W środę, 30 października, w życie weszły nowe cła Unii Europejskiej na samochody elektryczne produkowane w Chinach sięgające nawet 43,5 proc. Za wprowadzeniem ceł głosowało dziesięć państw członkowskich UE, między innymi Polska, Włochy czy Francja. Przeciw były Niemcy, Węgry, Malta, Słowenia i Słowacja, zaś od głosu wstrzymało się dwanaście państw, w tym Belgia, Czechy, Grecja, Hiszpania czy Chorwacja.
Co z chińskimi inwestycjami?
Jak szacuje Komisja Europejska, udział chińskich marek na rynkach Starego Kontynentu wzrósł z mniej niż 1 proc. w 2019 roku do 8 procent, a w 2025 roku ma to być już 15 procent. KE podkreśla, że chińskie auta są zwykle tańsze o 20 procent od samochodów wyprodukowanych na terenie UE, co stanowić ma zagrożenie dla europejskich producentów. Skąd tak niskie ceny chińskich „elektryków”? KE przypomina o preferencyjnym finansowaniu przez chiński rząd, łącznie z dotacjami, rodzimych producentów, którzy także korzystają między innymi z surowców pozyskiwanych po cenach niższych niż rynkowe.
Zanim wysokie cła zostały przegłosowane, według zachodnich mediów Pekin „rekomendował” swoim producentom między innymi wstrzymanie się od angażowania się w nowe inwestycje w Europie, a później – w krajach, które głosowały „za”. Jak informuje Reuters, chińska Izba Handlowa zakomunikowała, że „jest głęboko rozczarowana protekcjonistycznym i arbitralnym podejściem UE i jest zniechęcona brakiem znaczących postępów w negocjacjach”. Czy rzeczywiście Chińczycy zdecydują się na rezygnację z inwestowania w tych krajach, które głosowały za wprowadzeniem wysokich ceł? Oznaczałoby to duży problem dla Izery, której fabryka ma powstać w Jaworznie, a całą technologię i know how mają dostarczyć Chińczycy.
W piątek, 1 listopada, sytuacja nieco się zmieniła. Według Reutersa, co potwierdziła strona chińska, unijna delegacja ma się udać do Pekinu na kolejną turę rozmów.
Osiem lat minęło… I nic
Tymczasem potrzeby finansowe projektu „Izera” wzrosły niemal podwójnie. Już nie mówi się o 6 miliardach złotych na budowę fabryki w Jaworznie i uruchomienie produkcji, ale o kwocie rzędu 2-3 miliardach euro! Te pieniądze miałyby pochodzić po części z Krajowego Planu Odbudowy, a po części z kredytowania. I tu pojawia się kolejny problem. Po renegocjacjach Krajowego Planu Odbudowy pieniądze, które mogłyby być przeznaczone na Izerę mają być dostępne dopiero w drugim kwartale 2026 roku.
A przypomnijmy, że w 2026 roku miała się w Jaworznie rozpocząć produkcja polskiego samochodu elektrycznego, a budowa samej fabryki – na początku 2024 roku. Dziś, w kontekście tego, kiedy będzie dostępne finansowanie, o nowym, konkretnym harmonogramie trudno w ogóle mówić.
19 października minęło osiem lat, odkąd oficjalnie ogłoszono powstanie spółki ElectroMobility Poland odpowiedzialnej za Izerę. Po ośmiu latach nie ma wciąż ani polskiego „elektryka”, ani fabryki. Są za to zniecierpliwieni Chińczycy z Geely, którzy dwa lata temu podpisali umowę o technologicznym partnerstwie z EMP i chcieliby w Europie produkować swoje samochodu. Są też Hiszpanie próbujący ich nakłonić do inwestowania w swoim kraju. Hiszpanie, dodajmy, którzy nie głosowali za wprowadzeniem wysokich ceł na chińskie „elektryki”.