Cieszyn to dla mnie społemowskie kanapki ze śledziem, obowiązkowy spacerek po Wenecji nad Młynówką, możliwość wyskoczenia z buta przez jeden z mostów na Olzie po kofolę, nakladany hermelin czy krauzę z utopencami.
Cieszyn to również urokliwe kawiarnie, wystarczy wspomnieć „Tramwaj”, „Presso”, „Cafe Muzeum” czy absolutną arcykawiarnię i księgarnię „Kornel i Przyjaciele”.
Mieszkając niemal pół roku we Florencji nauczyłem się tego, żeby czasem się zatrzymać – spojrzeć w witrynę sklepu, przysiąść na ławce czy po prostu przystanąć. O tym jeszcze wciąż zapominam w Katowicach.
Cieszyn do zatrzymania się na moment nadaje się znakomicie. Do spojrzenia na sklepowe wystawy zachęcają również eksponowane tam regularnie wiosną tableaux absolwentów cieszyńskich szkół.
Nie wiem, skąd wziął się ten zwyczaj, ale bardzo mi się podoba. Nie przejmują się przy tym przy granicy jakimś nieszczęsnym RODO i bardzo dobrze. Spoglądam na twarze dzieciaków i młodych dorosłych, ich nauczycieli i myślę, co ich w życiu jeszcze czeka.
Spotkaliśmy się po latach
Cieszyńskie tableaux oglądam z lekką zazdrością. Tablica absolwentów zawieszona w moim liceum raczej nie wytrzymuje próby czasu. Zdarzyło się i tak, że część naszych zdjęć spadła – może klej nie mógł po latach utrzymać naszych bogatych osobowości? Usterkę na szczęście usunięto.
Ze względu na interesującą wizję artystyczną twórcy tablicy, nasz rocznik maturzystów zyskał w liceum nazwę „Świnie w kosmosie”. Tak, oglądaliśmy wtedy namiętnie Muppet Show.
Maturę zdałem trzydzieści lat temu. W tym czasie zmieniło się wszystko. W 1993 r. premierami Polski byli Hanna Suchocka i Waldemar Pawlak, odbyły się wybory parlamentarne i podpisano konkordat.
W Katowicach po ulicy Mariackiej w najlepsze jeździły samochody, gości przyjmował hotel Silesia, a o Galerii Katowickiej, NOSPRze czy Muzeum Śląskim w Strefie Kultury nikt nawet nie marzył.
Spora część mojej klasy spotkała się w ostatnią sobotę. Oczywiście w Parku Śląskim, który bywał naturalnym środowiskiem naszych imprez i wagarów. Z największym rozrzewnieniem wspominaliśmy „najntisy”, idealizując przeszłość, jak czynią to dojrzali ludzie.
Jakoś zapomnieliśmy chyba o tym, że początek lat dziewięćdziesiątych nie był wcale cudownym okresem. Bezrobocie wynosiło około 15%, przeciętne wynagrodzenie równe było 260 dolarom po kantorowym kursie. Od niedawna nadawały radia TOP i Flash, w dodatku grając dobrą muzykę.
30 lat temu zaczynaliśmy chyba najdłuższe i najbardziej beztroskie wakacje w naszym życiu. Ciekawe, jakie będą wakacje cieszyńskich absolwentów, którym ostatnio się przyglądałem?
Skoro o wakacjach mowa, ja też wyruszam na małe wakacje od „Ślązaga”. Do zobaczenia!
Może Cię zainteresować: