Patryk Osadnik:
Może
to naiwne pytanie, ale dlaczego zainteresowanych religią w szkołach
jest coraz mniej? Zwłaszcza w szkołach ponadpodstawowych.
Jarosław Makowski: Po
pierwsze, Kościół stracił wiarygodność z powodu skandali pedofilskich. Kiedyś wmawiano nam, że to domena Zachodu. Okazało
się, że w Polsce biskupi tuszowali pedofilię, a także sami byli
drapieżcami. Dla ludzi młodych idealizm jest wpisany w obraz
świata, więc lekarz, który zamierza leczyć ich dusze, najpierw
powinien sam uleczyć swoją. Po
drugie, badania wskazują, że najszybciej na całym świecie
laicyzuje się polska młodzież. Jesteśmy częścią globalnej
wioski, gdzie sekularyzacja jest stałym elementem życia
społecznego, a religia traci na znaczeniu. To przekłada się na
odejście młodych od praktyk, w tym od uczestnictwa w lekcjach
religii. Po
trzecie, dziś wiara to kwestia wyboru, a nie kwestia urodzenia.
Kiedyś rodziło się w świecie chrześcijańskim i nie było
alternatyw. Dziś jest bardzo duży wybór, z czego młodzi ludzie
korzystają.
Po
czwarte, nauczanie religii w szkołach. Nie od dziś wiemy, że część
kadry są po prostu słabe intelektualnie i wychowawczo, a uczniowie
traktują te lekcje jako stratę czasu. Niektórzy księża mówią
już wprost, że 30 lat nauczania religii w szkole znacząco przyczyniło się
do laicyzacji młodzieży.
Po
piątek, mamy coraz więcej publicznych aktów apostazji. Jeszcze
kilka lat temu było to dość wstydliwe, a teraz jest powodem do
dumy. Co więcej, idole młodych ludzi mówią o tym głośno i
wyznaczają pewien trend - Dawid Podsiadło czy Tomasz Organek.
To
wszystko przekłada się na ciągły spadek liczby uczniów, którzy
biorą udział w lekcjach religii.
Mimo
wszystko w zajęciach religii w szkołach ponadpodstawowych w
Katowicach czy Bytomiu nadal uczestniczy niespełna 50 proc.
uczniów. W porównaniu z Warszawą (30 proc.) czy Wrocławiem (18 proc.) to i tak dość pobożnie.
Górny
Śląsk zawsze stał tradycyjnymi wartościami. To po prostu elementy
kultury - dom, kościół i kopalnia. Jednak patrząc globalnie nawet
tutaj przejeżdża walec laicyzacji. Fakt, że jest to proces
wolniejszy niż w innych miejscach, ale jest widoczny i w moim
przekonaniu będzie postępował. Nie widzę obecnie żadnego
pomysłu, który sprawiłby, że młodzi ludzie przestaną opuszczać
szeregi Kościoła.
A co Kościół musiałby zrobić, żeby zatrzymać odpływ młodych ludzi?
Po
pierwsze, trzeba wyprowadzić religię ze szkół i przenieść ją
do salek katechetycznych. Po drugie, za formację młodych ludzi
muszą zabrać się ludzie, którzy naprawdę to kochają, a nie
wikarzy, których wręcz się do tego zmusza. Po trzecie, Kościół
katolicki powinien zrozumieć, że musi być wiarygodny w każdej sferze
życia publicznego. Nie może blatować się z politykami. Nie może
ukrywać pedofilii. Nie może mówić, że katastrofa klimatyczna to
nic takiego, bo to jeden z najważniejszych tematów dla młodych
ludzi.
Fakty są takie, że młyny Kościoła katolickiego zawsze mieliły najwolniej. Stąd wzięła się reformacja.
Tylko dziś nie będzie już żadnej reformacji. Wówczas ludzie nie mieli alternatywy i musieli przeprowadzić rewolucję wewnątrz Kościoła. Teraz mamy w tej materii pluralizm. Ludzie coraz częściej znajdują zaspokojenie swoich potrzeb duchowych nie w Kościele, ale w instytucjach świeckich. To one przejmują ludzi, którzy pokazali Kościołowi czerwoną kartkę.
Kilkanaście lat temu dla mojej mamy nie wysłać syna na religię, to by była fest gańba. Teraz statystyki pokazują, że rodzice coraz częściej wypisują dzieci z lekcji religii w szkołach podstawowych. To już nie jest gańba?
W
moim przekonaniu jesteśmy dopiero na początkowym etapie, aby stało
się to modne. Właśnie dlatego, że Dawid Podsiadło czy Tomasz
Organek mówią o tym publicznie i nie mają z tym problemu. W ten
sposób ośmielają ludzi, którzy jeszcze do niedawna odchodzili z
Kościoła z opuszczoną głową, a teraz robią to z podniesionym
czołem. Kościół jest dopiero przed masowymi odejściami z lekcji
religii i masowymi odejściami od praktyk religijnych. Bardzo
przyczyniła się do tego również pandemia COVID-19, na której
przetrwanie Kościół zupełnie nie miał pomysłu. Jeśli ludzie
raz, drugi, trzeci nie poszli w niedzielę na mszę świętą i
zobaczyli, że nic to w ich życiu nie zmieniło, to przestali
chodzić w ogóle. Dziś wybierają wycieczkę w góry lub bieganie,
a o sprawy duchowe dbają u psychologa etc. Kościół po prostu nie
potrafi odpowiedzieć na potrzeby duchowe współczesnego człowieka.
Internet obiega właśnie film, na którym ksiądz szczegółowo
opowiada o tym, kto i kiedy ma go zawieźć na kolędę, kto i kiedy
ma mu podać obiad, co ma być na kolację. Traktuje wiernych jak
chłopów pańszczyźnianych. Żaden z krytyków nie mógłby zrobić
Kościołowi lepszej antyreklamy.