Czuje
się Pan leśnym dziadkiem albo kanapowiczem?
Nie.
Uważam, że to obraźliwe. Ani wiek, ani samopoczucie - mnie czy
Jerzego Gorzelika - nie predestynuje nas do bycia leśnymi dziadkami.
Patrząc na świat z perspektywy różnych dziedzin, w tym polityki,
liczy się ciągłość pokoleń, czerpanie z doświadczenia. Wydaje
mi się, że jakakolwiek organizacja, jeśli ma sprawnie działać,
musi opierać się na energii młodych i doświadczeniu starych
działaczy. Młodzi jednak zwykle uważają, że szkoła byłaby
lepsza bez nauczycieli.
Rozumie
Pan skąd to rozczarowanie młodych?
To
bierze się z niedojrzałości: "Na złość mamie odmrożę sobie
uszy". Oczywiście przyjmuję każdą krytykę, ale zarzuty można
stawiać, kiedy samemu się czegoś dokonało. Nie można się
obrażać, kiedy jest się w demokratycznej partii, gdzie większość
uznała, że dana osoba powinna stracić funkcję, tak jak to było w
przypadku Tomasza Skowrona. Takie są reguły demokracji. Mógł
przekonać radę polityczną, że powinien zostać na stanowisku, a
jednak został odwołany. Oczywiście, każdy może tworzyć własne
królestwo, w którym będzie królem. Pytanie, czy ono naprawdę
istnieje.
Może Cię zainteresować:
REGIOS: Potrzebujemy regionalistów, którzy działają aktywnie, a nie kanapowiczów
Wśród zarzutów pojawił się m.in. fakt, że od 2018 roku regionalistów nie widać i nie słuchać w codziennej debacie.
Tworząc lub zapisując się do kolejnej planktonowej organizacji, tego się nie zmieni. Kilka tygodni temu Tomasz Skowron i Łukasz Giertler reprezentowali mniejszość niemiecką, teraz są w REGIOS, gdzie będą za kilka tygodni? Muszą określić, kim są. A liderzy mniejszości niemieckiej muszą pomyśleć, czy też przypadkiem nie są leśnymi dziadkami…
Jerzy Gorzelik wspomniał kilka dni temu, że odpowiedzialność za regionalistów znów musi wziąć na barki RAŚ. To kto w końcu wystartuje w wyborach - RAŚ czy ŚPR?
Tak naprawdę wszyscy jesteśmy z jednej bajki. Śląska Partia Regionalna powstała po to, aby jednoczyć. Tworzył ją Ruch Autonomii Śląska oraz Związek Górnośląski, który jest w tej chwili największym nieobecnym dyskusji w regionie. Słowa Jerzego Gorzlika świadczą o tym, że na emeryturę się raczej nie wybiera. Cały czas myślimy o wyborach samorządowych i jestem głęboko przekonany, że regionaliści są potrzebni w Sejmiku Województwa Śląskiego. To nie może być tylko i wyłącznie reprezentacja pierwszorzędnych polityków trzeciorzędnych z partii ogólnopolskich, tak jak w tej chwili. Kiedy byliśmy w Sejmiku, nasz głos był słyszalny i zabieraliśmy go często, bo regionalistom jest bliżej do spraw regionu. Gdzie dzisiaj jest opozycja? Nie słychać jej. Czy regionaliści są potrzebni w Sejmiku? Tak. Czy są wyborcy? Tak. Myślę, że musimy wystartować wspólnie i pod rozpoznawalnym szyldem. Na Marszu Autonomii będzie zarówno ŚPR, jak i RAŚ. Będziemy razem.
REGIOS jest mile widziane?
Oczywiście, że tak. Po prostu muszą jeszcze dojrzeć. Owoc, zbyt wcześnie zerwany, jest niejadalny. Każdy musi na tym starym pniu wyrosnąć. To moja rada.
Regionalistów w ostatnich latach było widać i słychać przede wszystkim w czasie spisu powszechnego. Właśnie wtedy, kiedy byli zusammen.
Spis powszechny był wspólnym mianownikiem i pokazał, że są sprawy, które jednoczą Ślązaków ponad podziałami. To nie jest tak, jak twierdzą przedstawiciele REGIOS, że nie można odnosić się tylko do tożsamości i historii, bo właśnie tu, na poziomie regionu, powinniśmy się do tego odwoływać w pierwszej kolejności. Musimy odwoływać się do wątków, które łączą. Trzeba wyciągnąć wnioski ze spisu powszechnego i znaleźć wspólne mianowniki dla Ślązaków.