Dlaczego pan to zrobił?
Moja
tolerancja wobec nagannych zjawisk w partii, w zarządzie
województwa, po prostu się wyczerpała. Przez długie miesiące
apelowałem o rozwiązanie kwestii Wojciecha Kałuży i jego
odpowiedzialności za nieprawidłowości w Funduszu Górnośląskim.
Słyszałem tylko: „Musimy wytrwać do końca kadencji”. Ja
wytrwam, ale nie w takim układzie personalnym.
Wojciech
Kałuża nagle stał się problemem?
Wojtek
miał swój moment i swoją szansę. Gdy postawił wszystko na jedną
kartę, umówiliśmy się na dwie zasady: uczciwość i pracowitość.
Jednego, niestety, zaczęło brakować, a ja nie zamierzałem dłużej
firmować tego własną twarzą. Wie pan, jak to jest: wszystko, co
dobre w województwie to zasługa koalicji, a wszystko, co złe, to
marszałek. Każdy z członków zarządu miał pełen zakres
kompetencji za zakres prac w swoich pionach i w tej strukturze za
Fundusz Górnośląski odpowiadał Kałuża. Ale finalnie ta
odpowiedzialność ląduje na barkach marszałka. Dziesiątki razy
prosiłem naszych ludzi o interwencję, sygnalizowałem problemy,
których nie można zamiatać pod dywan. Przewodniczącym Kawulokowi
i Kocik. Radnemu Czarnynodze, Baczyńskiemu. Wszyscy przyjmowali do
wiadomości i nie zrobili nic. Dziś wpłynął raport CBA, który
potwierdza nasze obawy. Nie wiem jeszcze, czy doszło do
przestępstwa, czy zwykłego świństwa, ale ani w jednym, ani drugim
przypadku nie mogłem tego tak zostawić.
Wnioskował
pan o odwołanie Kałuży ze stanowiska?
„Kogo
zatrudniasz, za tego odpowiadasz”. Tak się umawialiśmy. Odwołałem
wielu ludzi, za których w PiS mieli do mnie pretensje. Zresztą, od
dawna w partii funkcjonowała koalicja posłów, którzy twierdzili,
że to ja jestem problemem, nawet: „ciałem obcym w PiS”. I to
mnie należy odwołać. Więc dziś uwalniam kolegów od tego
kłopotu. Wracam do macierzy: do ruchu samorządowego, z którego
wyrosłem. Zachowywałem lojalność przez 4 lata, ale z nikim nie
podpisywałem cyrografu, nawet gdy w 2018 roku złożono mi
„propozycję nie do odrzucenia”. Cenię sobie niezależność i
po 4 latach tyrania nie zamierzam pracować na rzecz ludzi
„wątpliwych w zaufanej współpracy”.
Ten
raport CBA wskazuje na winę Kałuży czy zatrudnianych przez niego
ludzi?
Nie wiem jeszcze, o czyjej winie przesądza. Wiem, że
jednoznacznie wskazuje na nieprawidłowości. Żeby nie być
gołosłownym: głównym kierownikiem jednego z projektów była
siostra głównego dostawcy. Prezes Funduszu Górnośląskiego nie
reagował. Twierdził nawet, że nie wiedział, że to rodzina. Ręce
opadają.
A
co twierdził Kałuża?
Nie widział problemu. Przebąkiwał, że
koalicja się rozwali. Wycofał się, gdy sam zagroziłem, że koniec
koalicji będzie, jeśli nie dojdzie do odwołania prezesa Krystiana
Stępnia.
Cztery
lata tremu wolta Kałuży miała przynieść dodatkowe, ogromne
pieniądze i inwestycje dla województwa śląskiego. Cokolwiek z
obietnic z 2018 roku zostało zrealizowane?
To
policzmy. Program dla Śląska, w który osobiście wierzyłem,
umarł. Staraliśmy się go reaktywować z ministrem Grzegorzem Pudą,
nawet z premierem Mateuszem Morawieckim, przenieść na poziom województwa…
Z nieznanych mi przyczyn, czysto politycznych, program został
zablokowany, koniec i już. Nie ma ustawy transformacyjnej, o którą
postulowałem przez kilka lat. Jest umowa społeczna, której z
rozmysłem nie podpisywałem, bo jak można było podpisać się pod
tak wygórowanymi celami, na które nie wskazano nawet cienia
finansowania, zwłaszcza w dobie dekarbonizacji. Spółka
Restrukturyzacji Kopalń przepala publiczne pieniądze, jest
molochem, który w żaden sposób nie napędza procesu transformacji
Śląska. Cztery lata temu mieliśmy: Program dla Śląska, wielkie
inwestycje na horyzoncie, dodatkowe pieniądze. Dziś mówię:
sprawdzam.
I
jaki bilans?
Że
od kiedy pamiętam, musieliśmy wykłócać się o pieniądze dla
województwa. I najczęściej nie był on dla nas sprawiedliwy. A
miało być więcej pieniędzy, tak? Są unijne pieniądze, na które
czekamy, a nasze programy ocenione są bardzo wysoko przez urzędników
unijnych. Swoje zadanie wykonaliśmy perfekcyjnie. Czekamy na rząd.
Moment,
który przeważył?
Spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim w
Myszkowie. Ani słowa o przyszłości województwa śląskiego, za to
zdecydowany kurs antyunijny. Jestem z pokolenia, które chce żyć w
Europie. Polityka PiS wobec Unii jest twarda, ale nie zawsze
rozsądna. Sam wielokrotnie musiałem tłumaczyć w Europejskim
Komitecie Regionów, że Polska nie zamierza wychodzić z UE. Ze
swojego doświadczenia wiem, że w Brukseli słuchają polskich
argumentów. Tylko trzeba je przedstawiać, a nie wiecznie się
obrażać.
Podobno
próbowano dziś pana zawrócić z powrotem do PiS. Podobno sam
premier był w drodze do Katowic.
Podobno.
Usłyszałem, że pojawiła się wola, by wszystkie trudne, awizowane
przeze mnie tematy przedyskutować. Nie wiem, czy ktokolwiek w PiS
zdobył się na refleksję, że nie byłoby tego wszystkiego, nie
byłoby tych telefonów nawet, gdyby ktoś ruszył palcem, gdy
naprawdę trzeba było. „Musisz to znieść”. Nie, nie muszę.
Dla mnie kończy się pewien etap, nie odchodzę do innej partii.
Wracam do ruchu samorządowego, z którego się wywodzę. Poznałem w
PiS wielu świetnych ludzi, nie przekreślam tego, co razem udało
nam się zrobić, ale w takich tematach, jak traktowanie Śląska,
samorząd, Unia Europejska, a czasem także elementarna uczciwość, mamy z PiS głęboką rozbieżność.
Co
wczoraj próbował wskórać Jan Kawulok?
Janek
to bardzo mądry facet, z wielkim doświadczeniem w samorządzie.
Może dziś dostał polityczny cel do zrealizowania? Tylko jaki to
cel? W 30 minut stracił cały autorytet przewodniczącego. W swojej
sprawie zachował się fatalnie. W majestacie kamer łamał prawo,
dowodząc, że 2 plus 2 to 3. Ta sesja dobitnie pokazuje, dlaczego
odchodzę z PiS. Dziś musiałem przekonywać przewodniczącego
sejmiku, by zachowywał się racjonalnie i zgodnie z prawem.
Tak
dla Polski to jest ta rozsądna alternatywa?
Samorząd
jest mi najbliższy mentalnie. Finalnie wszystko zawsze zależy od
ludzi, ale tu w regionie silny ruch samorządowy jest koniecznością.
Dolny Śląsk pokazał, ile takie struktury mogą zdziałać przy
dobrej organizacji. Na pewno warto spróbować współpracować z
poważnymi ludźmi, którzy na co dzień rozwiązują problemy
milionów Polaków. Na zdrowych zasadach. Z Andrzejem Dziubą w
Tychach wojowałem wiele lat. Ale potem udało nam się porozumieć,
bez partyjnych interesów. Tak właśnie będzie. Do partii nie mam
zamiaru się zapisywać.
A
jak rozsądna jest koalicja z krytykowaną przez pana PO? W PO zapewne zadają sobie to samo pytanie, myśląc o panu.
Z
wieloma rzeczami się nie zgadzamy, ale musimy sobie dać szansę. To
trochę eksperyment, a przy tym zdrowe porozumienie polityczne. Ja
naprawdę nie jestem przyspawany do stołka. Mogłem sobie podryfować
na stanowisku do końca kadencji, ale wolę mieć poczucie, że
współpracuję z ludźmi, którym zależy na rozwoju województwa, a
nie osobistych korzyściach.
Jak
teraz wyobraża pan sobie współpracę z rządem?
Jeśli
zasiadają w nim odpowiedzialni ludzie, to przecież nie będą
działać na szkodę obywateli. Co można zrobić na złość?
Zablokować pieniądze dla województwa śląskiego? Nadal wierzę,
że nie staliśmy się jeszcze bananową republiką.
Jaki
będzie wpływ tego przewrotu na politykę ogólnopolską?
Ujmę
to tak. Bodaj sam prezes Kaczyński powtarzał, że ten, kto wygrywa
w woj. śląskim, wygrywa w całej Polsce.
Może Cię zainteresować:
Kałuża sam zrezygnował. Tyle zostało ze starego zarządu województwa śląskiego. Kto w nowym?
Może Cię zainteresować:
Polityczny przewrót w woj. śląskim. Przewodniczący sejmiku odwołany. Opozycja zabiera władzę PiS
Może Cię zainteresować: