Lato 1978 roku. Szalone igrzyska, wyprawione przez komunistyczne władze z okazji lotu pierwszego Polaka w kosmos społeczeństwu coraz silniej już odczuwającemu wyhamowanie gospodarki i zmierzch prosperity gierkowskiego wydania PRL-u, osiągają zenit.
Możliwe tylko w Polsce socjalistycznej
26 lipca 1978 lotnik-kosmonauta i świeżo upieczony podpułkownik Mirosław Hermaszewski (awansował 22 lipca) w towarzystwie dowódcy statku Sojuz-30, sowieckiego generała Piotra Klimuka, odbywający tournée po Polsce, dociera na Śląsk. Jest też z nimi m.in. Zenon Jankowski, niedawny rywal Hermaszewskiego do miejsca w jedynym polskim fotelu rakiety kosmicznej. A także jeszcze jeden sowiecki kosmonauta - generał Jurij Szatałow.
Na trasie propagandowego cyrku nie może zabraknąć Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego. Czyli nadal jeszcze największego w kraju ośrodka przemysłu, więc i zarazem skupiska klasy robotniczej. A przy tym matecznika Edwarda Gierka. Podkreśli to Zdzisław Grudzień, I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR, witając gości na lotnisku w Pyrzowicach:
Tutaj, w największym skupisku polskiej klasy robotniczej i inteligencji naukowo-technicznej, w regionie, którego pracą przez wiele lat kierował przywódca partii i narodu, towarzysz Edward Gierek, od zarania Polski Ludowej kształtował się i umacniał patriotyzm pracy - świadomość, że tylko rzetelnym wysiłkiem buduje się pomyślność narodu, siłę Ojczyzny, jej dostatek i znaczenie w świecie. (...)
Mamy świadomość, że ten wielki zaszczyt uczestniczenia Polaka w locie kosmicznym był możliwy tylko w Polsce socjalistycznej, ukształtowanej wysiłkiem klasy robotniczej i wszystkich ludzi pracy - w Polsce, która dzięki realizacji programu VI i VII Zjazdu - awansowała do pierwszej dziesiątki krajów świata o największym potencjale przemysłowym, w której wszechstronnie rozwija się nauka, a zarówno zasoby ojczystej ziemi, jak zdolności i talenty wszystkich jej synów, służą narodowi i wielkiej sprawie socjalizmu.
Górnicy jak kosmonauci. Serio?
Przepełnione takimi to i tym podobnymi dyrdymałami powitalne przemówienie Decymbra jest przeraźliwie długie (nazajutrz wydrukuje je w całości "Trybuna Robotnicza", w której zajmie niemal pół kolumny). Hermaszewski i towarzysze z ulgą zapewne (wszak to upalny lipiec) opuszczają Pyrzowice, wyjeżdżając stamtąd na objazd GOP-u. Wraz z jego zakładami przemysłowymi, gdzie bohater kosmosu komplementuje robotników. Tak jest z hutnikami Huty Katowice i górnikami kopalni Mysłowice-Wesoła. Hermaszewski zjeżdża pod ziemię. Górnicy na dole słyszą odeń, że ich zawód jest podobny do zawodu kosmonauty. Bo wymaga wiedzy i dokładności, bo to, bo tamto, bo...
Czy Hermaszewski mówił serio, a co najważniejsze - od serca? Dariusz Kortko, współautor (z Marcinem Pietraszewskim) książki "Cena nieważkości", w rozmowie ze Ślązagiem w 2022 r. powątpiewał w to:
Czynnikiem, który przesądził o wyborze Hermaszewskiego do lotu kosmicznego, była jego zdolność do "pokazywania się". Był bardziej niż Jankowski ekstrawertyczny, bardziej przystępny, lepiej mówił, lepiej wypadał w telewizji, zawsze potrafił się odnaleźć w sytuacjach publicznych. To właśnie sprawiło, że Rosjanie go wybrali. Dzięki temu Hermaszewski zawsze wiedział, co powiedzieć. Był też przygotowywany i szkolony z tego, co jak ma mówić. Zatem będąc na Śląsku, musiał powiedzieć, że kocha Śląsk i Ślązaków, a górnicy są jak kosmonauci.
Jak Tierieszkowa
Nie obyło się bez wielkiego wiecu w Spodku i złożenia kwiatów pod Pomnikiem Powstańców Śląskich. Wiązanki szybko zwiędły, ale co dla nas ważniejsze, na trasie objazdu znalazł się też Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku. Hermaszewski i Klimuk odwiedzają tam ważne miejsce, by pozostawić po sobie coś dużo trwalszego.
Nie są bowiem pierwszymi kosmonautami w WPKiW. Byli tam przed nimi pierwsza kobieta w kosmosie Walentina Tierieszkowa oraz Walerij Bykowski, hucznie podejmowani podczas wizyty w Polsce w roku 1963. W Parku Kultury został po nich widomy ślad: para posadzonych lip i upamiętniający tę chwilę kamienny blok opatrzony okolicznościowym napisem. Głaz ów spoczywa tam do dziś.
I teraz najciekawsze: w 1978 r. Hermaszewski i Klimuk nie tylko idą w miejsce odwiedzone przez ich poprzedników. Także i oni sadzą drzewka w tym zakątku Parku na skrzyżowaniu alei Harcerskiej i promenady Generała Jerzego Ziętka, który ówczesne media zwą aleją Tierieszkowej bądź (rzadziej i chyba za sprawa redaktorskiej pomyłki) aleją Kosmonautów. Pisze o tym prasa, a cała chwila zostaje uwieczniona m.in. przez parkowych fotografów, Krzysztofa Wiktorowicza i Piotra Zielińskiego.
Anonimowe drzewo przy bezimiennej alei
Obecnie jednak fakt, że w Parku Śląskim rośnie drzewo posadzone przez pierwszego polskiego kosmonautę, jest praktycznie nieznany. Hermaszewski nie ma tam swojego pamiątkowego głazu i chyba mało kto byłby w stanie wskazać, które konkretnie z drzew rosnących w tym miejscu zasadził zmarły w 2022 r. generał. Choć wydaje się to możliwe do odtworzenia. I mimo wszystko warte, by doczekać się upamiętnienia chociażby skromną tabliczką.
Zaś Aleja Tierieszkowej postradała swą patronkę. Czego może akurat nie żałujmy, jako że wiekowa już sowiecka kosmonautka nie kryje dziś swego poparcia dla reżimu Władimira Putina i wspiera rosyjską inwazję na Ukrainę. O ile w ogóle Tierieszkowa była tą patronką oficjalnie. W każdym razie w oficjalnym spisie ulic Chorzowa, w którym figurują również aleje Parku Śląskiego, próżno by szukać jej nazwiska.
Miła skądinąd i wielce eko (wszak to wcale już okazałe drzewo!) pamiątka po Hermaszewskim w Parku Śląskim jest tam dziś równie zapomniana, jak jego ówczesny rozgłos uzyskany za sprawą lotu na orbitę wokółziemską, o znaczeniu rozdmuchanym do iście kosmicznych rozmiarów przez propagandę sukcesu. Tym bardziej, że rozgłosem już po kilku miesiącach przyćmił Hermaszewskiego inny Polak. Wybrany na papieża.
Może Cię zainteresować: