Jan Urban, trener Górnika Zabrze: Chciałbym, żeby Lukas Podolski kupił Górnika

O wielkim apetycie na sukcesy w Zabrzu, relacjach z miastem, prywatyzacji i współczesnym futbolu rozmawiamy z Janem Urbanem, trenerem Górnika Zabrze i legendą 14-krotnego mistrza Polski.

Martyna Olszewska
Jan urban 1920p 3

Rozmowa z Janem Urbanem

Czy trener odczuwa jeszcze presję?
Nie nazwałbym tego presją, tylko odpowiedzialnością. Odczuwam odpowiedzialność za to, żeby ta drużyna dobrze się prezentowała, bo mam świadomość, jak ludzie w Zabrzu, i nie tylko, kochają Górnika; jak mocno nim żyją. Ja naprawdę jestem szczęśliwy, kiedy oni cieszą się na trybunach po strzeleniu bramki, po wygranym meczu. Byłem w wielu miejscach, grałem w wielu klubach, ale tutaj jest wyjątkowo.

Ludzie tutaj odczuwają ogromny głód sukcesu.
Wydaję mi się, że działa to pokoleniowo. Ojcowie, czyli ludzie w moim wieku, mogą pochwalić, że oglądali Wielkiego Górnika, z kolei ich wnuki jeszcze tego nie przeżyły. Ja sam do takich osób należę, bo zabrał mnie tutaj wujek i dziadek. Wiem, że ich marzeniem również jest Wielki Górnik.

W 2022 roku w jednym z wywiadów powiedział Pan, że był o krok od przejścia na trenerską emeryturę. I wtedy zadzwonił Górnik. Miał to być wóz albo przewóz, czyli jeśli będą wyniki – to zostaje Pan na dłużej. Czy z perspektywy roku 2022 udał się spełnić własne wymagania?
Wydaje mi się, że tak. Trzeba być w środku Górnika i wiedzieć, jak często mierzymy się tutaj z problemami i mimo tego dajemy sobie radę. Przede wszystkim myślę tutaj o utrzymaniu drużyny w Ekstraklasie. Od kiedy przyszedłem, to cały czas obracamy się w podobnych realiach. Choć zmieniamy zawodników, robimy transfery, to tak naprawdę operujemy tym samym budżetem od lat. Szczerze – nie jest łatwo.

Czy od czasu objęcia prezydentury w Zabrzu przez Agnieszkę Rupniewską relacje na linii miasto-klub uległy zmianie?
Nie zmieniło się za wiele. Zresztą ja jako trener i cały sztab szkoleniowy działamy cały czas w zastanych wcześniej okolicznościach. Jeśli chodzi o kontakt z miastem, to jest on sporadyczny, od czasu do czasu.

Było go więcej za czasów poprzedniej prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik? Czy może teraz więzi się zacieśniły?
Nie, wcześniej wpływ ratusza na klub był bardziej odczuwalny. Trzeba pamiętać, że jest to dopiero początek współpracy z nową władzą. Nowy gospodarz robi porządki w mieście i jest mnóstwo pracy. W samym Górniku wszystko funkcjonuje normalnie, więc nie ma takiej potrzeby na rewolucje. Ale wiemy, że proces prywatyzacyjny, który był już ogłaszany przez poprzednią władzę, jest kontynuowany przez nową. Osobiście uważam, że tak powinno być. Górnik powinien trafić w prywatne ręce.

W takim razie co, jeśli prywatyzacja się nie powiedzie? Pana kontrakt z klubem obowiązuje jeszcze 9 miesięcy (do 30 czerwca 2025 roku). Czy można spodziewać się przedłużenia?
To będzie zależało od wielu aspektów. Z jednej strony Górnik nie może pozostać na garnuszku miasta, bo jest on zbyt skromny. Z drugiej musi trafić do odpowiednich rąk, które będą dysponować pieniędzmi na to, żeby stworzyć drużynę dla tej publiczności. Jeśli Górnik będzie w czołówce, to ten stadion będzie wypełniony co dwa tygodnie. Bardzo bym chciał, żeby ten potencjał był wykorzystany przez nowego właściciela. Jedynie po prywatyzacji pojawi się na to szansa.

Czy trener chciałby, żeby Lukas Podolski kupił klub?
Jeśli byłaby taka możliwość, to oczywiście, że chciałbym. Jestem pewny jednej rzeczy – Lukas ma Górnika w sercu. Chce dla niego jak najlepiej. Wie jak funkcjonują profesjonalne kluby na zachodzie. Jest osobą rozpoznawaną na całym świecie i łatwo przychodzi mu sprowadzanie sponsorów. Najbardziej obawiam się tego, żeby klub nie trafił w niepożądane ręce. Takich przykładów w polskiej piłce jest dużo.

