Kaiserliche Marine, marynarka wojenna zjednoczonych przez Prusy w 1871 roku Niemiec, w miarę swojego rozwoju wykształciła prosty system nazywania okrętów. Pancerniki, czyli jej trzon, otrzymywały imiona władców i dynastii (np. Friedrich der Grosse, czyli Fryderyk Wielki) bądź nawiązujące do monarchii, np. Kronprinz (Następca Tronu), albo też nazwy niemieckich królestw i księstw (np. Bayern). Wielkie krążowniki nazywano na cześć wybitnych niemieckich wodzów, małym nadawano nazwy miast. Mniejsze jednostki, jak torpedowce i okręty podwodne, nie nosiły szumnych mian, a jedynie oznaczenia literowo-cyfrowe (np. V 87 czy U 9).
Warto wiedzieć, że w systemie tym występowały też nazwy śląskie. Jeden z pancerników typu Deutschland, zwodowany w roku 1906, ochrzczony został imieniem Schlesien (jego bliźniakiem był słynny podczas II wojny światowej Schleswig-Holstein). Z kolei jeden z małych krążowników (później klasyfikowanych jako lekkie) nazwano Breslau.
Pancerne twierdze
W chwili gdy Schlesien spływał z pochylni na wodę, trwała już światowa rewolucja w budowie wielkich okrętów. Sprawiła ona, że te już istniejące czy nawet świeżo zbudowane (ze Schlesienem włącznie) z miejsca stały się przestarzałe. Nowy standard wytyczyli Brytyjczycy, budując HMS Dreadnought, pancernik o niespotykanej dotąd sile ognia i turbinowym napędzie, a następnie Invincible - szybki wielki krążownik, którego ciężka artyleria nie ustępowała kalibrem pancernikom. Niemcy podjęli rękawicę rzuconą przez rywali (wtedy jeszcze nie wrogów) z drugiej strony Morza Północnego i zaczęli budować własne drednoty (jak nazwano całą klasę nowoczesnych pancerników na wzór jej brytyjskiego pioniera). Część z nich stanowiły wielkie krążowniki, stworzone jednak w myśl własnej, oryginalnej, odmiennej niż brytyjska koncepcji. Invincible przewyższał rozmiarami ówczesne pancerniki, był silnie uzbrojony i szybki, ale dość słabo opancerzony. Niemieckie odpowiedniki Invincible'a i kolejnych typów brytyjskich krążowników liniowych (jak je zaklasyfikowała Royal Navy) również miały być ogromne i szybkie, lecz uzbrojone nieco słabiej. Za to doskonale opancerzone i bardzo solidnie zbudowane, a w efekcie niezwykle odporne na uszkodzenia i ekstremalnie trudne do zatopienia. Okazały się jednymi z najwspanialszych okrętów swojej epoki.
I wszystkie otrzymały imiona słynnych dowódców wojskowych: von der Tann, Moltke, Goeben, Seydlitz, Derfflinger, Lützow oraz Hindenburg.
Hindenburg, zbawca Prus Wschodnich?
Paul von Beneckendorff und Hindenburg, bo tak brzmiało jego pełne nazwisko, urodził się w 1847 roku, był zatem w chwili wybuchu I wojny światowej człowiekiem dość wiekowym. I przebywającym już na emeryturze, z której w 1914 roku dość niespodziewanie ściągnięto go, by bronił Prus Wschodnich zagrożonych rosyjską inwazją. Z powierzonego mu zadania wywiązał się w pełni, rozgramiając Rosjan w bitwie pod Tannenbergiem. Można się jednak zastanawiać, czy zaważyły tu dowódcze zdolności Hindenburga, czy też raczej sprawność niemieckiej armii, wyszkolenie jej żołnierzy i oficerów, wydajność systemu dowodzenia oraz doskonała logistyka. Sceptycyzmu co do wkładu Hindenburga w zwycięstwo nie ukrywał nawet jego własny szef sztabu, pułkownik Max Hoffman. Oprowadzając po polu bitwy zwiedzających je notabli, opowiadał ponoć nie bez pewnej złośliwości:
W tym oto miejscu feldmarszałek spał przed bitwą, tu właśnie spał po bitwie, a tutaj spał podczas bitwy.
Jakkolwiek było, propaganda wykreowała Hindenburga na narodowego bohatera, tak potrzebnego uwikłanym w światowy konflikt Niemcom.
Podstarzały generał, w swoim starym niebieskim mundurze, ściągnięty z emerytury, wskutek zwycięstwa przekształcił się w tytana. Triumf w Prusach Wschodnich, wychwalany i rozgłaszany ponad tego właściwe wymiary, stworzył w Niemczech mit Hindenburga - jak to ujęła amerykańska autorka Barbara Tuchman w książce Sierpniowe salwy.
Hindenburgomania
Hindenburga zaliczono w poczet najwybitniejszych niemieckich wodzów. W Niemczech zapanowała istna hindenburgomania! Zdjęcia i portrety starego wojaka ukazywały się na pocztówkach (całą ich serię wydano jako puzzle z Hindenburgiem), stawiano mu pomniki, jego nazwisko otrzymywały ulice i place. Ponadto - a jakże - imieniem Hindenburg ochrzcili Niemcy w 1917 roku swój najnowszy z wielkich krążowników (z czasem wzorem Anglików, sami też zaczęli klasyfikować je jako krążowniki liniowe). Skądinąd ostatni, jaki zdołali podczas I wojny światowej wprowadzić do służby. Los sprawił, że tę samą co ten piękny okręt nazwę otrzymała także miejscowość na Śląsku.
A stało się to jeszcze zanim SMS Hindenburg wszedł do służby. Rada Gminy Zabrze ( jeszcze wtedy nie miasta, którym stało się dopiero w 1922 roku) głosowała nad wnioskiem o zmianę nazwy już 3 grudnia 1914 roku. Decyzję podjęto jednogłośnie. Niespełna trzy miesiące później, 21 lutego 1915, zmianę zatwierdził cesarz Wilhelm II.
Mieszkańcy Zabrza i powiatu zabrskiego zmianę przyjęli z mieszanymi uczuciami. O ich zróżnicowaniu światopoglądowym świadczą w jakiś sposób wyniki plebiscytu z 1921 roku, gdy w powiecie głos za Polską oddało 43.261 osób, a za Niemcami 45.219, zaś w samym Zabrzu odpowiednio 14.873 i 21.333. Zaś polskojęzyczna prasa górnośląska, której nie brakowało, nową nazwę nie tylko krytykowała, ale długo jeszcze podchodziła do niej z dystansem czy wręcz nie przyjmowała jej do wiadomości.
Zabrze nosiło ją jeszcze na długo po tym, jak jego stalowy imiennik poszedł na dno brytyjskiej bazy morskiej Scapa Flow, zatopiony tam przez własną załogę w 1919 roku wraz z kilkudziesięcioma innymi olbrzymami, stanowiącymi trzon Hochseeflotte, niemieckiej Floty Pełnomorskiej. I jeszcze kilkanaście lat po śmierci samego Hindenburga, który zmarł w 1934 roku, zdążywszy wcześniej zostać niemieckim prezydentem.
Może Cię zainteresować: