Ostatnio, z okazji ważnej rocznicy, PKP postanowiło uraczyć pasażerów niecodziennym poczęstunkiem. Pasażerowie podróżujący pociągami Pendolino w niedzielę, 2 kwietnia 2023 r. otrzymali papieskie kremówki oraz drewniane widelczyki.
Wszystko to było zapakowane w plastikowe opakowanie, na którym brak było zarówno etykiety ze składem przysmaku czy jego daty przydatności do spożycia. Niektórym smakowało, niektórym było to nie w smak. Rzecz gustu.
Podobnie jak wspomniane kremówki, w Katowicach widziałem ostatnio rozmaite prezenty, które miejskie władze i nie tylko ofiarują swoim obywatelom.
Może Cię zainteresować:
Jarosław Gwizdak: Katowicka Piąta Aleja. Wreszcie czuć tutaj zapach przypraw
Mistrzowski jubel
Przyznam się, że absolutnie na nich nie stawiałem. Widziałem na żywo w „Satelicie” raptem dwa ćwierćfinały tegorocznych rozgrywek o mistrzostwo Polski w hokeju. GKS Katowice z wielką trudnością zmagał się najpierw z JKH GKS Jastrzębie, potem w półfinale z Cracovią.
Rywalizacja objęła maksymalną liczbę meczów – żeby Gieksa mogła wygrać cztery, rozgrywano ich zarówno w ćwierćfinale i półfinale po siedem. Po czternastu meczach katowiczanie awansowali do upragnionego finału. Przeciwnikiem w walce o złoty medal był GKS Tychy. Finałowa rozgrywka potrwała króciutko – zaledwie cztery mecze wystarczyły katowickim hokeistom, żeby obronić mistrzowski tytuł. Nie mogłem w to uwierzyć.
W prezencie mieszkańcy Katowic dostali godne mistrzów prezenty – przez część miasta przejechał odkryty autobus, w którym mistrzowie fetowali tytuł, były śpiewy i fajerwerki pod Spodkiem. Dowcipem popisał się też oficjalny profil miasta w mediach społecznościowych, oferując na pamiątkę kibicom kawałki lodu z rozmrażanej tafli lodowiska.
Pomysł na lodowy prezent pojawił się w internecie w prima aprilis, ale mając w pamięci ubiegłoroczne obchody uzyskania mistrzostwa czy bojkot katowickich trybun, taki suwenir by mnie wcale nie zdziwił.
Wszystko bardzo pięknie, nie kryję wzruszenia i radości. Mam oczywiście łyżeczkę dziegciu do włożenia w mistrzowską beczkę miodu: czemu, na miłość Gretzky’ego, taki finał nie był rozgrywany w Spodku? Dlaczego trzeba było zapełniać Satelitę na stojąco już na godzinę przed meczem? Bo to Katowice właśnie. Wielka szkoda.
Parking w prezencie
Czytam i widzę, że powoli kończą się prace nad automatycznymi parkingami przy ulicy Mariackiej Tylnej. Inspirowane zapewne windą paciorkową w budynku Urzędu Wojewódzkiego mechanizmy mogą pomieścić 240 pojazdów.
Innymi słowy, ćwierć tysiąca samochodów musi najpierw wjechać do ścisłego centrum miasta. Kierowca musi zaparkować w wyznaczony sposób i posłać swoje auto „na górę”. Czytam, że dostanie je z powrotem tylko wtedy, gdy uiści opłatę. Póki co, nie chcę się wdawać w ocenę tego rodzaju zatrzymania cudzej własności – zakładam, że sprytny prawnik zechce zabawić się kiedyś tym konceptem.
Chcę zwrócić uwagę na dziwną logikę zezwalającą na wjazd aut do centrum, a potem konieczność ich wyjazdu, gdy kierunek jest tylko jeden, do ulicy Francuskiej. Będzie się działo, bo to Katowice właśnie.
A Czytelnikom chcę życzyć tylko trafionych gyszynków od hazoka. Nie parkingu, nie kremówek, ani nawet kawałków lodowej tafli. Świętego spokoju i dobrego towarzystwa!