Kibice przyzwyczaili się, że jak czegoś w futbolu jeszcze nie było, to jest duże prawdopodobieństwo, że... wydarzy się w Polsce. Mamy kolejny odcinek tego serialu, który trudno przypisać do jednego konkretnego gatunku. Dla jednych jest to komedia, dla innych dramat. Tym razem bohaterem został Jan Urban, choć nikt nie spodziewał się, że to jemu przypadnie główna rola.
Prezes został, trener wyleciał
W skrócie. We wtorek 14 czerwca pojawił się oficjalny komunikat, że Górnik Zabrze kończy współpracę z Urbanem. Dokładnie dzień po tym, jak drużyna rozpoczęła przygotowania do nowego sezonu. Na razie z zespołem będzie pracować jego asystent Piotr Gierczak, ale wiadomo, że zabrzanie szukają nowego szkoleniowca.
Za chwilę wyjaśnimy, co prawdopodobnie było powodem zwolnienia. Najpierw jednak warto nakreślić tło. Urban w Zabrzu zrobił coś z niczego. Do dyspozycji miał budżet transferowy w wysokości 0 złotych (słownie: ZERO). Owszem, dostał Lukasa Podolskiego, ale on nie przyszedł dla pieniędzy, a z sentymentu. W dodatku wielokrotnie ciągnął swój zespół za uszy, bo jego koledzy z drużyny jakościowo znacznie odstawali.
Mimo to Górnik ukończył sezon na ósmym miejscu. Gdyby miał kilku lepszych zawodników, to może nawet powalczyłby o europejskie puchary, była okazja. Drużyna miała wyraźny styl, który podobał się kibicom: dużo operowania piłką, ofensywny futbol, który może czasami był zbyt radosny, ale przynajmniej... był jakiś. Rzadko się zdarzały mecze, po których kibice wyszliby ze stadionu i mówili, że żałują zmarnowanych 90 minut.
W każdym klubie taki szkoleniowiec byłby ceniony. W Zabrzu jednak uznali, że Urban jest problemem. W mediach pojawiła się plotka, że niegdyś świetny piłkarz podpadł prezydent Zabrza Małgorzacie Mańce-Szulik. Z naszych informacji jednak wynika, że ona nie miała z tym nic wspólnego. Sama prezydent przyznała to zresztą w rozmowie z Interią: to nie była jej decyzja. Zatem czyja?
Ośmieszył klub w całej Polsce
To prezes Arkadiusz Szymanek. Sprawa jest o tyle kuriozalna, że kilka dni temu to on był na wylocie z klubu. Ogłosił nawet, że odchodzi, a wszystko przez to, że nie podobało mu się, że władze miasta ingerują w działalność klubu i nie zgadzają się na pewne ruchy, które on chce wykonać. Dziś już wiadomo, że jedną z kości niezgody było zwolnienie trenera.
Szymanek został, więc błyskawicznie wyrzucił Urbana. Tą decyzją zapewnił sobie sławę w całym kraju, ale raczej z niej dumny być nie może. Komentatorzy piłkarscy piszą o "kompromitacji Górnika". Po bandzie pojechał także były piłkarz Jakub Wawrzyniak, który szkoli się na trenera.
"Po co mi Szkoła Trenerów? Po co mi uprawnienia do samodzielnego prowadzenia drużyn, skoro mogę być traktowany w przyszłości tak jak trener Jan Urban dzisiaj? Tak traktować legendę klubu? Żenada" - napisał na Twitterze.
Potem oliwy do ognia dolał były prezes PZPN Michał Listkiewicz.
"Prostactwo to najłagodniejsze określenie tego, co władze Górnika Zabrze uczyniły, zwalniając Jana Urbana. Szacunku i sympatii ludzi znających się na futbolu nikt Janowi nie odbierze. Tylko zabrzańskich kibiców żal...".
Urban vs. Szymanek. O co poszło?