Jan urban
Jan Urban

Legia Warszawa była takim przykładem.
Bywało tam różnie: raz taki właściciel, raz taki; raz było lepiej, raz gorzej. Wiemy też, gdzie dzisiaj jest Pogoń, a gdzie była jeszcze kilka lat temu. Wydaje mi się, że w Polsce idziemy w dobrym kierunku. Nie znaczy to, że miasta mają zupełnie porzucić pomoc klubom. Jeśli są takie możliwości, to powinny to robić, ale jako partnerzy – nie właściciele.

Jak się pan czuje z tym, że Górnik jest w zasadzie klubem eksportowym, dostarczającym zawodników lepszym zespołom?
Właściwie każdy polski klub pełni taką rolę, a nawet wiele innych na Zachodzie. Różnią się jedynie kwoty. Ktoś sprzedaje po prostu za większe pieniądze, a ktoś musi się pogodzić z mniejszymi. Ale to jest rzecz normalna i wydaje mi się, że w jakimś stopniu ogólnie to niszczy piłkę. Różnice między bogatymi a uboższymi robią się coraz większe. Natomiast na rynku polskim mamy naprawdę dobrą sytuację, bardzo duże zainteresowanie, znakomite warunki i infrastrukturę do oglądania spotkań. Media też wykonują świetną pracę. Nie mamy się czego wstydzić.

Ale to Słowacy ma swoją drużynę w Lidze Mistrzów.
Zgadza się. Jest to problem, ale raczej związany ze złym zarządzaniem. Bo są w Polsce kluby z budżetami, które powinny zapewniać awans. Nie będę wymagający i powiem, że co 5 lat. W obecne rzeczywistości tak nie jest, a co gorsza – dostać się tam jest coraz trudniej. Głównie przez ogromne pieniądze. Czołówka nam odjeżdża.

W takim razie jakim budżetem musiałby dysponować Górnik, aby zdobyć Mistrzostwo Polski?
Jest to bardzo rozległe pytanie, ale postaram się odpowiedzieć. W piłce może zdarzyć się wszystko. Niestety większość pozytywnych rzeczy związana jest z finansami, nie oszukujmy się. Chciałbym, żeby Górnik sportowo był blisko poziomu drużyn walczących o mistrzostwo Polski i Europejskie Puchary. Według mnie jest to możliwe i niekoniecznie potrzeba do tego najwyższego budżetu w naszym kraju. Pokazała to niedawno Jagiellonia. Dobrym przykładem jest Pogoń Szczecin, która już na dobre rozgościła się w czołówce ligi bez zawrotnego budżetu.

6 lat temu w programie Liga Plus powiedział Pan, że legendarnym składem Górnika z 1986 roku wygralibyście ówczesną ligę. Czy dziś byłoby podobnie?
Czy wygralibyśmy dzisiejszą ligę? Trudno porównywać te epoki. Wtedy piłka wyglądała zupełnie inaczej, nawet różniły się zasady, bo bramkarz mógł łapać po podaniu od swojego obrońcy. Natomiast odpowiadając na pytanie: jestem przekonany, że wygralibyśmy dzisiejszą ligę. Mieliśmy wtedy 8 reprezentantów Polski, medal na mistrzostwach świata. Poziom naszej ligi był wtedy zdecydowanie wyższy, bo nie mogło być inaczej, skoro medaliści mistrzostw świata grali w rodzimej lidze.

Czyli to nie świadczy o tym, że dziś nasza liga jest tak słaba, tylko Górnik z tamtych lat rzeczywiście potrafił grać w piłkę?
Dziś w naszej lidze wystarczy przebłysk talentu i zawodnik zostaje sprzedany. Przekłada się to na poziom poszczególnych drużyn i całej ligi. Trudno jest grać dobrą piłkę, kiedy w zespole panuje nieustanna rotacja. Do tego podbierają ci ze składu najlepszych, a ty musisz liczyć na to, że trafisz jakąś perełkę za darmo, albo za nieduże pieniądze.

Dlatego pytałem o ten model klubu eksportowego, bo wielu kibiców w Polsce to frustruje.
Nie ma się czemu dziwić. Mnie też to frustruje, ale tak działa ten rynek. Mamy założony budżet i musi go wypełnić. Jak się nie spina, to jaką masz możliwość, żeby go wykonać? Tylko sprzedając zawodnika. Czasem za mniejszą kwotę, ale jeśli dziś ci nie brakuje, to mówisz – dajcie więcej!

Którego sprzedanego zawodnika najbardziej Pan żałuje?
Przede wszystkim skrzydeł. Potrafiliśmy je wykorzystać. Najpierw mieliśmy Okunukiego i Yokotę. Dobrze zastąpili ich Ennali z Kapralikiem. Trudno było dostrzec zmianę. Górnik w podobny sposób zdobywał bramki i przeprowadzał tak samo dynamiczne akcje. Teraz mamy Ambrosa i Ismaheela.

Według mnie widać różnicę.
Jest siódma kolejka. Mówisz, że to nie to samo. Czy w siódmej kolejce zeszłego sezonu powiedziałbyś, że Ennali tak odpali? Warto przypomnieć, że w pierwszej rundzie grał sporadycznie, a później wiemy, co się stało.

Ale już wtedy wyróżniał się prędkością i przebojowością.
Tak, ale prędkość musisz umieć wykorzystać. Ennali na początku nie umiał tego robić. Wchodził w drybling tam, gdzie nie powinien. Był zawodnikiem, o którym można było powiedzieć, że nie umie wykorzystać swojego potencjału.

Porozmawiajmy o obecnym składzie. Z powodu odejść musiał pan zmienić sposób prowadzenia gry.
Jest nam trudniej z jednego powodu – braku szybkości na bokach. Nie jesteśmy już w stanie z taką łatwością zaskakiwać przeciwników wprowadzaniem piłki na wolne pola. Dlatego musimy sobie radzić grą kombinacyjną.

To prawda. Górnik jest w tym sezonie częściej przy piłce.
Cieszę się z tego. Jednak wciąż jesteśmy na początku sezonu i staramy się wypracować nasz styl. Chcę żeby kibic przyszedł i czuł emocje; żeby publiczność wiedziała, że na Górnika warto przyjść, bo fajnie się to ogląda.

Co trener sądzi o odejściach z Górnika i szybkich kontuzjach łapanych przez zawodników w nowych klubach? Niedawno Lawrence Ennali, wcześniej Yokota w Gencie, jeszcze wcześniej Szymon Żurkowski, a nawet moglibyśmy zaliczyć do tego Arkadiusza Milika. Ma pan na to jakąś teorię?
Nie mam żadnej teorii. Tak bywa w piłce. Moim zdaniem zmiana środowiska w przypadku Ennaliego jest bardzo duża. Inny kulturowo kraj. Podejrzewam też, że inne odżywianie i zmiana formy treningów. W Stanach często gra się raz na naturalnej, raz na sztucznej. Z medycznego punktu widzenia jest to niekorzystne dla zawodnika.

W przestrzeni publicznej pojawiły się opinie, że to wina treningów, a konkretnie – niskiej intensywności.
Sugerowanie takiej przyczyny to pójście na łatwiznę. Weźmy Włodarczyka, który poważnej kontuzji nie złapał w nowym klubie. Po przyjściu do Górnika Ennali skarżył się, że w Polsce trenował mocniej niż w Niemczech. Tak że ile ludzi, tyle opinii.

Jest pan uważany za jednego z trzech najlepszych zawodników w historii Osasuny Pampeluna. Do tego kariera w reprezentacji i siedem strzelonych bramek. Trzy mistrzostwa z Górnikiem. Jako trener dwa tytuły z Legią oraz dwa zwycięstwa w Pucharze Polski. Czy czuję się pan spełniony?
Wydaje mi się, że jako piłkarz mógłbym osiągnąć więcej. Wyjeżdżałem z Polski w wieku 27 lat. Informacja o tym, że przychodzi jakiś Polak do Osasuny trochę umknęła wtedy mediom. Zaczynałem incognito i nagle boom – ten Polak gra rzeczywiście na dobrym poziomie. Osasuna była tedy hiszpańskim średniakiem, dlatego pojawiło się zainteresowanie ze strony Barcelony, ale niestety nic z tego nie wyszło.

Co z karierą trenerską? Tutaj też jest niedosyt?
Brakuje mi sukcesu z Górnikiem Zabrze.

Czyli zostanie Pan dłużej?
Po pierwsze, to nie zależy ode mnie. Po drugie, jeśli miałoby już zależeć ode mnie, to chciałbym wiedzieć, na czym stoję. Czy rzeczywiście to będzie kolejny rok sklejania i robienia czegoś z niczego.

Lukas kupuje Górnika, trener zostaje?
Chciałbym, żeby to się w końcu udało. Nasz stadion po ukończeniu to będzie, „cacko”, bo to widać. Wyobraź sobie tę atmosferę, pełny stadion...

Agnieszka rupniewska slazaq

Może Cię zainteresować:

Agnieszka Rupniewska, prezydentka Zabrza, w ŚLĄZAQ: Zabrze jest przeinwestowane. Zadłużenie miasta i jego spółek to ponad miliard zł

Autor: Katarzyna Pachelska

03/09/2024

Szombierki prof

Może Cię zainteresować:

Historia mistrza Polski z Bytomia. Szombierki Bytom w 1980 roku zadziwiły kraj

Autor: Wojciech Sontowski

30/08/2024

Kebab podolski

Może Cię zainteresować:

Kebab Poldiego czy czwarta trybuna stadionu Górnika Zabrze? Co pierwsze powstanie w Zabrzu?

Autor: Justyna Konik

16/08/2024

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon