fot. materiały prasowe
Uzdrowisko ustroń

Jarosław Gwizdak: Jak ferie, to kierunek może być tylko jeden. Oto najpiękniejszy kawałek Śląska

Jarosław Gwizdak: Jak ferie, to kierunek może być tylko jeden. Oto najpiękniejszy kawałek Śląska

autor artykułu

Jarosław Gwizdak

Skoro „Ślązag” to (Górny) Śląsk i Zagłębie, dziś napiszę o moim innym kawałku Śląska niż ten wokół Koszutki czy na linii tramwajowej od Katowic do Bytomia. Wybieram się na ferie, a skoro ferie – to kierunek może być tylko jeden.

Jadę w góry. Jadę na południe. Nie mam na myśli Kostuchny ani Murcek. Jak wiadomo, wszystko na Śląsku lepsze, wyższe i fajniejsze. Sprawdziłem, że hałda w Murckach jest ponad dwukrotnie wyższa niż Górka Szczęśliwicka – wzniesienie, na którym warszawiacy uprawiają białe szaleństwo.

Nasza hołda mo ponad 330 m wysokości, a górka w stolicy (Mazowsza) raptem 152 m nad poziomem morza. Hałda w Kostuchnie jest kapkę wyższa – wygrywamy więc z Warszawą wysokością wysoko.

Ale dość prężenia muskułów i licytowania się wzniesieniami. Moim feryjnym celem będzie Ustroń. Miasto niewielkie (o populacji równej Koszutce), malownicze i wdzięczne. Od kiedy pamiętam, stanowił cel rodzinnych wyjazdów, wycieczek szkolnych i spontanicznych wyskoków wakacyjnych.

Lubię Ustroń, bo jest niewielki, przyjazny i przytulny. Miałem okazję korzystać z tamtejszych usług publicznych – załatwienie sprawy w urzędzie potrwało mniej niż kwadrans i odbyło się w sympatycznej atmosferze.

Ustroń poza sezonem turystycznym urzeka ciszą i spokojem, pięknieje i przybywa mu atrakcji. Jednocześnie nie jest klasycznym kurortem, a zachęcającym miasteczkiem, korzystającym zarówno ze swojego położenia, jak i statusu uzdrowiska.

Ustroń ustronny, Ustroń ulubiony

Jak zawsze, mam swoje ulubione miejsca (nawet dzielnice) Ustronia i postanowiłem podzielić się nimi z czytelnikami. Moim numerem jeden jest Dobka – najdalej na południe wysunięta część miasta w dolinie potoku o tej samej nazwie.

Spacer po Dobce to idealny pomysł na spokojną samotną wędrówkę. Wciąż trudno tam spotkać tłumy (i całe szczęście). Z doliny można ruszyć w góry, na przykład na Orłową, można też przejść górskim spacerkiem do centrum Wisły. Można powłóczyć się wzdłuż potoku i obserwować naturę.
Drugim moim nieoczywistym faworytem jest Jaszowiec. Cóż to za miejsce! Nie ma chyba żadnego z moich znajomych czy rówieśników, który nie spędziłby tam chociaż kilku dni swego życia.
Wycieczki szkolne, zielone szkoły, górskie rajdy czy wczasy pracownicze. Domem ich wszystkich bywał Jaszowiec i położone tam ośrodki wypoczynkowe. Niestety, nie wszystkie przetrwały próbę czasu.

Kilka dawnych obiektów popada dziś w ruinę, niektóre zmieniły się w hotele czy apartamentowce. Ale Jaszowiec ma to „coś”, coś czego nie potrafię nawet precyzyjnie opisać. Może dlatego, że przypomina mi młodość i beztroskę?

W tej chwili Jaszowiec jest chyba idealnym miejscem dla fanów architektury i pozostałości po minionych czasach. Mam jednak wrażenie, że nawet niewielkie inwestycje w dzielnicy i jakiś nowy pomysł na nią mógłby przywrócić jej świetność.
Ale może Jaszowiec sam znajdzie taką ideę? Problem w tym, że ma niewielu stałych mieszkańców, a ich głos będzie tu decydujący. Zobaczymy, co przyniesie nadchodzący (również przedwyborczy) czas.

Pakuję torbę, zastanawiam się, czy zabierać narty i ruszam na południe. Państwu też to polecam, nawet na jeden dzień. Pociąg w końcu znów jedzie do Wisły, a Ustroń jest po drodze. Dobrych ferii!

Estakada i wejście główne do hali starego dworca PKP

Może Cię zainteresować:

Jarosław Gwizdak: Katowicki dworzec? Tęsknie za „brutalem z kielichami", za salonem gier, w którym można było kupić... samochód

Autor: Jarosław Gwizdak

29/11/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon