Przede wszystkim Brian May! I chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego. To oczywiste jak stała Plancka.
Bo że Queen, to wiedzą wszyscy. Choć nie każdy wie, że do tego astrofizyk i doktor astronomii. Połączenie jak jąder wodoru w jądrze gwiazdy. Błysk, BUM i stała się światłość.
Ano właśnie. "Let There Be Light", czyli Mike Oldfield. I jego kapitalny album "The Songs of Distant Earth" z 1994 roku. "Let There Be Light" otwiera tę płytę. A płyta inspirowana jest powieścią giganta science fiction Arthura C. Clarke'a, tego od "2001. Odyseja kosmiczna". Autor wydanych w 1988 roku "Pieśni dalekiej Ziemi" napisał też wprowadzenie do albumu Oldfielda. Tak że kosmos, kosmos i kosmiczne wzruszenia.
Kolejny wielki instrumentalista, Jean Michel Jarre, również byłby tu jak najbardziej na miejscu. Klasyczny Équinoxe jak najbardziej pasuje do astronomicznych klimatów (wielu będzie się też kojarzyć z czołówką programu "Kwant"). A kto pamięta rok 1986 i niezapomniany koncert Jarre'a w Houston, po katastrofie promu kosmicznego "Chalenger", w której zginął astronauta Ron McNair, który - gdyby nie ta tragedia - zagrałby wtedy na saksofonie z orbity wokółziemskiej?
A przy okazji - co byście powiedzieli na innego muzykującego astronautę, Chrisa Hadfielda, któremu światową sławę przyniosło wykonanie "Space Oddity" Davida Bowie i innych piosenek, które nagrał na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i opublikował na YouTube?
Vangelis byłby idealny - niestety, zmarłego dopiero co właśnie artysty, twórcy muzyki do kultowego "Blead Runnera" czy "Misji na Marsa (film taki sobie, ścieżka dźwiękowa przepiękna) nie usłyszymy już na żywo.
Prócz tego może by jeszcze Black Sabbath i "Planet Caravan", Chriss Mille i "Space Cowboy", czy Elton John i "Rocket Man". A gdyby tak i "Spacelab" Kraftwerku? Albo Electric Light Orchestra? A już koniecznie - Józef Skrzek z "Children of the Stars"!
Żarty żartami, ale serio szkoda, że autentycznie nie pomyślano o uświetnieniu otwarcia Planetarium Śląskiego wyjątkowym, kosmicznym występem, sprowadzeniem do Chorzowa gwiazdy, której muzyka z badaniami Wszechświata, astronautyką i gwiazdami właśnie się kojarzy. To byłoby naprawdę coś!
A może nic straconego? Planetarium samo w sobie, ze swoim hipernowoczesnym systemem projekcyjnym, doskonale nadaje się także do prezentacji widowisk muzycznych. Nagłośnienie Planetarium też będzie prze-re-we-la-cyj-ne. Zresztą ważną rolę, jakże budującą nastrój nowych, imponujących programów prezentowanych w Planetarium Śląskim, odgrywać będzie ich ścieżka dźwiękowa.
Na imponującym ekranie, jaką jest kopuła Planetarium, moglibyśmy więc tez oglądać nawet gwiazdy muzyki, które w realu już nie wystąpią. Czyli np. program z Davidem Bowie i "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars", Beatlesami i "Across the Universe". A do tego i klasykę polskiego rocka, jak "Szał niebieskich ciał" Maanamu i "Obcego astronoma" Republiki.
Planetarium kochane, wysyłam w kosmos pocałunki swe...