Gustlik nie był mieszkańcem Czarnego Śląska, czyli centralnej, przemysłowej części Górnego Śląska. Gustlik pochodził z Ustronia na Śląsku Cieszyńskim.
Inna mowa, inni Ślązacy
Niby wszystko się zgadza, Śląsk Cieszyński, historycznie rzecz biorąc, wchodził w skład Górnego Śląska od jego zarania. Księciem cieszyńsko-raciborskim był wszak Mieszko Plątonogi, pierwszy górnośląski władca, praszczur górnośląskich Piastów. Ale to już odległa historia. Odkąd w XVIII wieku Fryderyk Wielki oderwał większość Śląska od monarchii habsburskiej, drogi większej części Górnego Śląska (odtąd pruskiego) rozeszły się z jego zachowaną przez Austrię pozostałością. Śląsk Cieszyński (i to niecały, bo bez Zaolzia) jednoczy się z przyznaną Polsce częścią Górnego Śląska dopiero w XX wieku, w ramach województwa śląskiego (wchodząc zresztą dzięki temu w okres gospodarczego rozwoju).
Ale zamieszkują go inni Ślązacy, niż ci z Katowic, Świętochłowic czy Radzionkowa, a także takiego np. Godowa. Przede wszystkim – używają innej mowy. Innej odmiany języka śląskiego. Nie będę tutaj, drogi Czytelniku, podejmował tematu, czy śląski to język, etnolekt, gwara, czy co tam jeszcze. Niechaj spierają się o to mądrzejsi ode mnie. Moje serce jest po stronie zwolenników języka śląskiego i tak godka pozwolę sobie tu (i gdzie indziej) nazywać.
Gustlik, co ty godosz?
Język literackiego Gustlika, język Przymanowskiego, to nie jest godka. To nie jest nawet (jak na logikę być powinno) cieszyńska odmiana śląskiego, którą powinien mówić chłopak z Ustronia.
Posztygaruj trocha, a ja będę fedrował. Będę fedrował? Gustlik, fanzolisz jak jaki gorol.
Dej pokój, bo deszcz będzie. Co za ę, ą, Gustliczku.
Mleka to jo mogę dużo. Mogę? Juzaś, chopie.
To ci pierońska historia. Richtig pierońsko.
Trzeba przyznać, pisarz się starał i pracował nad gustlikowymi kwestiami, głównie jednak wplatając tu i ówdzie śląskie słowa. Ale o śląskiej wymowie, budowie zdań, akcencie, melodii języka – nie miał większego pojęcia. Wprawdzie w Polsce mało kto zwracał pewnie na to uwagę, ale na Śląsku Gustlik brzmiał nienaturalnie. Tym bardziej na jego „rodzinnym” Śląsku Cieszyńskim.
Gustlika na ekranie uratował genialny Franciszek Pieczka. Przy czym Ślązak z Godowa nie obdarzył tej postaci własną, lokalną odmianą śląskiego. Ponieważ był aktorem wielkim zaprawdę, to grając Gustlika – jak zauważył Krzysztof Lewandowski:
Zaczął mówić, jak to kiedyś się określało „Ligoniem”, czyli mocno spolszczoną wersją śląskiego, tak, by był on zrozumiały w całym kraju, ale równocześnie posiadał specyficzny koloryt, rytm i głoski.
Zadziałało w stu procentach, a i gańby nie boło.
Gustlik folksdojcz
Gustlik należał do klasy robotniczej, był hutnikiem:
Jeleń mówił o tym, jak wygląda domek jego rodziców, stojący pod samym lasem na zboczach Równicy, jak ojciec jego chodził do pracy w Kuźni. „Ale ta Kuźnia to ni ma kuźnia, jyny tako fabryka, co się Kuźnia nazywo, bo kiedysikej na początku jak jeszcze żył ojciec starzyka, to tam była tako prawdziwo kuźnia”. Mówił o tym, jak mając lat siedemnaście sam stanął przy młocie parowym i ojciec go do roboty przyuczał...
Gustlik służył w Wehrmachcie:
...a potem była wojna i przyszli Niemcy. Niemcy powiedzieli, że Ślązacy nie są Polacy i wzięli go do Wehrmachtu, do czołgów.
Młody hutnik musiał być wartościowym rekrutem. Słowa niemieckiego naukowca z 1943 roku:, które cytuje prof. Ryszard Kaczmarek w swoim studium „Polacy w Wehrmachcie”, odnieść można także do Gustlika:
Żołnierz górnośląski przez to, że wyrastał w kopalniach i hutach, jest przygotowany od dzieciństwa „na wysiłek fizyczny i cierpienia” związane z wojną, dzięki czemu łatwo znosi jej niedogodności. Z często manifestowanej odwagi wynika w sposób konieczny determinacja, jako że choćby najmniejsze wahania w kopalni czy hucie, czego uczy codzienne doświadczenie, zgubne jest dla ludzi i materiału, stąd należy działać zgodnie z rozumem i obowiązkiem szybko i zdecydowanie, a jedynie przytomność umysłu może zapobiec nieszczęściu. Ta żołnierska wyjątkowa zdolność i skuteczność uzupełniona jest wspomnianą uczuciowością i siłą psychiczną.
Gustlik był też profesjonalnie wyszkolonym żołnierzem. Zna niemiecki i na armatę przeciwpancerną mówi pak – bo to w jego głowie Panzerabwehrkanone.
Gustlik trafił w szeregi Wehrmachtu bodaj jeszcze w 1941 roku. Jako folksdojcz, bo skoro w tej fazie wojny dostał powołanie do wojska (a przeciwko czemu przynajmniej formalnie nie protestował), na pewno musiał przyjąć niemiecką listę narodowościową. Do której grupy Volkslisty go zakwalifikowano? Prawdopodobnie najpowszechniej przyznawanej, trzeciej.
Gustlik dezerter
Nie wiadomo dokładnie, kiedy Gustlik zdezerterował. Według jego własnych słów, miało to miejsce jak tylko przyszliśmy na front. Może Przymanowski chciał oszczędzić swemu bohaterowi i czytelnikom moralnych rozterek? Sama za to dezercja miała być epicka:
Związołech swoich szwabów i czołgiem na drugą stronę, do Ruska.
Wydaje się kompletnie nieprawdopodobne, by dezerter taki został przekazany w szeregi berlingowców, do formowanej 1. Brygady Pancernej imienia Bohaterów Westerplatte. Przypomnijmy, co pisałem w artykule „Śmierć, groby i pamięć. O Ślązakach, co polegli na Ukrainie i w jej ziemi spoczywają”:
Ślązaka poddającego się Sowietom, o ile nie zostałby z miejsca zabity, czekało bicie, poniżanie, nawet tortury. A później w najlepszym razie wyniszczająca praca w obozie. Przypadki śląskich jeńców, którym pozwolono służyć w armii Berlinga, utworzonej w ZSRR z łaski Stalina przez polskich komunistów, były niezmiernie rzadkie.
Może Cię zainteresować:
Śmierć, groby i pamięć. O Ślązakach, co polegli na Ukrainie i w jej ziemi spoczywają
Tak więc i los Gustlika dezerterującego z Wehrmachtu do Ruska raczej byłby nie do pozazdroszczenia. Musiałby być wyjątkowym szczęściarzem, by okazało się inaczej. Aczkolwiek... chyba tak właśnie się stało!
Gustlik naprawdę
Postać Gustawa Jelenia miała historyczne pierwowzory. Jednym z nich był Ślązak Ludwik Jędruszko, który ponoć w 1942 roku, po obezwładnieniu swoich niemieckich kolegów z czołgu, przejechał uprowadzonym pancerem na drugą stronę frontu. Jeżeli nie są to jakoweś pana Zagłobowe opowieści, stało się to więc dokładnie w sposób opisany przez Przymanowskiego. A więc choć nieprawdopodobne – to chyba jednak prawdziwe. Jędruszko, przyjęty w szeregi 1. Brygady, poległ niestety podczas walk na Pomorzu. Z kolei drugi pierwowzór Gustlika użyczył mu nazwiska – był to Ernest Jeleń, inny żołnierz 1. Brygady, podobnie jak Jędruszko pochodzący z Górnego Śląska.
Te dwie autentyczne osoby, a być może i inni żołnierze berlingowskiego Wojska Polskiego, których poznał Przymanowski podczas swojej frontowo-dziennikarskiej kariery, pisarz stopił i przekuł w postać Gustlika. Jego bohater miał uosabiać podobnych mu śląskich patriotów, dezerterujących na froncie wschodnim, by wstąpić tam w szeregi WP (jakie by nie było). Liczbę tych, którym powiodła się ta sztuka, szacuje się na około 3000. Wielekroć jednak więcej spotkał z rąk Sowietów tragiczny los. Gustlik z pewnością nie jest więc symbolem przeciętnego Ślązaka, uwikłanego w dramat II wojny światowej.
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: Ślązacy w Wehrmachcie nie hajlowali? Wielu z nich zostało partyzantami
Może Cię zainteresować: