11 lipca 2012 roku Guns N’Roses zagrali na stadionie miejskim w Rybniku. Dekadę temu to śląskie miasto miało interesującą strategię promocyjną: ściągania do siebie gwiazd rocka z tamtych lat. Bryan Adams, Rod Stewart, Guns N’Roses... GNR rybniczanie dostali niejako „w promocji”: amerykańska grupa była wówczas cieniem dawnej potęgi, a z oryginalnego składu po scenie hasał jedynie Axl Rose. Reunion ze Slashem czy Duffem McKaganem nie był jeszcze nawet w planach.
Może pan Rose zaspał
Dni do koncertu odliczano w mediach jak wizytę papieża. „Co Axl zje na Śląsku?”. „Axl wylądował w Pyrzowicach”, „Axl dotarł do hotelu Monopol w Katowicach”, „Axl spożył już śniadanie”… Zapewne pamiętacie. Gdzieniegdzie można było przeczytać, że lider Guns N’Roses to postać równie barwna, co ekscentryczna i nieobliczalna. Czy również na Śląsku wywinie jakiś numer?
Axl zażyczył sobie w Katowicach całego upieczonego kurczaka, filetu mignon, sałatki cesarskiej, sałatki szpinakowej, rosołu z kury, czterech cheeseburgerów i spaghetti al pomodoro z włoskim i czosnkowym chlebem. W każdym miejscu, w którym aktualnie się znajdował, miała towarzyszyć mu osoba, gotowa do przyrządzenia jednego z awizowanych dań. Zachcianki? W sumie standard, ale organizatorzy musieli dbać o precyzję, pomni legendarnych historii z przeszłości, w których Rose, niezadowolony z obsługi, pogody lub koloru ręczników, gotów był sabotować koncert.
„Przewidywany początek koncertu: godzina 21.” - zapowiadano w informatorach. 11 lipca 2012 roku był pięknym, słonecznym dniem. Widownia w Rybniku przy zachodzącym słońcu wysłuchała supportów i zaczęła odliczać ostatnie minuty przed wyjściem Axla na scenę. Axl miał jednak inny ogląd na tę sprawę.
Z katowickiego Monopolu na stadion w Rybniku jedzie się jakieś trzy kwadranse. Pod hotelem czeka limuzyna z kierowcą. Ekipa organizacyjna ma z nim gorącą linię. Godz. 20. Telefon: „Jest Axl?”. „Nie ma, czekam”. I tak mniej więcej co chwilę. Godz. 20.30: zespół jest już na miejscu, ale nie ma pana Rose’a, To oznacza już pewne spóźnienie. Nawet gdyby wyjechał w tej chwili. Gorąca linia: „Jest Axl?”, „Nadal nic”. Godz. 21. Widzowie wpatrują się w scenę. Zostały sekundy, prawda? Tymczasem pod Monopolem: „Jest Axl?”, „Nie ma Axla”. Kierowca dostaje zadanie: sprawdzenia przez recepcję, co tam się dzieje. „Może pan Rose zaspał. Może na zegarku ma jeszcze godzinę z Ameryki. Może dobiera kolor bandany. Może…”.
Uwaga na żółwie ninja
Kilka minut po 21. Kierowca wybiega z Monopolu. Telefon do Rybnika. „Jedziecie?”. „Melduję, że nie. Nie, ale Axl właśnie zadzwonił na recepcję i kazał przygotować sobie saunę i szampana”. Co robić? Widzowie na stadionie nie wiedzą, że pan Rose nie rozgrzewa głosu w garderobie, tylko rozgrzewa się cały na drugim końcu Śląska. I jeszcze popija szampana. Co robić? Mija godzina, publiczność się niecierpliwi, bo z głośników nadal leci muzyka, nikt nie podaje nawet pół informacji.
Bardziej zorientowani fani i znawcy historii Guns N’Roses wiedzą, co się święci. W grudniu 1991 roku Axl też ociągał się z wyjściem na scenę. Gdy organizatorzy koncertu próbowali pertraktować z managementem, usłyszeli: „Muzyk właśnie ogląda film ‘Wojownicze Żółwie Ninja II: Tajemnica szlamu’, jego uwaga skupiona jest w 100% właśnie na tej czynności. I nie wolno mu przeszkadzać”. Na inny koncert spóźnił się dwie godziny, bo jego uwagę… przykuł pokaz fajerwerków, który odbywał się koło hotelu. Bywało też gorzej...
Gdy 10 lat temu na Śląsku Axl w końcu postanowił, że jest gotów, miał już 1,5 godziny spóźnienia. Jedzie? Kilka razy trzeba było się upewnić, czy kierunek jest dobry.
„Znaliśmy historię koncertu, przed którym też wszyscy czekali i odetchnęli z ulgą, gdy w końcu wsiadł do limuzyny. Problem polegał na tym, że Axl rozkazał kierowcy wieźć się na… lotnisko” – opowiadał członek ekipy organizującej koncert w Rybniku.
Szczęśliwie, ten rozpoczął się z 2,5-godzinnym poślizgiem. Nie wszyscy widzowie mieli aż taką cierpliwość, ale tym wytrwałym Guns N’Roses zapewnili show ze wszystkimi przebojami, który skończył się po 2. w nocy. Dopiero po 7. zespół wrócił do Katowic. O godz. 13. miał wylecieć z Pyrzowic na Słowację, ale Axl zaspał i wylot przesunięto na 17. Finalnie, Rose opuścił katowicki Monopol po godz. 20.
Sześć lat później, już ze Slashem i Duffem wystąpił na Stadionie Śląskim. Bez sauny, szampana i wojowniczych żółwi ninja. Punktualnie.