Debata pt. "Jak opowiadać o Śląsku w literaturze" to jedno z wydarzeń nowego projektu "Przystanek Śląsk", o którym więcej piszemy tu: Przystanek Śląsk, czyli co w lokalnej kulturze najcenniejsze, najciekawsze, najbardziej frapujące. Wydarzenia od 15 września w wielu miejscowościach. Program
Dyskusja odbyła się 18 września 2023 r. w Teatrze Śląskim w Katowicach. Wzięli w niej udział:
- Szczepan Twardoch, ekspert od konstruowania bohaterów o podwójnych tożsamościach, którymi miotają historyczne wichry; autor bestsellerowych powieści, jak „Król”, „Drach”, „Pokora”, „Chołod”, oraz sztuk teatralnych, m.in. monodramu „Byk”,
- Anna Cieplak, ekspertka od powieści młodzieżowych osadzonych w społecznych, często śląskich realiach; autorka książek, m.in. „Ma być czysto”, „Silna”, „Rozpływaj się” czy „Ciało huty”. O tej ostatniej porozmawiamy na spotkaniu z cyklu NOWE KSIĄŻKI już w październiku,
- Anouk Herman, osoba pisarska reprezentująca literackie pokolenie „z”, osoba autorska tomiku poezji „right into tramwaj” oraz głośnej powieści młodzieżowej „Nigdy nie będziesz szło samo”, której bohaterka na tle familoków odkrywa własną queerowość,
- Zbigniew Rokita, laureat Nagrody Literackiej NIKE za „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku”, w którym reportersko-eseistycznie zdaje raport z poszukiwań śląskości, własnej tożsamości i korzeni. Autor książki „Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych”, którą również przybliżymy naszym widzom w listopadzie w ramach spotkania z cyklu NOWE KSIĄŻKI.
Już pierwsze pytanie, zadane przez prowadzącego, red. Marcina Zasadę ze ŚLĄZAGA mogłoby zakończyć dyskusję, ale tak nie było. Bo odpowiedzi na "Jak opowiadać o Śląsku": atrakcyjnie, ustami młodych Ślązaczek i Ślązaków, żeby zobaczyć, czy też oni mają do powiedzenia, myśląc o przyszłości - były tylko przystawką, a właściwie Amuse buche debaty.
"Brakuje nam opowieści, którą byśmy wszyscy dzielili"
Już na początku pisarz Szczepan Twardoch zdobył się na szczerość i podzielił się swoim "intymnym, prywatnym i pojedynczym doświadczeniem".
- Dla mnie jakaś internalizacja tego, czym jest Górny Śląsk i przyswojenie sobie mentalności, cokolwiek by to nie znaczyło, odbywało się absolutnie poza słowem pisanym, bo tego słowa pisanego po prostu nie było. Więc to było przyswajanie norm rodzinnych. Problem z tym jest taki, że każdy Ślązak z mojego pokolenia internalizował śląskość osobną, pojedynczą, rodzinną, więc myśmy w ogóle nie mieli i do pewnego stopnia nadal nie mamy, takiej opowieści współdzielonej. Opowieści, która mogłaby nas jakoś łączyć. Nasze tożsamości są pojedyncze, poszatkowane, bardzo często oparte na tajemnicach, bardzo często oparte na takiej powolnej inicjacji do śląskości wraz z latami, ponieważ bajtlom się nie o wszystkim godo, bajtom się nie godało o wojnie, bajtom się nie godało o Zgodzie, bajtom się nie godało o tym, co tam opa robili bez wojny, i tak dalej. Więc nasza słabość dzisiejsza, tożsamościowa, wynika właśnie z braku tożsamości współdzielonej, z braku opowieści, którą byśmy wszyscy dzielili. Mieliśmy w domu swoje domowe śląskości i domowe opowieści, a nie mieliśmy wspólnej - uważa autor "Morfiny", "Dracha" i "Pokory".
Z Twardochem zgodziło się Anouk Herman. - Wielu z nas nie miało za bardzo okazji zrozumieć, co jest śląskość, kiedy było na najwcześniejszym etapie, w dzieciństwie, bo śląskość ani nie była nazywana, a jeśli była jakoś nazywana, to tylko po to, żeby ją wyrugować.
Zbigniew Rokita podsumował ten wątek: - W śląskości to jest ciekawe, że ta kultura, ten kod, jest na tyle pojemny, że choćby teraz przez te 5 minut słyszymy, że każdy ma te swoje śląskości, które się różnią od siebie fundamentalnie. Moja śląskość z kolei jest śląskością zupełnie z wyboru. Gdy byłem mały, to śląskość, jak pewnie dla wielu z was, była czymś zupełnie nieciekawym. Była czymś, co nie miało nic do zaoferowania. Przynajmniej ja nie chciałem z tej oferty korzystać. Moją drogę do śląskości prowadziłem zupełnie geograficznie, tysiące kilometrów stąd naokoło, przez inne kraje. Bo Śląsk wcale nie jest wyjątkowy, przynajmniej ja tej wyjątkowości nie widzę. Za to jest tu kilka mechanizmów, które się powtarzają, mniejszy, większy, wykluczenie, przyjęcie, nieuznanie itd. Gdy byłem mały, to od śląskości odstraszało mnie kombatanctwo nadmierne - wyjaśnia laureat Nagrody NIKE za reportaż o Górnym Śląsku "Kajś". I od razu dopowiada, że jemu osobiście brakuje książek, które będą mówiły bardziej o śląsku obywatelskim, a nie tylko etnicznym.
Czy przez ostatnie 10 lat w kulturze śląskiej wydarzyło się dużo czy mało?
Wszyscy biorący udział w debacie zgodzili się, że sporo, ale jeszcze kilka spraw czeka na załatwienie. - Na przykład z kodyfikacją języka śląskiego nadal jesteśmy w dupie - obrazowo mówił Szczepan Twardoch. - Ja, pisząc po śląsku, używam ślabikorza, Grzesiu Kulik używa ślabikorza, a to on niesie na swoich barkach niesie 90% tej pracy, którą powinniśmy wykonywać wszyscy. A robi to jeden biedny Grzesiu Kulik. Nieszczęsny i nierozpoznawany i nienagradzany. Będę teraz mówił za niego, bo brakuje mi tu jego głosu. Rozmawialiśmy sobie kiedyś o uznaniu śląskiego za język regionalny. Gdy to się wydarzy, trzeba będzie zrobić nauczanie śląskiego w szkołach podstawowych. Grzesiu Kulik zadał mi bardzo proste wydanie: No i kto to będzie robił? Ty to będziesz robił? Na podstawie jakich książek? Na podstawie czego? I o to nie można mieć pretensji do państwa polskiego. Polacy nam nie zabraniają tego, żebyśmy wygenerowali z siebie pieniądze, wysiłek umysłowy do tego. Tu nie wszystko musi się dziać za państwowe pieniądze - dodał Twardoch.
Pisarz z Pilchowic pod Gliwicami rzucił też pomysł utworzenia nagrody literackiej dla osób piszących w języku śląskim. Więcej: Szczepan Twardoch: Śląski biznes powinien wspierać śląską kulturę. Powołajmy nagrodę dla literatów tworzących w języku śląskim
- To, co jest tworzone tutaj, często gdzieś tam ciąży do wspólnotowości. To poszukiwanie linii narracyjnych, które by nas mogły spotkać i pokazywać te perspektywy, powiedzmy, niecentralne. To jest coś, co się dzieje już od wielu lat. I w tym układzie dla mnie Śląsk jest dosyć interesującym terytorium pod tym względem - chwali Anna Cieplak, pochodząca z Dąbrowy Górniczej.
- Widzę, i w przestrzeni literackiej i pozaliterackiej, bardzo dużo tematów, które można by było poruszyć i pozwolić im wybrzmieć bliżej takiej organiczności, która stąd się wywodzi - uważa Anouk Herman. - Wydaje mi się, że jak coś tworzymy, to to nie jest jakiś koncept, bo chcemy wprowadzić nie wiadomo co, tylko to wywodzi się organicznie z pewnych też doświadczeń i jakiegoś rodzaju zakorzenienia w tym miejscu. Ja przynajmniej tak to czuję i tak też trochę odbieram książki, które mnie interesują i które dotyczą tego obszaru.
Dlaczego to właśnie literatura ma być wyrazicielką śląskości, a nie muzyka, film czy sztuki plastyczne?
W czasie walki o uznanie języka śląskiego za regionalny, główny ciężar podtrzymywania śląskości dźwiga, chcąc nie chcąc, literatura, na pół z teatrem. Z tą tezą polemizuje Zbigniew Rokita.
- Codziennie w Polsce ukazuje się mnóstwo książek. Teraz jest głośno o filmie Agnieszki Holland "Zielona granica". Kiedy tyle się mówiło o jakiejś książce? Kiedy książka była na tyle tematem na pierwsze strony, żeby dyskutować, kłócić się? Dawno tego nie było. Moim zdaniem literatura i teatr nie wyrażają Śląska przede wszystkim - być może dzieje się tak w jakichś intelektualnych bańkach, liczących w sumie kilka tysięcy osób. One nie wpływają rozstrzygająco na wyobrażenia Śląska. Kiedy ludzi pod Sieradzem czy inną Łomżą spytasz, czym jest Śląsk, to oni odpowiedzą Twardochem czy "Niedzielą w Bytkowie"? Moim zdaniem w śląskiej debacie za rzadko pojawiają się nowe tezy. Śląsk nie wykorzystuje możliwości stania się w Polsce stolicą czegoś, np. dyskusji o ekologii, dyskusji o samorządności. To mnie też trochę boli. Rozumiem, że to są atrakcyjne rzeczy, które my mamy do opowiedzenia, te dwoistości, ktoś był w takiej armii, a ktoś w innej Tylko że moim zdaniem to już zostało w atrakcyjny sposób powiedziane. Szukam jakiegoś rezerwuaru, z którego jeszcze mogę czerpać - mówił Rokita.
Śląsk jako ćwiczenie intelektualne dla Polski
Kontrę wysunął zaraz Szczepan Twardoch, który przyznał, że nie rozumie, dlaczego Rokita stawia Śląskowi i śląskości takie szerokie zadania.
- Wystarczy po prostu porzucić takie nadzieje, bo Śląsk nie jest niezwykły. Śląsk jest najzwyklejszym miejscem na świecie. Co cię obchodzi, co mówią w Sieradzu o Śląsku? - pytał retorycznie. - Bo ja bym chciał, żeby Ślązacy przede wszystkim opowiedzieli Górny Śląsk samym sobie, a nie innym. Ja nie uważam, że trzeba prowadzić propagandę śląskości dla Polaków, Niemców czy Czechów, chociaż obaj się tymczasem zajmujemy. Bo w sumie na samym końcu to interesuje mnie tylko to, żeby Śląsk w jakiejś formie trwał. A trwanie śląskości nie zależy od tego, co myślą o niej w Sieradzu albo w Bratysławie. Trwanie śląskości zależy od tego, co Ślązacy myślą o niej sami, ile energii, sił chcą poświęcić na to, żeby tworzyć śląską kulturę, pisać po śląsku, mówić po śląsku - dodał Twardoch.
- Nie uważam, że Śląsk ma jakiekolwiek zadania, natomiast uważam, że ma możliwości - odparował Zbigniew Rokita. - Śląsk jest dla mnie ćwiczeniem intelektualnym dla Polski. Kiedy przyjeżdżają do Polski Ukraińcy, przyjeżdżają Białorusini, będą przyjeżdżali inni, to my jesteśmy po prostu ćwiczeniem intelektualnym, z którym sobie trzeba jakoś tam poradzić. I w tym sensie uważam, że może być duży pożytek z tego doświadczenia śląskiego dla całego kraju.
Za to Anna Cieplak opowiedziała historię ze spotkania autorskiego "w Polsce". Gdy zapytała publiczność, co kojarzy im się ze Śląskiem, podawali mnóstwo odpowiedzi, nawet głębokich skojarzeń kulturowych. Gdy zapytała, co się kojarzy z Zagłębiem - była cisza. - Wydaje mi się, że być może wasz spór, chociaż mówicie, że to nie jest spór, nie dotyczy w istocie samego Śląska, tylko waszego zakorzenienia tutaj, czy jesteś tylko Ślązakiem, czy uważasz się też za Polaka. Mam przekonanie, że Śląsk o tyle będzie dobrym Śląskiem, jeżeli mogę tak powiedzieć, na ile będzie zgadzał się na otwartość i nie będzie musiał sobie zadawać pytań, dla kogo to opowiadamy, jakie cele ma mieć ta proza - tłumaczyła Anna Cieplak.
- Ja się zgadzam z każdym tym słowem - odpowiedział jej Szczepan Twardoch - ale moje jedyne zastrzeżenie jest takie, że jeśli zniknie język, to Śląsk też zniknie. Po prostu. Ja wiem, że mamy parę przykładów, np. że Irlandczycy przestali mówić po irlandzku, a irlandzkość trwa, ale my nie jesteśmy tym casusem. Zniknie język, to zniknie kultura i zniknie Śląsk. A to, czy język przetrwa, nie zależy, przepraszam, że znowu wrócę do tego nieszczęsnego Sieradza, nie zależy od tego, co myślą o nas w Sieradzu. Ale już zależy bardzo, od tego, czy sami upomnimy się, żeby państwo polskie uznało język śląski.
Może Cię zainteresować: