Kiedy w zeszłym roku rozmawialiśmy z Sebastianem Riedlem, zapytaliśmy go między innymi o top, czy chciał kiedyś zastąpić ojca w Dżemie. Wtedy nie miał wątpliwości: – Nie. Nie chciałem wchodzić w jego buty. Z szacunku do ojca przede wszystkim. Z Dżemem cały czas czuję emocjonalną więź, bo to przecież pół mojego życia, całe dzieciństwo. Muzycznie to jednak bardziej świat mojego ojca niż mój.
Od tamtego czasu minęło wiele miesięcy, a perspektywa zmieniła się po informacji, że Dżem rozstaje się ze swoim dotychczasowym wokalistą, Maciejem Balcarem.
Urodzinowy koncert Dżemu: coś się kończy, coś zaczyna…
W grudniu zeszłego roku, tuż przed świętami, zespół Dżem zaskoczył swoich fanów i zapewne także wiele osób z muzycznej branży wydając komunikat, w którym poinformował, że rozstaje się z Maciejem Balcarem. „Postanowiliśmy wspólnie zakończyć realizację naszego artystycznego działania z dniem 06.04.2024 (…). Po tym terminie zespół będzie kontynuował działalność z nowym wokalistą, a Maciek skupi się na swoich solowych projektach” – można było przeczytać w oświadczeniu.
Co istotne, właśnie na początku kwietnia 2024 roku w katowickim Spodku ma odbyć się koncert z okazji 45-lecia Dżemu. Będzie to zarazem ostatni występ Macieja Balcara w roli wokalisty zespołu. I zarazem pierwszy nowego frontmana… Zainteresowanie miejscem, które się zwolniło w Dżemie okazało się ogromne. Jak przyznał na początku stycznia Leszek Martinek, menedżer Dżemu, było aż 40 chętnych. Pojawiały się różne nazwiska, ale najczęściej padało jedno. I w końcu 10 stycznia zespół ogłosił, że od 6 kwietnia do Dżemu, jako nowy wokalista, dołączy Sebastian Riedel.
Potwierdził to w mediach społecznościowych sam zainteresowany: – 6 kwietnia br. rozpoczynam współpracę z zespołem Dżem, grupą od zawsze i z wiadomych powodów mi bliską (...). Przez trzydzieści lat nieprzerwanej działalności muzycznej byłem blisko twórczości zespołu Dżem, choć jako priorytet stawiałem zawsze własne działania artystyczne. Po nagraniu blisko dziesięciu autorskich płyt i zrealizowaniu wielu muzycznych marzeń wyznaczam sobie nowe wyzwanie – zaznaczył Riedel. (Interesujesz się Śląskiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter).
Senior Riedel i czerwona gitara dla małego Bastka
Z zespołem Dżem nazwisko Riedel kojarzy się wyjątkowo mocno, stało się wręcz symbolem nie tylko tyskiej formacji, ale i polskiej muzyki z pogranicza rocka i bluesa, choć przecież grupa funkcjonuje bez Ryśka Riedla już niemal od trzydziestu lat. Dwa lata po przedwczesnej śmierci charyzmatycznego frontmana nowym wokalistą założonego w Tychach zespołu został Jacek Dewódzki, z którym Dżem współpracował do 2001 roku. Później Dewódzkiego zastąpił Balcar, który z Dżemem nagrał dwie płyty. I teraz, po 23 latach, doszło do kolejnej zmiany…
Dla Sebastiana Riedla Dżem to rzecz jasna nic nowego. Przecież z zespołem występował już wielokrotnie, między innymi na koncertach urodzinowych grupy. Ale oczywiście Dżem znał już znacznie wcześniej, dzięki ojcu. To właśnie od taty dostał pierwszą elektryczną gitarę, czerwoną kopię Fendera Stratocastera.
– Mam ją do dziś – opowiadał nam. – Ojciec chciał utrzymać prezent w tajemnicy do moich urodzin, ale wygadał mi się jeden z technicznych Dżemu: „Bastek, ojciec wiezie dla ciebie gitarę!”. Więc niespodzianki nie było, ale była radość! Na tej gitarze zacząłem na poważnie grać.
Sebastian Riedel wspominając swojego ojca podkreśla, że był wielkim muzykiem. – Idolem moim i tysięcy ludzi w Polsce. Pamiętam, jak kiedyś widząc po koncercie fanów ustawiających się po autografy do Dżemu, sam podszedłem do zespołu z plakatem – opowiadał nam. – Podpisali się wszyscy, poza ojcem, bo nie pomyślałem, żeby i jego prosić – miałem go przecież w domu, na co dzień. I w domu ojciec dodał swój podpis sam: „senior Riedel”. Zaciekawiło mnie wtedy, jak robi tę swoją charakterystyczną sygnaturę. Pokazał mi i pozwolił, bym podpisywał się podobnie, ale zastrzegł: „Ale Bastek, musisz dodawać: junior”. Od tego czasu to dla mnie coś więcej niż autograf – ważny symbol, rodzinna pieczęć.
Jaki ojciec, taki syn. „To symboliczne”
To właśnie dzięki ojcu „Riedel junior” sam stał się muzykiem. W 1993 roku założył zespół Cree. Jest w nim i wokalistą, i gitarzystą, a także twórcą większości utworów. – Nie jest tajemnicą, że to ojciec wymyślił nazwę mojego zespołu. Interesował się kulturą Indian, a Cree to nazwa jednego z plemion. Sam wspominał, że chciałby mieć zespół pod taką nazwą. To dobra nazwa – krótka, łatwo ją zapamiętać, zapisać. No i ma jakieś znaczenie, a to ważne – mówił w rozmowie ze Ślązagiem Sebastian Riedel.
Ma już swój spory, muzyczny dorobek, choć nigdy nie mógł uniknąć porównań do ojca. Teraz, kiedy zdecydował się zająć miejsce po nim w Dżemie.
– Przyzwyczaiłem się do porównań do ojca. Zawsze wiedziałem też, że muszę dłużej i ciężej pracować, żeby pokazać samego siebie. Właśnie, żeby ludzie nie porównywali tylko, popatrzyli z innej strony.
Syn w miejsce ojca? W muzyce było kilka podobnych historii. Przykład? Led Zeppelin i Jason Bonham. Syn zmarłego w 1980 roku Johna Bonhama kilka razy wystąpił u boku Roberta Planta, Jimmy'ego Page'a i Johna Paula Jonesa zajmując siedzisko perkusisty po swoim ojcu. Syn innego znanego perkusisty (i nie tylko) Phila Collinsa – Nic, dołączył do koncertowego składu Mike and the Mechanics, czyli grupy założonej przez gitarzystę i basistę Genesis – Mike'a Rutherforda. Teraz „w buty ojca” wchodzi Sebastian Riedel, uczestnicząc w swoistej „pokoleniowej sztafecie”. – Tak, to rzeczywiście dość symboliczne… – przyznaje.
Wielkie emocje i nowe wyzwania. Także z Cree
Sebastian Riedel wyjaśnia nam, dlaczego zmienił zdanie i zdecydował się na Dżem.
– Kiedy byłem młodszy, inaczej patrzyłem na wiele spraw. Teraz można powiedzieć, że jestem starszy od ojca (Rysiek Riedel zmarł w wieku niespełna 38 lat, Sebastian wkrótce skończy 46 – przyp. red.), z perspektywy czasu inaczej też widzę wiele rzeczy. Czas podjąć się nowego wyzwania – zaznacza.
Jak wyjaśnia, to zespół wyszedł z propozycją, ale w szczegóły wchodzić nie chce. – Wszystko jest bardzo świeże, jest w tym też mnóstwo emocji, dlatego trudno mi mówić o szczegółach. Najważniejsza informacja jest taka, że zaczynamy od kwietnia – podkreśla.
Nie powinno być problemów natury, nazwijmy to, „technicznej”. Sebastian Riedel bardzo dobrze zna twórczość Dżemu, wiele piosenek wykonywał na swoich koncertach. Wydaje się zatem, że nowy wokalista Dżemu szybko odnajdzie się w swej roli. Riedel: – Mam nadzieję, że tak będzie. Cieszy go reakcja fanów. – Jest wsparcie, jest też dużo pozytywnych reakcji. Fani przyjęli tę informację bardzo ciepło – mówi.
Co istotne, Sebastian Riedel zostaje w Cree. Ma zamiar nadal rozwijać ten projekt. – Nagraliśmy nową płytę, która ukaże się jesienią. Trzeba nad nią jeszcze popracować, musimy też przygotować trasę koncertową – wyjaśnia. Zespół Cree zawiesił jednak działalność koncertową od marca do września...