Styl rozstania budzi niesmak, a wymowny jest jedyny komentarz trenera.
- Nie wiem, co powiedzieć, jestem przygnębiony. Trochę w życiu dla Górnika zrobiłem. Kiedyś jako piłkarz, wydaje mi się, że jako trener też mu pomogłem. Szczerze przyznaję, że nie spodziewałem się, że tak zostanę potraktowany - przyznał Urban w "Przeglądzie Sportowym".
Co się stało, że relacje na linii Urban - Szymanek doprowadziły do takiego finału? Wystarczy jedno słowo. Transfery. I tutaj pierwsze zgrzyty zaczęły się pojawiać już zimą, gdy klub długo nie potrafił dokonać żadnego wzmocnienia, a szkoleniowiec otwarcie apelował o nowych zawodników w mediach. Wystarczy tylko wspomnieć, że na początku roku klub stracił najskuteczniejszego napastnika Jesusa Jimeneza, a graczy na tę pozycję sprowadzono dopiero w trakcie rozgrywek. W dodatku byli to piłkarze nieprzygotowani do rozgrywek.
Urban i tak zrobił niezły wynik w PKO Ekstraklasie. Przyszły jednak kolejne przygotowania do nowego sezonu i problem wrócił. Piotr Koźmiński z WP SportoweFakty ustalił, że szalę goryczy przechylił fakt, że trener miał swoich zawodników, których chciał sprowadzić, a prezes Szymanek swoich. Urban nie zgadzał się na jednych, a prezes na drugich i nikt nie zamierzał ustąpić.
Pojawiło się nawet jedno konkretne nazwisko. W ostatnich dniach polskie media ogłosiły, że do Zabrza zmierza Maciej Gostomski, który w bramce miał zastąpić Grzegorza Sandomierskiego. To był wybór Urbana, ale nie chciał go Szymanek. I w obecnej sytuacji zapowiada się na to, że 33-letni golkiper zostanie na lodzie i musi sobie szukać nowego pracodawcy.
Kto posprząta zabrzański bałagan?
Mleko się rozlało, konkretne decyzje zapadły i nie ma już żadnych szans na powrót do tego, co było. Kibice zadają jedno pytanie: co dalej i kto weźmie zespół, który za kilka tygodni wraca na ligowe boiska? W mediach błyskawicznie pojawiła się plotka, która rozpaliła środowisko piłkarskie: Adam Nawałka. Dla byłego selekcjonera reprezentacji Polski byłby to powrót na Roosevelta po dziewięciu latach. Tylko czy to w ogóle realne? Spójrzmy na to trzeźwym umysłem.
Pierwsza kwestia jest taka, że Nawałka do tanich nie należy. Cezary Kowalski z Polsatu stwierdził, że to aktualnie jeden z najdroższych szkoleniowców na polskim rynku. Jego wynagrodzenie to jedno, a drugie to liczne fanaberie, które klub musiałby spełniać, a to mogłoby rodzić następne koszty i zgrzyty.
Prezydent Zabrza już miała okazję współpracować z tym szkoleniowcem i nie jest tajemnicą, że darzy byłego selekcjonera sympatią. Skoro jednak prezes Szymanek nie potrafił się dogadać z Urbanem, to trudno sobie wyobrazić, aby udało mu się to z Nawałką. W dodatku 64-latek nie pozwoliłby sobie na to, aby okna transferowe wyglądały tak, jak ostatnio, czyli nijak.
Wydaje się, że wielki powrót zabrzańskiego bohatera jest mało realny, ale jak wspominaliśmy na wstępie, w polskim futbolu wszystko jest możliwe. Na razie fakty są takie, że Górnik Zabrze nie ma trenera, a nawet skompletowanej drużyny. Po sezonie z klubu odeszła niemal cała defensywa, czyli bramkarz oraz trzech obrońców. I za chwilę ktoś będzie musiał spróbować okiełznać zabrzański bałagan.