Patryk Osadnik: Ponad 70 proc. frekwencji w wyborach do Sejmu i Senatu RP. To nie
śniło się prawdopodobnie ani filozofom, ani politologom czy
socjologom.
Jarosław Gwizdak: Nie powiem pewnie nic nowego, ale faktycznie te
wybory wygrała frekwencja i obywatele. Serce rosło, kiedy pojawiały
się zdjęcia ludzi, którzy godzinami stali w kolejkach, żeby oddać
swoje głosy. Symboliczna scena we Wrocławiu, kiedy dowożono im
pizzę – coś pięknego! Wybory określa się jako święto
demokracji i my naprawdę świętowaliśmy. Długo zapamiętamy tę
datę – 15 października 2023 roku. Przede wszystkim w końcu można powiedzieć, że ten wynik jest legitymizowany przez większość społeczeństwa.
Wszyscy
widzieliśmy zdjęcia kolejek do lokali wyborczych. Ludzie jeszcze
grubo po północy czekali, żeby zagłosować we Wrocławiu
czy Krakowie. To nie jest najlepsze świadectwo dla
demokracji?
Jak
najbardziej, ale kolejki ustawiały się również u nas. Nie
przeszkodziła nawet ta śląska, odmieniana przez wszystkie
przypadki, dupowatość. O godz. 17.00 frekwencja w Katowicach była
fenomenalna. Znajomy kilka razy podchodził do lokalu wyborczego, ale
w końcu musiał stanąć w kolejce, bo ona ciągle była długa.
Odstał swoje i zagłosował.
Co zdecydowało,
że ludzie tak tłumnie poszli zagłosować?
Wydaje
mi się, że bycie obywatelem w końcu zaczęło być trochę sexy.
Zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z tego, co możemy zyskać, a co
stracić, kiedy bierzemy lub nie bierzemy udziału w wyborach. Poza
tym w ludziach przez ostatnie lata narastało zdenerwowanie, choć
można by było to określić mocniej…
Faktycznie na wybory poszły kobiety i to jest niesamowite, bo
przyjęło się, że polityka to męska sprawa, ale nic bardziej
mylnego. Warto też podkreślić zaangażowanie młodego pokolenia,
mam tutaj na myśli osoby, dla których były to pierwsze lub drugie
wybory parlamentarne. Początki ich dorosłości to rządy Prawa i
Sprawiedliwości, więc doskonale zdawali sobie sprawę, że trzeba
dać temu odpór. Instagramerzy przekonywali, żeby głosować w
wyborach. Raper Mata zorganizował nawet konkurs profrekwencyjny. To
też przełożyło się w pewnym stopniu na frekwencję.
Młodzi ludzie być może pierwszy raz mieli okazję stać w tak długich kolejkach.
Wybory
to usługa, jaką państwo oferuje swoim obywatelom. Na głosowanie
przyjechałem z Czech, gdzie pracowałem nad pewnym projektem z
ludźmi z wielu krajów tej części Europy. Pewna Słowaczka
powiedziała mi, że jej syn pierwszy raz brał udział w
ubiegłorocznych wyborach samorządowych i był w szoku, że w lokalu
wyborczym używa się długopisu oraz kartki. To trzeba wziąć pod
uwagę. Marzę o tym, aby kolejne wybory parlamentarne obywały się
już częściowo w formie cyfrowej. To także pozwoli nam szybciej
policzyć głosy i uzyskać wyniki. Niemniej jednak, dla młodych
ludzi była to przygoda – stać w kolejce, zrobić sobie zdjęcie
przy urnie.
Na takim
zaangażowaniu młodych można budować w końcu społeczeństwo
obywatelskie?
Bardzo bym
tego chciał. Jeżeli uderzamy
w wysokie tony, jeśli miałbym coś po sobie zostawić, to właśnie
to, że ktoś będzie chciał iść na wybory i będzie
zainteresowany tym, co dzieje się w jego najbliższej okolicy oraz
kraju. Łaska młodych na pstrym koniu jeździ. Być może pojawi się
coś bardziej atrakcyjnego od wyborów, ale marzę o tym, aby ta
tendencja była stała, żeby młodzi wzięli odpowiedzialność i
pokazywali, że zależy im na Polsce. Musimy też przestać mówić,
że młody polityk to ten, który ma dopiero 40 lat. Młodzi muszą
mieć większą reprezentację w polityce.
Mimo wszystko
wygrywa PiS.
To jest elektorat, który
zawsze pozostaje zmobilizowany. Niestety nadal widać polaryzację
społeczną, bo na przeciwnych biegunach są województwa
podkarpackie czy świętokrzyskie, a także pomorskie czy
wielkopolskie. Tłumaczymy to w książce „Umówmy się na Polskę”.
Będzie trzeba sporo czasu i wielu zmian, aby to jakoś naprawić.
Jeśli coś zmobilizowało wyborców PiS, to referendum. Na szczęście
okazało się, że ludzie nie chcieli brać w tym udziału i wszystko
obróciło się przeciwko pomysłodawcom.
Co
trzeba zmienić, żeby odwrócić
autorytarny kurs, który przyjęło PiS?
Po
pierwsze, trzeba zmienić wizerunek Polski w Unii Europejskiej.
Jesteśmy członkami wspólnoty i znów musimy w niej odgrywać
znaczącą rolę. Po drugie, trzeba ustalić faktyczny stan
gospodarki i zacząć te sprawy uporządkowywać. Po trzecie, zająć
się naprawą wymiaru sprawiedliwości, a przede wszystkim usunięciem
z niego największego szkodnika – Zbigniewa Ziobry. Najważniejszy
jest jednak spokój społeczny. Nie można tracić z pola widzenia
wyborców PiS. To nie może być odwet. Możemy się różnić, ale w
Polsce potrzebna jest wspólnota.
Jarosław Gwizdak - prawnik, działacz społeczny, były prezes Sądu Rejonowego Katowice-Zachód, członek zarządu Instytutu Prawa i Społeczeństwa.
_______________________________________
Podoba Ci się ten artykuł? Zapisz się do newslettera ŚLĄZAG-a, a będziesz mieć pewność, że nie przegapisz innych naszych ciekawych tekstów. Zapisy: www.slazag.pl/newsletter