Był rok 1245, a więc niedługo po przerażającym najeździe mongolskim na Węgry, Małopolskę i Śląsk, gdy do Mongolii wyruszył Giovanni da Pian del Carpine (inaczej Jan di Piano Carpini, co można zgrabnie przetłumaczyć jako Jan z Grabowej Doliny). Włoski franciszkanin wiózł posłanie papieża Innocentego IV, który domagał się od wielkiego chana, by zaprzestał agresji na kraje chrześcijański i sam przyjął chrzest. Zakonnik odwiedził wpierw Batu-chana (wnuka Czyngis-chana i wodza w straszliwej kampanii 1241 r.) w Saraju nad Wołgą. A a w roku 1246 w sam raz zdążył do mongolskiej stolicy Karakorum na ceremonię objęcia władzy przez wielkiego chana Gujuka (również wnuka Czyngisa i kuzyna Batu). Wszelako papieska misja wzięła w łeb. Wprawdzie Gujuk okazał posłom dyplomatyczną grzeczność i hojnie ich obdarował, lecz poza tym nie tylko odmówił spełnienia żądań papieża, ale i sam zagroził kolejnym najazdem na Europę, jeżeli głowa Kościoła Katolickiego nie podporządkuje się jemu, wielkiemu chanowi. W 1247 r. Carpini powrócił do Europy z niczym. No, niezupełnie. Zwłaszcza z perspektywy czasu widać doskonale, że wyprawa nie poszła na marne.
Jeszcze we Wrocławiu do pocztu Carpiniego dołączył kolejny zakonnik, Benedykt Polak. Nie jest udowodnione, że był on Ślązakiem, niemniej ze Śląskiem wiele go łączyło. Domniemywa się, że nim wstąpił do zakonu, był rycerzem. Znał kilka języków obcych, wśród nich łacinę (co oczywiste, zważywszy jego stan duchowny), staroruski (co już mniej oczywiste), a do tego mongolski. Niczym android z „Blade Runnera” Ridleya Scotta Benedykt mógłby powiedzieć rodakom i w ogóle Europejczykom: Widziałem rzeczy, o których wam, ludziom, się nie śniło. Jednak jego wrażenia i spostrzeżenia z podróży do Azji nie przeminęły jak łzy w deszczu. Zostały z niej pisemne relacje, w tym autorstwa jego samego. Jednak leżały w zapomnieniu przez całe wieki, podczas gdy "Opisanie świata" Marco Polo zrobiło zawrotną karierę, stając się powszechnie znane w europejskim kręgu kulturowym. „Sprawozdanie” Benedykta doczekało się publikacji dopiero w... XIX wieku, po upływie blisko 600 lat od swego powstania! Zapomniano o nim też w Polsce, gdzie zostało przetłumaczone i wydane po upływie jeszcze jednego (i to z górą) stulecia, w 1986 r.
Dopiero w latach 1271-1295 azjatyckie szlaki przemierzył najbardziej znany ze średniowiecznych podróżników, Marco Polo, autor słynnego „Opisania świata” (a w zasadzie nie tyle autor, co bohater – warto pamiętać, że miał „ghost writera”, którym był współtowarzysz jego więziennych niedoli, pisarz Rusticello z Pizy). Marco Polo, postać oczywiście szalenie interesująca, jest dziś prawdziwą ikoną podróżowania, bohaterem książek, filmów i seriali. A przecież zwróćmy uwagę na to, że nie był pionierem europejsko-azjatyckich wojaży. Uprzedził go chociażby wspomniany Giovanni da Pian del Carpine, ale nie tylko.
Relacje z wyprawy Carpiniego i Benedykta są obecnie uważane za – tak, nie ma w tym nic z przesady! – kamienie milowe światowej geografii i historii. Wyprawa franciszkanów, niedoceniana przez wieki, bo pozostająca w cieniu podróży Marco Polo, którą poprzedziła o całe dekady – oceniana jest obecnie jako jedna z najważniejszych ekspedycji średniowiecza, a i w dziejach. Giovanni da Pian del Carpine i Benedykt Polak stoją dziś w rzędzie postaci tej miary, co Krzysztof Kolumb, Ferdynand Magellan czy James Cook, albo David Livingstone i Henry Morton Stanley.