„Nasi” to hokejowa drużyna GKS Katowice. W dodatku to panujący mistrz Polski w tej dyscyplinie. „Satelita” to lodowisko należące do kompleksu Spodka. W Spodku, o czym już pisałem, całkiem niedawno zakończyły się rozgrywki mistrzostw świata w szczypiorniaku. Mecz z JKH GKS Jastrzębie mistrzowie grali w dzień powszedni, w hali zauważyliśmy kilkuset kibiców. Prowadzili kulturalny doping, czasami tylko wyrażali niezadowolenie z decyzji sędziego zawodów. Po zdobyciu (jak się okazało jedynej) bramki dla gospodarzy słychać było wiwatowanie i strzelca gola nagrodzono właściwym aplauzem. Kiedy atakowali goście, publiczność gwizdała i wyrażała swoje niezadowolenie.
Było na lodowisku jednak jakoś inaczej. Trochę tak, jak dawniej. Pamiętam mecze z przełomu wieków, gdy na nowo odkrywałem magię najszybszej gry na ziemi. Trwała rywalizacja z Metronem Toruń, Autosanem Sanok czy hokeistami z Bydgoszczy, Gdańska lub Krynicy. Gdzie się podziała większość tych klubów? Gieksa grywała wówczas zarówno mecze o utrzymanie, jak i o medale mistrzostw Polski. Nigdy właściwie nie można było przewidzieć, jak ułoży się sezon dla hokeistów z Satelity. Znajdowało to również swoje odzwierciedlenie w zmieniających się regularnie nazwach klubu. Górnik, KKH 100% Hortex czy HC Katowice – to tylko niektóre z nazw, pod którymi grali nasi hokeiści.
Może Cię zainteresować:
Jarosław Gwizdak: Hokeiści, magazyn dobra i naukowy festiwal. Oto moje the best of Koszutka 2022
Bojkot trwa(ł)
Pamiętam mecze hokeistów z widownią nieprzekraczającą 100 widzów, również takie, które ze względów oszczędnościowych nie były imprezami masowymi. Pamiętam garstkę ludzi na trybunach, dlatego mogę stwierdzić, że na meczu z JKH kibiców było całkiem sporo. Wiem, że część środowiska kibiców GKSu ogłosiła w 2022 r. bojkot domowych meczów swojego klubu. Prawem kibica jest na mecze chodzić i nie chodzić, to oczywiste. Ale też prawem kibica, który przychodzi na mecz jest móc obejrzeć go w bezpiecznych warunkach. Kibicowi – chociażby takiemu jak ja „piknikowi” z ponad trzydziestoletnim stażem – wystarczy emocji na boisku czy lodowisku i nie potrzebuje ich na trybunach. No dobra, z piknikiem trochę przesadziłem – pamiętam hokejowe wyjazdy do Nowego Targu czy Oświęcimia w play-offach 2000/2001.
Na przykład podczas tego pierwszego „nieznani sprawcy” obrzucili kamieniami nasz autokar, a potem nowotarska policja profilaktycznie postanowiła każdemu z katowickich kibiców pokazać, kto rządzi na lodowisku. Bliższych szczegółów oszczędzę. Wypieram je z pamięci. Nie potrafię tym bardziej zrozumieć aktów dewastacji własnego stadionu, nie rozumiem aktów agresji bezpośrednio wymierzonych w prezesa klubu Marka Szczerbowskiego. Uważam, że działania te wymagają co najmniej surowego potępienia ze strony środowisk kibicowskich.
A teraz wiadomość z ostatniej chwili: zapowiedziano właśnie zakończenie bojkotu i powrót na trybuny katowickich obiektów. W skomplikowanej relacji klub – kibice nadchodzi właśnie kolejny etap.
A ja chciałbym znowu pójść na stadion i przeżyć sportowe emocje. Wyłącznie te, które popłyną z boiska.