Jastrzębie – Zdrój niczym Stalowa Wola. Kandydat PiS wyraźnie zwycięża
To się nazywa iść pod prąd. Kiedy PiS przegrywa walkę o najważniejsze urzędy w Zakopanem, Jaśle, czy Zamościu (miastach uważanych za tradycyjne mateczniki tej partii), kiedy rządzący w Chełmie Jakub Banaszek – do niedawna jeden z dwóch (obok prezydenta Stalowej Woli) „dyżurnych” samorządowców brylujących na konwentach Zjednoczonej Prawicy idzie do wyborów pod własnym szyldem, odcinając się od partyjnej etykiety, w Jastrzębiu-Zdroju kandydat PiS (choć nie będący członkiem tej partii) zwycięża w boju o prezydenturę.
Zmianą władzy w Jastrzębiu-Zdroju pachniało już po pierwszej turze wyborów. Tą bowiem wygrał startujący z KWW PiS Michał Urgoł zdobywając ok. 900 głosów więcej od dotychczasowej prezydent miasta, Anny Hetman. Przewaga nie była duża, lecz analizując rozkład głosów między kandydatów w I turze widać było, że Anna Hetman niespecjalnie może liczyć na korzystne dla siebie przepływy poparcia. Mogła starać się tylko zwiększyć mobilizację u swoich własnych wyborców, ale to nie zadziałało. Drugą turę wyraźnie wygrał Michał Urgoł, zwiększając swą przewagę nad urzędującą prezydent do ponad 2500 głosów (w sumie uzyskał blisko 55 proc. poparcia).
Jastrzębie-Zdrój w kolejnej kadencji samorządu będzie największym w
Polsce (i jednym z nielicznych w ogóle) miastem rządzonym przez
prezydenta z PiS-u. Do tej pory największą zdobyczą tej partii
była wspomniana już Stalowa Wola, gdzie za chwilę Lucjusz
Nadbereżny rozpocznie swoją trzecią kadencję na stanowisku
prezydenta miasta.
Ostrożnie z jednoznacznymi ocenami. Wyborcze statystyki ich nie potwierdzają
- Jastrzębianie pokazali, że oczekują zmian – mówił po ogłoszeniu wyników II tury Michał Urgoł i być może było to najtrafniejsze wytłumaczenie tego, co się wydarzyło w Jastrzębiu. Być może chodziło po prostu o zmianę (niekoniecznie polityczną), podobną do tej, jaka dokonała się w Zabrzu, Chorzowie, ale też w Gdyni, Legnicy, Zielonej Górze, czy Toruniu, gdzie wieloletni włodarze tych miast decyzją wyborców zostali odesłani na emeryturę.
Tezy o stricte politycznym przewrocie nie potwierdzają wyniki wyborów do rady miasta - PiS zdobył co prawda nieco więcej głosów od komitetu Anny Hetman, ale mandatów w radzie będzie miał od niego mniej. W stosunku do poprzedniej kadencji w kolejnej stan jego posiadania w radzie nie ulegnie zwiększeniu (było 10 mandatów i dalej tyle będzie), za to ekipa przegranej prezydent zwiększyła swój stan posiadania o dwa (do 11 mandatów).
Owszem, w wyborach do sejmiku województwa z okręgu 3, obejmującego m.in. właśnie Jastrzębie-Zdrój, PiS wprowadził trzech radnych (podobnie jak PO), wśród nich Wojciecha Kałużę, ale jeśli traktować Kałużę jako jakiś papierek lakmusowy to warto odnotować, że więcej głosów aniżeli w Jastrzębiu dostał on w dużo mniejszych Żorach, Rybniku, czy gminach powiatu wodzisławskiego.
Owszem, w październiku podczas wyborów parlamentarnych PiS w Jastrzębiu uzyskał wynik zdecydowanie lepszy niż w skali całego kraju, zdobywając niemal 43 proc. głosów, choć z drugiej strony połączona opozycja i tak zdobyła tych głosów więcej, a i sam rezultat PiS był wyraźnie gorszy od tego uzyskanego cztery lata wcześniej.
Owszem, w poprzednich wyborach samorządowych kandydat PiS na prezydenta miasta zdobył ponad 1/3 głosów, lecz na Annę Hetman już w I turze postawiło ponad 50 proc. głosujących, a gdy w 2014 r. pierwszy raz sięgała ona po prezydenturę, to kandydata pod szyldem PiS w ogóle daremnie było szukać w stawce (partia poparła startującego z lokalnego komitetu urzędującego wtedy prezydenta).
Reasumując,
trudno jednoznacznie
uznać
Jastrzębie – Zdrój za twardy bastion
PiS, gdzie polityczna konkurencja nie ma czego szukać. To
nie Stalowa Wola, gdzie w wyborach prezydenta miasta
już
po pierwszej turze było „pozamiatane”, a w wyborach do rad PiS
zdobył 15 z 23 mandatów.
Wyludniające się miasto bez kolei, które żywi górniczy koncern
Nowy prezydent Jastrzębia-Zdroju nie będzie miał łatwego zadania. Miasto, jak zresztą wiele na całym Śląsku, wyludnia się. U progu XXI wieku liczyło blisko 98 tysięcy mieszkańców, dziś ledwie ok. 83 tysiące, a prognozy demograficzne mówią, że w połowie stulecia liczba ludności Jastrzębia spadnie poniżej 60 tysięcy.
To efekt fatalnych wskaźników demograficznych (relacji urodzin do zgonów), a także niekorzystnego salda migracji. Eksperci określają ten mechanizm jako „kurczenie się miast” i ostrzegają, że po minięciu pewnego progu nie bardzo można ten proces zatrzymać i pozostaje tylko do niego się adaptować. Otwartym pytaniem jest, w którym miejscu na tej równi pochyłej znajduje się obecnie Jastrzębie.
Jastrzębie to także największe dziś w Polsce miasto pozbawione dostępu do kolei. Po raz ostatni pociąg odjechał z niego w lutym 2001 r., po czym wiodące do niego linie zlikwidowano. Nowy prezydent miasta ma szansę być tym, który powita wracającą do Jastrzębia kolej. Stanie się to za sprawą uruchomionego cztery lata temu rządowego programu Kolej Plus, który zakłada odtworzenie połączenia z Katowic przez Mikołów, Żory i Pawłowice. Zgodnie z harmonogramem programu prace nad reaktywacją połączeń mają zakończyć się do roku 2029. I wtedy okaże się, czy kolej stanie się dla Jastrzębia nowym impulsem rozwojowym.
„Żywicielką” miasta – podobnie jak i całego subregionu – pozostaje Jastrzębska Spółka Węglowa. To za jej sprawą Jastrzębie – Zdrój od lat pozostaje liderem regionalnej tabeli płac, wyprzedzając nawet Gliwice i Katowice. Wedle danych urzędu statystycznego średnie pensje w mieście dwa lata temu sięgało 8987,51 zł (brutto), choć trzeba brać poprawkę na fakt, że tą statystykę nakręcają zarobki nie tylko samych górników, lecz także kierownictwa spółki, a niemała liczba mieszkańców zapewne podobnych kwot do dziś nie ogląda przy wypłacie.
Nie będzie przesadą napisać, że nie ma Jastrzębia-Zdroju bez JSW. Tak samo jak nie ma Lubina bez KGHM-u, Płocka bez Orlenu, Łęcznej bez lubelskiej „Bogdanki”, czy Kędzierzyna Koźla bez Azotów. Koncern jest największym pracodawcą, dotuje sport, wspiera szkoły, a nawet budowę strażackiego poligonu. Jako spółka skarbu państwa pozostaje również łakomym kąskiem dla polityków i ich pociotków, a także swoistą „strefą interesów” górniczych związkowców, którzy mają w niej wpływy dalece wykraczające poza to, co przewiduje dla nich ustawa o związkach zawodowych (patrz: niedawna sytuacja z niedoszłym wyborem prezesa JSW).
Kopalnie JSW – w przeciwieństwie do kopalń wszystkich pozostałych górniczych spółek w Polsce – fedrują węgiel koksowy, mający w Unii Europejskiej status surowca krytycznego. A to oznacza, że w imię dekarbonizacji i walki ze zmianami klimatycznymi nikt ich nie będzie zamykał. Żywiąca miasto spółka jeszcze długo więc będzie decydowała o tym, jak wygląda Jastrzębie-Zdrój. Na pewno znacznie dłużej niż w mieście rządzić będzie świeżo wybrany prezydent. A to każe zastanowić się, czy aby na pewno najważniejsze dla przyszłości tego miasta są zmiany w ratuszu...
Może Cię zainteresować:
Czy na pewno jest sens budować dwie linie kolejowe z Katowic do Jastrzębia – Zdroju?
Może Cię zainteresować:
Ryszard Janta nowym prezesem Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Wybrano też dwóch wiceprezesów
Może Cię zainteresować: