Główny Szlak Beskidzki ma już 100 lat. Leszek Piekło: „GSB to przygoda, którą zapamięta się na całe życie”

Zaczyna się w Ustroniu, a kończy w Wołosatem w Bieszczadach. Jest najdłuższym szlakiem górskim w Polsce, ma około 500 kilometrów, z których 100 przebiega przez województwo śląskie. Aby go przejść trzeba pokonać niemal 22 tys. metrów podejść. Główny Szlak Beskidzki ma już 100 lat, a ostatnio staje się coraz popularniejszy. – Rekordowe były dwa lata pandemii. Główny Szlak Beskidzki był wówczas „najmodniejszym” miejscem na ucieczkę przed cywilizacją – mówi Leszek Piekło, prezes Stowarzyszenia Główny Szlak Beskidzki, który przeszedł szlak sześciokrotnie.

Fot. FB/ Leszek Piekło
Leszek Piekło

W zeszłym tygodniu Stowarzyszenie Główny Szlak Beskidzki zorganizowało obchody 100-lecia GSB. Z tej okazji w Ustroniu, przy stacji kolejowej zamontowano tablicę informacyjną. Była część oficjalna, muzyczne występy, wycieczka na Baranią Górę, wspólne ognisko… Bo Główny Szlak Beskidzki to nie tyko droga. To przede wszystkim ludzie. O GSB rozmawiamy z Leszkiem Piekło, prezesem Stowarzyszenia Główny Szlak Beskidzki, który o GSB wie chyba wszystko, napisał między innym przewodnik, a dziś dba między innymi o to, żeby szlak jak najskuteczniej spopularyzować.

Główny Szlak Beskidzki zapewne nie ma dla pana tajemnic. Jaki był początek fascynacji tym najdłuższym szlakiem w polskich górach?
Po górach zacząłem chodzić w 1965 roku, jeszcze w harcerstwie. Najpierw były Bieszczady, bo mieszkałem wtedy w ówczesnym województwie rzeszowskim, dziś podkarpackim – choć to nazwa nieadekwatna, skoro połowa województwa leży w Karpatach. Chodzenie wtedy po górach to była przygoda. Inne czasy, inne uwarunkowania gospodarcze, inne zaludnienie i infrastruktura. Później miałem przerwę – studia, praca, rodzina, choć oczywiście góry od czasu do czasu także były. Ale kiedyś w trakcie pobytu w Wetlinie Piotr Ostrowski, „Niedźwiedź”, powiedział mi o Głównym Szlaku Beskidzkim. Zacząłem się interesować GSB, podzieliłem sobie szlak na dziewiętnaście odcinków i etap po etapie przeszedłem go w obie strony; ze wschodu na zachód i z powrotem. Czternaście, piętnaście lat temu zacząłem coraz częściej chodzić po GSB, wiedziałem już całkiem sporo o tym szlaku, a w 2013 roku przeszedłem go w całości – z Bieszczad, z Wołosatego do Ustronia w Beskidzie Śląskim. To była ogromna przygoda.

I początek jeszcze większej…
W 2016 roku przeszedłem Główny Szlak Beskidzki w obie strony. W sumie około 1000 kilometrów. To było wyjątkowe wydarzenie, zwłaszcza że tamtą wyprawę poświęciłem pamięci Olka Ostrowskiego, syna mojego przyjaciela Piotra. Olek 25 lipca 2015 roku zginął na stoku Gaszerbrum II podczas zjazdu na nartach. To było moje drugie i trzecie przejście GSB, które zajęły mi w sumie 38 dni – 19 w jedną i 19 w drugą stronę. W tym czasie sprzedałem swoją firmę. Nadal pracowałem, ale miałem więcej czasu na góry i Główny Szlak Beskidzki. Zacząłem robić notatki ze szlaku, zainteresowałem się jego historią i geografią, tworzyłem i współtworzyłem wiele grup w social mediach związanych z GSB. W 2017 roku wymyśliłem, że można przejść szlak w grupie, a wyprawę tworzyły „aż” cztery osoby. Pokonaliśmy wówczas trasę GSB od Wołosatego do Ustronia.​

Leszek Piekło na GSB. Fot. FB/ Leszek Piekło

W zeszłym roku ponownie przeszedł pan szlak w obie strony.
Od 12 lat organizowane są zloty dla miłośników Głównego Szlaku Beskidzkiego. W 2022 roku, podczas 10. zlotu, który – tak jak i poprzednie – odbył się w schronisku na Hali Łabowskiej w Beskidzie Sądeckim, spytano mnie, jakie mam plany w związku z GSB. Odpowiedziałem, że chętnie przejdę go w 2023 roku. Marek Szlicht, który przeszedł GSB po transplantacji serca, powiedział, że chętnie znów go przejdzie razem ze mną. I tak 24 kwietnia 2023 roku wyruszyliśmy z Ustronia do Wołosatego i z powrotem. Marek był wówczas 9 lat po transplantacji i ta wędrówka poświęcona została szeroko pojętej promocji transplantologii. A przy okazji promowaliśmy również GSB... Naszą wędrówkę zakończyliśmy w Ustroniu po 53 dniach, 15 czerwca.

Ta miłość do GSB mogła się skończyć w jeden sposób: powstało Stowarzyszenie Główny Szlak Beskidzki.
Jestem społecznikiem i zawsze starałem się prowadzić działalność społeczną. Kilka lat temu, wracając z Hali Krupowej do Bystrej Podhalańskiej, w okolicach szczytu Naroże, napotkałem stary, zniszczony schron turystyczny. Zgłosiłem się do nadleśnictwa w Bystrej Podhalańskiej i tak, od słowa do słowa, powstał nowy schron. To wprawdzie raczej deszczochron, ale jak zauważyłem turyści w nim także nocują. Później, w paśmie Policy, w pobliżu Bystrej Podhalańskiej, powstał kolejny schron – „Wędźno”, przeznaczony już do nocowania. W końcu powstało Stowarzyszenie Główny Szlak Beskidzki. W listopadzie miną trzy lata, odkąd zorganizowaliśmy spotkanie założycielskie, a stowarzyszenie formalnie zostało zarejestrowane 7 lutego 2022 roku.

Czym się zajmujecie?
Naszym zadaniem jest popularyzacja GSB. Uważam, że szlak jest wart tego, żeby stał się jeszcze bardziej znany. Niedawno przy schronisku „Soszów”, w Beskidzie Śląskim, znajdującym się właśnie na trasie Głównego Szlaku Beskidzkiego, przeprowadziłem małą „ankietę”, chcąc dowiedzieć się, ile osób z plecakiem zdaje sobie sprawę z tego, że porusza się GSB. Padło dwadzieścia takich pytań i nikt tego nie wiedział! Między innymi dlatego umieszczamy na szlaku tablice informacyjne. Jest już ich kilka w Beskidzie Śląskim – w Ustroniu, na Równicy, pod i na Czantorii, na Soszowie, Stożku i ​Baraniej Górze. Tablice robimy własnym sumptem. Jakiś czas temu zacząłem też zabiegać o budowę drewnianego schronu w Beskidzie Niskim, na terenie Nadleśnictwa Łosie, między miejscowościami Izby i Ropki. Schron został w tym roku otwarty.

A teraz stowarzyszenie zorganizowało obchody 100-lecia GSB.
Dwa lata temu, będąc w sanatorium w Ustroniu, zdałem sobie sprawę z tego, że w 2024 roku minie 100 lat, odkąd zaczęto formalnie znakowanie szlaku za sprawą promującego Beskidy Zachodnie Kazimierza Ignacego Sosnowskiego i Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Stąd pomysł zorganizowania obchodów 100-lecia GSB, które zorganizowane zostały 11-13 października. Zaczęło się z Ustroniu, w Miejskim Domu Kultury „Prażakówka”, a potem obchody przeniosły się do schroniska Przysłop pod Baranią Górą, gdzie odbył się także XII Zlot Miłośników Głównego Szlaku Beskidzkiego.

Pomaga pan turystom, którzy idą GSB i potrzebują logistycznego wsparcia…
Nie lubię tego określenia, ale nazywają mnie „guru GSB”. Ludzie ze schronisk, agroturystyk czy restauracji znają mnie, a ja znam ich. Dlatego jeśli ktoś idzie GSB i ma problem na przykład ze znalezieniem noclegu, to chętnie pomagam. Teraz, nie tylko na naszej stronie, znaleźć można już listę z ponad 80 miejscami na szlaku, które oferują miejsca noclegowe. Można z niej korzystać, ale oczywiście w razie problemów zawsze pomogę. Pomagam też chętnie w tym, jak podzielić trasę na odcinki, jak przejść pierwsze dni tak, aby organizm „zrozumiał”, że nie jest to 2-3-dniowa wycieczka.

Jak bardzo popularny jest Główny Szlak Beskidzki?
Ludzi na szlaku jest w ostatnich latach sporo. Oczywiście nie ma żadnych statystyk – oceniam to na podstawie ich aktywności w social mediach, ale także własnych obserwacji na szlaku. Co istotne, GSB jest znany nie tylko w Polsce. Na trasie spotykałem już Litwinów, Łotyszy, Duńczyków, Anglików, Amerykanów… W zeszłym roku na Tokarni w Beskidzie Niskim spotkałem pięciu turystów z Hiszpanii. Rekordowe były dwa lata pandemii. Główny Szlak Beskidzki był wówczas „najmodniejszym” miejscem na ucieczkę przed cywilizacją. W tym czasie szlak pokonało kilka tysięcy turystów. W tym roku można ich liczyć w setkach, prawdopodobnie ta liczba dojdzie do około tysiąca.

Szlak, która ma około 500 kilometrów i niemal 22 tysiące metrów przewyższeń jest wyzwaniem, ale zimą to wyzwanie wręcz ekstremalne.
GSB zimą przeszło kilka osób. Całego szlaku zimą nigdy nie przeszedłem, ale pokonuję niektóre odcinki. Warunki zdarzają się niezwykle trudne: bardzo niska temperatura, metr śniegu, silny wiatr, słaba widoczność… Ze dwa-trzy razu musiałem się wycofać, ale wychodzę z założenia, że zawsze można wrócić. A jeśli się ktoś nie potrafi podjąć takiej decyzji, to może zdarzyć się, że okazji do powrotu już nie będzie…

Zimą wyzwanie jest znacznie trudniejsze. Fot. FB/ Leszek Piekło

GSB prowadzi przez „dzikie” tereny – Bieszczady, Beskid Niski… Po drodze można spotkać zwierzęta. Niebezpieczne zwierzęta.
Przede wszystkim pamiętać trzeba, że w lesie to my jesteśmy gośćmi. Wędruję po górach od 1965 roku i dopiero w zeszłym roku, 15 maja, w Beskidzie Niskim, w odległości 150-200 metrów, zobaczyłem niedźwiedzicę z dwójką młodych. Matka ostrzegła małe i niedźwiedzie oddaliły się. Z kolei wilki widziałem dwukrotnie, zimą, także w Beskidzie Niskim. Za pierwszy razem wataha przecięła szlak kilkadziesiąt metrów od mnie. Wilki przyjrzały mi się i poszły dalej. Ja nie zmieniłem tempa, nie wyciągałem komórki i starałem się nie wykonywać zbędnych ruchów. Za drugim razem znów była to wilcza rodzina, szedłem za nią w odległości 100-150 metrów. W końcu szlak odbił w bok, a wilki poszły prosto. Jeśli będziemy „informować” zwierzęta o swojej obecności, nie powinniśmy ich spotkać. Odgłos kijów trekkingowych powinien je skutecznie ostrzegać.

Co powiedziałby pan tym, którzy chcieliby zmierzyć się z Głównym Szlakiem Beskidzkim?
Najpierw trzeba zacząć marzyć, potem zacząć przygotowywać plan, a na końcu zrealizować go. Nie warto się spieszyć. Wyznaczony odcinek – zwłaszcza latem – można przejść na przykład w 8 godzin, ale można i w 12. Polecam odpoczywać na szlaku, wietrzyć stopy, zmieniać skarpetki… Warto też się wcześniej dobrze przygotować, sprawdzić, jak zachowuje się nasz organizm na kilkudniowych wycieczkach, bo trzeciego dnia zwykle pojawiają się zakwasy. Wielu turystów wraca na GSB, przechodzą szlak po dwa, trzy razy. Bo Główny Szlak Beskidzki to przygoda, którą zapamięta się na całe życie.

Ustroń

Może Cię zainteresować:

Główny Szlak Beskidzki i inne turystyczne trasy Śląska Cieszyńskiego. Oto dlaczego warto wybrać się w Beskidy

Autor: Grzegorz Lisiecki

10/07/2022

Apteczka na Malinowskiej Skale

Może Cię zainteresować:

Na beskidzkie szlaki z... płytą chodnikową. I apteczką. Daniel Wojnar, ratownik górniczy z Sosnowca, wraz z grupą znajomych dba o bezpieczeństwo turystów

Autor: Grzegorz Lisiecki

20/08/2023

Ciecina wegierska marcin nowak 01

Może Cię zainteresować:

Te beskidzkie atrakcje w woj. śląskim musicie odwiedzić. Takich świerków nie zobaczycie nigdzie indziej

Autor: Marcin Nowak

22/08/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon