Boeing wystartował o czasie, a pierwszą godzinę lotu spędziłem na rozmowie ze współpasażerem o kuksańcach. Nie, nie walczyliśmy o miejsce na fotelu. Młody Holender pisze pracę magisterską na Uniwersytecie w Lejdzie na temat pojęcia „nudge”, czyli czegoś pomiędzy manipulacją a sugestią, pozwalającego osiągać różnorodne cele.
Często podawanym przykładem „kuksańca” jest duńska polityka w zakresie przekazywania ludzkich organów po śmierci. Zgoda na przekazanie organów jest opcją domyślną, sprzeciw trzeba wyraźnie ogłosić organom administracji.
Ostatnio jedna z sieci fast-food
przeprowadzała innego kuksańca – z założenia serwowali burgery
roślinne, a o tego mięsnego trzeba było poprosić. Eksperyment
nazwano „normalny czy z mięsem?”, odwracając tradycyjne
podejście do zamawiania.
Kuksaniec na festiwalu
Udało mi się na moment po przylocie w sobotę i na kilka godzin w niedzielę zajrzeć na Off Festival. Nie opuściłem żadnej katowickiej edycji imprezy, odwiedzając ją głównie z myślą o spotykaniu znajomych. To dla mnie nieco oddalony od centrum rynek miasta, pełen bliskich mi ludzi.
Festiwal to przede wszystkim muzyka (i trochę literatury w Kawiarni Literackiej). Podczas tegorocznej edycji dostałem kuksańca od formacji asthma, Crows oraz Yard Act, bo były to moje muzyczne klimaty. Szczególnie młodzieńcy z asthma – czasami liryczni i tajemniczy jak Kaliber 44, czasami składający hołd zespołowi Izrael – są dla mnie inspirującą nowością. A w niedzielę, gdy w Katowicach kończył się festiwal, w Gliwicach koncertował Nick Cave. Za to też uwielbiam nasz region. W dobrych czasach, przerwanych dwoma latami pandemii, mnogość wydarzeń kulturalnych w aglomeracji była normą. Obyśmy do tej normy wrócili.
Słyszałem również, że Cave
miał zamówić kawę w jednej z katowickich kawiarni i mógł wypić
ją w spokoju, bo nikt go tam nie poznał. Może to kolejny pomysł
na przyszłość naszego regionu? „Przyjedź gwiazdo do Katowic,
nikt cię tu nie pozna. Możesz imprezować w spokoju”. Dlaczego
nie? Warto przedefiniować pomysł na „przemysł spotkań”,
którym często chwalą się miejskie władze.
Kuksaniec na ulicy
Z największą radością przechodzę w Katowicach przez ulice. Po walce o życie w Tbilisi, u nas samochody się zatrzymują, ustępując miejsca pieszym.
Zastanawiam się, jak wpłynąć na kierowców w gruzińskiej stolicy, żeby przyjęli do wiadomości, że pieszy może też mieć pierwszeństwo. Chyba dla nich jeden kuksaniec to za mało, musiałoby być ich więcej.
A nawiązując do danych z mojego ostatniego felietonu: winien jestem czytelnikom ich uzupełnienie. Według oficjalnych danych, do Gruzji od początku tego roku wjechało niemal ćwierć miliona Rosjan i około 30 000 Ukraińców.
Wolałbym wymierzyć prawdziwego kuksańca tym pierwszym, ale jest ich zbyt wielu.
Może Cię zainteresować:
Jarosław Gwizdak: Raper na prezydenta! Jak nie w Polsce, to w Gruzji
Może Cię zainteresować: