli Johnny’go w tym wszystkim (John Murray – bramkarz GKS Katowice – przyp. red.), bo nawet w tych bardzo trudnych momentach, kiedy nie wszystko nam wychodziło „trzymał” nas w grze, a liczba goli puszczonych w finale i play-off w ogóle pokazuje, jak duży wkład wniósł w ten sukces. Zresztą to też efekt determinacji całej drużyny. Dobry przykład z meczu z Cracovią – prowadząc 5:2, pod koniec meczu, zablokowaliśmy dwa strzały rywali. Graliśmy zawsze do końca.

Zaskoczyło was tak szybkie rozstrzygnięciem finału?
Chcieliśmy to skończyć jak najszybciej, żeby nie było przypadkowego potknięcia, żeby nie dać rywalowi nadziei na to, że może z nami wygrać. Wracając do Katowic chcieliśmy, żeby kibice mogli razem z nami cieszyć się tym sukcesem, bo przecież przed rokiem tytuł zdobyliśmy w Oświęcimiu. Dlatego staraliśmy się dbać o to, żeby nie było żadnego rozluźnienia. Przy stanie 3:0 w finałowej serii podkreślaliśmy wszyscy, między innymi Matias Lehtonen, że jeszcze niczego nie osiągnęliśmy, że trzeba grać do końca. Świadomość zawodników była na bardzo wysokim poziomie.

Mariusz Czerkawski znów w koszulce Islanders. Kwiecień 2022

Może Cię zainteresować:

Czy trenerzy w NHL to furiaci? Być może. Coś o tym wie Mariusz Czerkawski. Dziś najlepszy zawodnik w historii polskiego hokeja preferuje znacznie spokojniejszą grę

Autor: Grzegorz Lisiecki

27/01/2023

„Występ wśród najlepszych byłby czymś wyjątkowym”

W Katowicach jest pan od pięciu lat, w zeszłym roku podpisał pan nowy kontrakt na kolejne trzy lata. Podoba się tu panu?
Wybór Katowic był bardzo świadomy. To nie było tak, że decydowały względy finansowe. Wiadomo było, że po dwóch latach spędzonych na Białorusi, nie będę się wiązał na dłużej z ligą białoruską, tym bardziej, że syn szedł do „zerówki”. Propozycja z Katowic była już sezon wcześniej, wiedziałem, że będzie to stabilny projekt, pozwalający grać o najwyższe cele. Dodatkowo chodziło też o to, żeby dzieci się dobrze czuły. Dziś uważam, że wybrałem najlepiej jak mogłem. Pięć lat w Katowicach? Świetne miasto do gry w hokeja, co pokazuje publiczność. I też świetne miasto do życia. Wszędzie blisko, dużo parków, zieleni.

29 kwietnia w Nottingham rozpoczną się mistrzostwa świata Dywizji 1A, na które dostał pan powołanie. Jest szansa, że polski zespół po 22 latach nieobecności wśród najlepszych zespołów świata wróci do Elity?
To pierwszy od 3-4 lat moment, gdzie rzeczywiście jest realna szansa na awans. Tak samo jak występ w Lidze Mistrzów, tak dla naszego pokolenia występ w Elicie byłoby czymś wyjątkowym. Każdy ma świadomość o co gra, każdy będzie dawał z siebie 100 procent, żeby to marzenie spełnić.

Grzegorz Pasiut: – W play-off, bez względu na to, jak nam szło na lodzie, drużyna była mentalnie cały czas na tym samym poziomie. Fot. FB/ GKS Katowice hokej

„Wychowywanie syna dodaje mi nowej energii”

Kłopoty rodzinne ma już pan za sobą?
Niestety, wciąż jestem w trakcie rozwodu, dlatego ten wyjazd na kadrę też stoi pod znakiem zapytania, choć bardzo chcę jechać. Tym bardziej, że zrezygnowałem z poprzednich mistrzostw. Sytuacja jest ciężka, ale hokej daje mi mnóstwo motywacji. A wychowywanie syna, 11-letniego Borysa, z którym jestem, dodaje mi dodatkowo tyle nowej energii… To zresztą widać chyba na lodzie.

Syn idzie w ślady ojca?
Tak, trenuje hokej w GKS. Najczęściej gra na środku ataku, tak jak ja. Ale to już rola jego trenera, który wie, jak go najlepiej ustawić.

Czas wolny?
Wychowując samodzielnie syna czasu jest jak na lekarstwo. Po treningu odebranie ze szkoły, obiad, później odrabianie zadań, trening Borysa. W wolnym czasie próbuję wyciszać się, regenerować, czy to podczas spaceru czy jazdy na rowerze.

Pochodzi pan ze sportowej rodziny…
Tak, mam sportowe geny. Mój dziadek Romuald Żukowski to dwukrotny olimpijczyk w saneczkarstwie – z Innsbrucka i Grenoble. A hokej? W mojej rodzinnej Krynicy trudno było robić coś innego. W sezonie zimowym są jeszcze narty, ale każdy dzieciak chciał grać w hokeja, tym bardziej, że nie ma w okolicy dobrego klubu piłkarskiego. Kiedy ja zaczynałem trenować drużyna seniorska odnosiła sukcesy, więc to wszystko się napędzało.

Czego życzyłby pan sobie na święta?
Chciałbym dużo spokoju, żeby ta sytuacja się wyklarowała, żebym mógł skoncentrować się na tym, co robię. Spokoju dla dzieci, żeby tego nie musiały przechodzić, przeżywać jeszcze przez nie wiadomo jak długi okres czasu i szczęścia dla nich, bo one najlepiej wiedzą co im jest potrzebne. No i zdrowia, bo chciałbym jeszcze trochę w tego hokeja pograć. Motywację mam, więc zdrowie jest najważniejsze.

Wojtek Wolski

Może Cię zainteresować:

Grał w NHL, ma medal igrzysk olimpijskich. Filmowa historia urodzonego w Zabrzu Wojtka Wolskiego

Autor: Grzegorz Lisiecki

07/01/2023

Grzegorz Pasiut: urodzony 7 maja 1987 r. w Krynicy. Napastnik, wychowanek KTH, grał także w Cracovii (2005-2011), GKS Tychy (2011-2013), 1928 KTH Krynica (2013), JKH GKS Jastrzębie (2013-2014), Cracovii (2014-2016), HK Nioman Grodno (Białoruś, 2016-2018). Od 2018 w GKS Katowice. Kapitan zespołu, w zeszłym roku podpisał kolejny kontrakt – do końca sezonu 2024/25. Tytuły mistrza Polski zdobywał z Cracovią (2006, 2008, 2009, 2011, 2016) i GKS Katowice (2022, 2023). Z Niomanem Grodno był dwukrotnym mistrzem Białorusi (2017, 2018). Wielokrotny reprezentant Polski, uczestniczył w mistrzostwach świata Dywizji 1A i 1B.


Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.