Kiedy dziś najlepsi piłkarze naszego kontynentu składają podpisy pod swymi kolejnymi kontraktami, odbywa się to w klimatyzowanych gabinetach pod czujnym okiem menadżerów, agentów-doradców i prawników. Nic dziwnego, w końcu idzie tu o dziesiątki milionów funtów czy euro.
Prawie sto lat temu procedura składania podpisów była nieco inna, zdecydowanie prostsza. Można powiedzieć, że bardziej spontaniczna i (co by tu nie mówić) bardziej sympatyczna!
Tym bardziej kiedy wchodziła w grę przysłowiowa już Górnośląska Fantazja!
Tak jak w dniu 1 listopada roku 1937 kiedy to w ramach trójmeczu nieoficjalna reprezentacja Polski jako Liga Polski pokonała w Paryżu drużynę FC Bologna. Trzecią drużyną w tym turnieju była Francja Północna, pokonana przez Polaków dzień wcześniej w Lille.
Mecz w Paryżu był meczem nieoficjalnym. Tak samo nieoficjalny był bankiet po nim. Również kontrakty podpisane na (a właściwie po) owym bankiecie okazały się nieoficjalne. Zamieszani (oczywiście nieoficjalnie) w sprawę byli nasi ówcześnie najlepsi piłkarze: Ernst Wilimowski, Gerhard Wodarz i Leonhard Piontek. Oraz Wilhelm Gora, też Górnoślązak ale występujący w barwach Cracovii.
Oficjalnie tej sprawy nigdy nie wyjaśniono bo też tak naprawdę nikomu na tym nie mogło zależeć. Wszystko wskazuje jednak na to, że Wodarz i Piontek stali się ofiarami nieobliczalnych wybryków Wilimowskiego i Gory.
Może było, tak jak opisywała to wychodząca w Paryżu niemieckojęzyczna gazeta Pariser Tageszeitung.
Tłumaczenie artykułu z Pariser Tageszeitung z dnia 4.11.1937 :
Doskonały mecz Polaków w Paryżu rozbudził nadzieje kaperowników, chwytających się wszelkich sposobów w usiłowaniu pozyskania najlepszych graczy. Tym bardziej, że Polacy są amatorami i jako tacy nie wymagają zapłacenia „odstępnego”.
To jednak, co stało się w Paryżu, przypomina najbardziej mroczne czasy werbowania młodych mężczyzn (odurzonych wcześniej alkoholem) do służby w obcych armiach. Przy odjeździe reprezentacji Polski z Paryża okazało się, że dwu polskich graczy, Wilimowski i Gora, w stanie kompletnego upojenia alkoholowego podpisało kontrakty zawodowe z paryskim klubem Racing-Club Paris. Podobnie zresztą jak wcześniej dwu innych piłkarzy, a mianowicie Wodarz i Piontek.
W chwili wyjazdu Wilimowski nie był jeszcze trzeźwy i spał. Gora natomiast był w posiadaniu oficjalnego pisma z RCP gwarantującego mu profesjonalny kontrakt w wysokości 36 000 franków rocznie. Pismo to było podpisane przez prezydenta klubu. Według zeznania Gory obaj gracze zostali przez wysłanników klubu tak potraktowani alkoholem, że w końcu sami nie wiedzieli, co robią. Gora co prawda nie może sobie nic przypomnieć, wydaje mu się jednak że dla żartu podpisał coś w imieniu Wodarza i Piontka. Wilimowski w chwili wyjazdu nie był zdolny cokolwiek zeznać.
Jednak reprezentacja Polski opuściła Paryż w pełnym składzie. Kierownik drużyny Hauptmann oznajmił bowiem, że podpisy złożone w takich okolicznościach nie mogą być uznane za ważne. Oprócz tego Wilimowski i Gora muszą jeszcze odbyć służbę wojskową i ich pozostanie w Paryżu byłoby równoznaczne z dezercją. W oparciu o posiadane dokumenty Polski Związek Piłki Nożnej złoży prawdopodobnie skargę na paryski klub.
Tym sposobem plan RCP nie powiódł się. Klub ze swej strony nie zaprzecza, że zamierzał pozyskać obu graczy. Niejasnym jest jedynie przebieg nocnych wydarzeń w barze, a mianowicie czy wysłannicy klubu faktycznie celowo upili obu piłkarzy czy też jedynie wykorzystali ich stan nietrzeźwości.
Tak czy inaczej, metody tu zastosowane są w najwyższym stopniu naganne i wymagają ukarania. Władze Francuskiego Związku Piłkarskiego muszą coś przedsięwziąć przeciwko niegodnemu handlowaniu ludźmi przez przedstawicieli francuskiego futbolu.

Może Cię zainteresować: