Maciej Makselon to polonista rodem z Knurowa (skończył V LO w Gliwicach), obecnie mieszkający w Warszawie. Jest redaktorem książek w Wydawnictwie W.A.B, prowadzi zajęcia z pracy redaktorskiej i podstaw kreatywnego pisania na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, szkoli z prostego i inkluzywnego języka, a na Instagramie prowadzi edukacyjno-humorystyczny profil poświęcony najciekawszym aspektom języka polskiego i kreatywnemu pisaniu.
Jego wystąpienie na konferencji TEDx, poświęcone feminatywom w języku polskim, ma ponad 400 tys. wyświetleń na YouTube i było szeroko komentowane:
"Przy samoobsługowej kasie mam polonistyczne PTSD"
Tym razem jednak Maciej Makselon poświęcił swój felieton na LinkedInie i Instagramie sklepom Biedronka, a konkretnie ich kasom samoobsługowym, które mówią do nas niepoprawnie po polsku, każąc podawać "ilość" produktów policzalnych.
Tu całość postu Makselona:
Halina, bo ja nie mogę zrozumieć jednej rzeczy, co mnie prześladuje.
Dlaczego ten sklep z owadem* to taka menda i świnia jest?
Wiecie, że ja się nie cierpię czepiać błędów. Przydarzają się nam wszystkim, zwłaszcza w spontanicznym akcie mowy. I nie powinniśmy tego stygmatyzować. A już z pewnością nie powinniśmy zwracać na to uwagi publicznie. Krótko: błędy to nie jest nic strasznego, są naturalną częścią komunikacji ALE…
Ja pierdzielę, przecież mowa o wgranym programie komputerowym.
Mamy 2024 rok. Wysyłamy w kosmos rakiety, które są nawet w stanie pionowo wylądować w tym samym miejscu, z którego wystartowały. W Bostonie w tym roku zabieg stomatologiczny na ludzkim pacjencie przeprowadził, kurna, robot. W Krakowie dziennikarze i dziennikarki zastępowane są sztuczną inteligencją. A we wrześniu tego roku naukowcy odkryli, że po naszej śmierci komórki wcale nie umierają. Kumacie to? Dysponujemy tak zaawansowanymi technologią i nauką, że udało się odkryć przejściowy stan pomiędzy życiem a śmiercią. Dotarliśmy w rozwoju tak daleko, że odkryliśmy komórkowy czyściec. Komórkowy czyściec, odkryliśmy komórkowy czyściec, na nieboga!
Tymczasem w sklepie z owadem dalej nie są w stanie zrobić tak, żeby kasa samoobsługowa nie podawała komunikatu „należy podać ilość”, gdy wbijamy bułki.
Liczbę! Liczbę podać należy! Bułki są, do krowiej nędzy, policzalne! Chyba że się zeschną i zostaną przerobione na bułkę tartą, to wtedy nie. Wtedy są w stanie przejściowym między życiem a śmiercią. Wtedy są w bułkowym czyśćcu. I wtedy to może być nawet ilość, mam wywalone.
Przecież ja polonistycznej gorączki dostanę. Przecież jak ja to słyszę, to aż mi słabną jery. Aż przechodzę w stan oboczności.
Przy samoobsługowej kasie mam polonistyczne PTSD.
Owadzie kropkowany, ja wiem, że polski nie jest Twoim pierwszym językiem. W najlepszym wypadku mówisz po portugalsku, w najgorszym jak jakiś robak. Ale to są jakieś jaja (wolny wybieg, 20 sztuk, 20.45 zł za opakowanie) przecież.
Ilu kliknięć wymaga ta zmiana?
*Wolę nie podawać nazwy, bo choć owad ten ma czułki, to na humor wyczulony nie jest wcale. I się potem sypią pisma od prawników. P
Jak Makselon sprawił, że kasy w Biedronce mówią poprawnie
Jednak modlitwy Makselona o naprawienie błędu zostały szybko wysłuchane. Nie minął tydzień, a do polonisty napisał menadżer z sieci Biedronka, informując go, że "zmiany zostały zlecone do wdrożenia na urządzeniach". Jak się dowiadujemy z tej odpowiedzi, "maszyny będą sukcesywnie aktualizowały oprogramowanie".
Teraz klienci mają widzieć na wyświetlaczu tekst "Podaj liczbę produktów", i słyszeć taki sam komunikat. Biedronka poszła nawet jeszcze dalej niż chciał Makselon, bo zmieniła opis przycisku (czerwony plus) ze "Sprzedaż ilościowa" na "Kupuję wiele sztuk".
Teraz za każdym razem, kiedy kasa w Biedronce powie: Podaj liczbę produktów, wiecie komu za to dziękować.
Teraz czas na zmianę powtarzanego co 15 sekund komunikatu: "Zabierz swoje produkty"! Czy Biedronka nas słyszy?