Komisarz Mastodont pozostał w ukryciu
Pamiętam do dziś, choć „rękopis” zniknął w odmętach twardego dysku, że ważną postacią historii – głównym detektywem – miał być komisarz Emil Mastodont. Oczywiście facet z problemami, kryjacy mroczną tajemnicę, nie stroniący od alkoholu (niesamowicie oryginalny koncept).
Nie chcę wnikać, czemu akurat spacery z dziećmi wzbudziły we mnie chęć opowiedzenia o zbrodni i karze. Mam nadzieję, że mimo to wszystko jest ze mną w porządku.
Napisałem kilka odcinków opowieści, publikując je nawet w niezależnym internetowym serwisie Koszutki. Ten serwis to też była piękna przygoda, ale o niej opowiem może kiedy indziej. Pisanie szło mi całkiem nieźle, do pewnego momentu.
Przestraszona żona
Najważniejszą (a może nawet jedyną) czytelniczką tekstu była moja żona. Pewnego dnia dość stanowczo zażądała, żebym pisania już nie kontynuował. „Teraz się będę bała chodzić na „Aszę” i na „Grunwald Plac” – wypaliła. „Mnie się to zaczyna śnić po nocach!”
Zdałem sobie sprawę, że w pewnym stopniu pokalałem własne gniazdo. W miejscach spacerów z dzieciakami, atrakcyjnych w dzielnicy, umieściłem już wtedy dwa ciała. W planie miałem jeszcze kilka.
I tak przestałem pisać historię o koszutkowskim Tedzie Bundym, czy może bardziej lokalnie – Bogdanie Arnoldzie. Może to i lepiej. Paskudztwa i bólu w świecie już wtedy było aż nadto. Posłuchałem małżonki, przyznając jej rację.
Dobrze jest wymieniać się książkami
Minęło jakieś 15 lat. Świat, jeśli się zmienił, to wyłącznie na gorsze. Żeby choć troszkę go naprawić, rada dzielnicy (wiadomo, że Koszutki), organizuje cyklicznie wymianę książek w kinie Kosmos.
To jedna z wielu inicjatyw, które mają za zadanie zintegrować mieszkańców, zbudować kapitał zaufania i po prostu dostarczyć rozrywki naszym sąsiadom. Póki co nie ma tłumów, za to książek jest naprawdę sporo.
Podczas sobotniej wymiany zobaczyłem na stole cykl… kryminałów o Katowicach. Ich autorem jest politolog Piotr Wójcik, dziennikarz i publicysta. Absolwent Uniwersytetu Śląskiego. Urodził się w Tychach, więc nieco mniej kala własne gniazdo i ma trochę dystansu do Koszutki.
Książki Wójcika od razu wrzuciłem do plecaka. Pierwszą część serii „Metropolia” – „Wina” połknąłem w jeden wieczór. Po prostu dobrze się ją czyta. No i moje miasto gra w książce pierwszoplanową rolę. Jest w książce zmęczony gliniarz, jest niejednoznaczny kibol Gieksy, jest interesująca policjantka. Są ulice Katowic i barwne postaci mające w sobie coś ze znanych nam współmieszkańców.
Jest w książce nawet prezydent naszego miasta. Ma na nazwisko tak samo jak jeden z miejskich radnych. Oczywiście nie zdradzę go czytelnikom, bo lektury psuć nie wolno. Mam tylko nadzieję, że ta prognoza Wójcika się nie sprawdzi.
Może Cię zainteresować:
Jarosław Gwizdak: Hokeiści, magazyn dobra i naukowy festiwal. Oto moje the best of Koszutka 2022
Może Cię zainteresować: